Literatura piękna

Ciemność – Paul Kawczak

Ciemność - Paul Kawczak

Ciemność
Paul Kawczak

„To, co nieznane
Albo niepojęte
Labiryntem serca
Kroczy w noc”

W Afryce wszystko dla Europejczyków było niezgłębione i zagadkowe, począwszy od chaotycznej bujności dżungli z jej niebezpiecznym zwierzostanem, przez mordercze upały naprzemienne z rzęsistymi opadami deszczu, po tubylców z ich animistycznymi wierzeniami i szamanizmem. A jednak ten kontynent, niczym ogromny, bogaty tort, wabił obfitością wszelakiego bogactwa, wprost wpadającego w ręce. Każdy chciał zagarnąć jak największy jego kawałek, a że granice poszczególnych terytoriów nie zawsze były dokładnie oznaczone, powodowało to, czasami dość poważne, konflikty między państwami.

Bohater „Ciemności”, Pierre Claes, młodziutki, a już wybitny geometra, otrzymuje odpowiedzialne zadanie precyzyjnego wytyczenia północnej linii granicznej belgijskiego Konga. Odtąd każdy ma wiedzieć, gdzie zaczyna się własność króla Belgii Leopolda II. Tak więc w styczniu 1890 roku Claes wchodzi na pokład parowca i rusza w nieznane. Na końcu drogi czeka na niego „szeroko otwarta paszcza Konga-Minotaura”. Może go połknąć i wypluć całkiem już nie tego samego. W podróży spotyka wielu dziwaków. Pastora z żoną, chcących właśnie w sercu Afryki założyć utopijną Harmonię, a także chińskiego kata – artystę, mistrza tortur i tatuażu. Ich relacja jest i pozostaje do końca dziwna, na granicy miłości i perwersji. Są też inni, a przyglądając się im, wszystkim razem i każdemu z osobna, nie sposób nie zadać sobie pytania: kogo ten obcy, tajemniczy kontynent woła przez ocean, na kogo zastawia pułapkę. Widzimy, że dla wielu ta wyprawa na drugi koniec świata jest rodzajem ucieczki przed własnymi demonami, szansą na nowe otwarcie. Stopniowo odkrywamy sekrety, jakie skrywa przeszłość bohaterów, uświadamiamy sobie, co ich przygnało do belgijskiego Konga, a także, co ich łączy. Okazuje się bowiem, że nic w tej książce nie jest przypadkowe, każde spotkanie ma swoje konsekwencje i dalszy ciąg.

Książka Paula Kawczaka obnaża ciemną, okrutną, chorą stronę ludzkiej natury i pokazuje nam słabego człowieka, niepotrafiącego stawić jej oporu. A przecież Afryka to fascynująca przyroda, bezkresne niebo czerwone zachodem słońca albo też błyszczące złotem w gwieździste noce. „W porównaniu z afrykańską dżunglą ogród Eden wydawał się wstępnym szkicem”, to „miejsce, gdzie nie brakuje ani jednego koloru, gdzie nawet śmierć jest niezwykła”. Czemu więc w trakcie lektury książki obsesyjnie nasuwa się jedno, zasadnicze, naglące pytanie:

„Dlaczego wszelkie światło umarło? Jakby błękit nieba nie mógł, nigdy nie mógł być błękitny, żadnego ranka, żadnej chwili. A każda z minionych radości, czasem niewinna, utopiła się we łzach, niczym kot w worku”.

To człowiek zgasił światło, sprowadził ze sobą grozę, brudny strach, przemoc i perwersję. Zawiniła jego żądza władzy i pieniędzy. A może szaleństwo było nieodłącznie przypisane do Afryki, pulsującej, kipiącej żywiołem burzącym krew i zmysły tym, którzy tu nie urodzeni, nienawykli do takiej intensywności wszystkiego.

Człowiek to soma i psyche, jedno nie istnieje bez drugiego. Czyjaś bezbronność, czyjś ból, w końcu śmierć, może być silnym bodźcem wyzwalającym lawinę uczuć. Jedni znajdują w tym przyjemność na granicy seksualnej rozkoszy, inni wpadają w chorobę, a nawet w obłęd. Są i tacy, którzy zatracają wrażliwość, zdolność odczuwania, i zamieniają się w automaty, bezrefleksyjne, wydajne maszyny śmierci.

Z dala od salonów Brukseli i Paryża, romantycznych westchnień „młodego Wertera”, wyimaginowanego cierpienia do nieosiągalnych kobiet, proszonych, wysublimowanych kolacji w towarzystwie Baudelaire`a i Verlaine`a, na co dzień obcując z nienasyconą naturą, obserwując walkę na śmierć i życie i męczarnie torturowanych niewolników, których za byle co pobawia się dłoni, trudno nie zatracić perspektywy. Zamiast romantyzmu pięknej przygody, szlachetnych odruchów i bohaterstwa, jadowite węże, drapieżne zwierzęta i jeszcze bardziej drapieżni koloniści, śmiertelne choroby, prostytucja i czarne niewolnice, łzy, pot i inne wydzieliny ciała, w których z rozkoszą nurzają się przybysze. W miejsce wzniosłości i delikatności, chuć i rozkład pod palącym słońcem Afryki.

Kongo za Leopolda II spływa krwią, morzem krwi, tu nie ma żadnych hamulców. W ciemności nie widać sumienia. Nawet potrawy, które przewijają się we wspomnieniach z Brugii, naznaczone są krwią: krwawa kiszka, placuszki z krwi drobiowej i smażonych cebulek zwane sanglettes. Może tu nie da się już myśleć o niczym innym. To prawdziwe kolonialne piekło, tyle, że zamiast buzującego ognia mamy tryskającą krew. Trudno uwierzyć, że piekło to zgotowali ludzie, którzy w swoim kraju, w innych okolicznościach, byli wzorem łagodności i przyzwoitości. Co takiego się więc stało, że w oparach kongijskiej duchoty zmienili się w mordercze bestie? Jednocześnie przynajmniej niektórzy z nich widzą cały tragizm tego koszmaru i swojej w nim roli i mówią „Obawiam się, że Bóg nas znienawidził”, marząc o powrocie do domu. No właśnie. Gdzie w tym wszystkim jest Bóg i chrześcijańskie miłosierdzie dla okrutnie pobitej i zgwałconej Afryki?

Paul Kawczak jest młodym kanadyjskim poetą, znakomicie operującym słowem. To prawdziwa sztuka stworzyć tak lepką, gęstą i duszną atmosferę, którą można by wręcz kroić nożem. Język powieści, sensualny, nasycony erotyką, czasem wręcz orgiastyczny, pełen zduszonych, uwięzionych tuż pod skórą gwałtownych emocji, pożądliwości, pragnień, na długo w nas zapada i niepokoi. Czuć tu pierwotne, roztętnione uniesienia, gorączkowe podniecenie i wzburzenie, miłość albo nienawiść, nic pomiędzy. Bohaterowie nie są już w stanie dłużej tego tłumić. Tak więc narasta, wyrywa się, by w końcu wybuchnąć i rozlać się wokół wraz z krwią, łzami i nasieniem wsiąknąć w znękaną kongijską ziemię i połączyć się z jej sokami.

To, co realne, namacalne, pewne i sprawdzone miesza się tu z wizjami po haszyszu, halucynacjami towarzyszącymi gorączce, wytworami schizofrenii, obrazami powstałymi w wyobraźni zmąconej lękiem i odrazą. Bohaterowie sami mają problem z odróżnieniem prawdy od majaków. Wyczuwalny jest nierozerwalny związek dzikiej, przedwiecznej, afrykańskiej tajemnicy z tym, co w człowieku mroczne i pierwotne, nieposkromione i intensywne, zepchnięte na samo dno świadomości. Teraz, w parnym klimacie Konga, powoli budzi się z uśpienia.

Mogę już teraz z pewnością powiedzieć, że po wszystko, cokolwiek wyjdzie jeszcze spod pióra Paula Kawczaka, sięgnę w pierwszej kolejności. „Ciemność” to początek jego prozatorskiej drogi. Już cieszę się na kolejne odsłony mrocznej, poetyckiej duszy pisarza.

Informacje o książce:
Tytuł: Ciemność
Tytuł oryginału: Tenebre
Autor: Paul Kawczak
ISBN: 9788366873155
Wydawca: Słowa Fale
Rok: 2021

Sklepik Moznaprzeczytac.pl

Serwis recenzencki rozwijany jest przez Fundację Można Przeczytać