Nie będę ukrywał, że byłem bardzo ciekawy książki Piotra C. pod tytułem „Brud”. Autor, niezwykle popularny bloger, napisał już dwie książki. Zanim więc przystąpiłem do lektury, postanowiłem sprawdzić, jakimi opiniami cieszą się poprzednie książki tego autora. Ku mojemu zdziwieniu, wiele komentarzy w Internecie było negatywnych. Pisano wręcz, że Piotr C. to nie żaden pisarz, a grafoman, który niewiele ma do przekazania czytelnikom. Przyznam, że opinie te wcale mnie nie zniechęciły do lektury „Brudu”. Wręcz przeciwnie, moje zainteresowanie jeszcze bardziej wzrosło.
Na samym początku pozwolę sobie na małą uwagę. Na okładce książki powinien być dopisek: „dla ludzi powyżej osiemnastego roku życia”. W księgarniach zaś należałoby ją sprzedawać tak jak wyroby tytoniowe lub alkohol – prosząc klienta o okazanie dowodu osobistego.
Z całą pewnością należy powiedzieć, że autor nie jest Adamem Mickiewiczem, a „Brud” to nie trzynastozgłoskowy „Pan Tadeusz”. Być może to właśnie miał na myśli ktoś, kto w internetowym komentarzu nazwał Piotra C. grafomanem. Moim zdaniem zarzut ten jest jednak nietrafiony.
„Brud” umieszczany jest w gatunku powieści obyczajowych. Prawda, po części jest to powieść. Powieść bardzo specyficzna jednak. Być może bliższe prawdy będzie stwierdzenie, że jest to refleksja nad pewną grupą ludzi, pewnym pokoleniem dwudziesto i trzydziestolatków. Refleksja miejscami bardzo gorzka i wręcz przygnębiająca. Autor stawia swoją diagnozę społeczeństwa, w którym się znajduje. Możemy się z jego diagnozą zgodzić, albo nie. Warto jednak zapoznać się z nią, choćby po to, aby zadać sobie to fundamentalne pytanie: dokąd to wszystko zmierza? Słyszymy często, jak starsi ludzie narzekają na – generalnie – swoje dzieci i wnuki. Zaczyna się zawsze tak samo: aa, ta dzisiejsza młodzież, za naszych czasów to wszystko było inaczej (w domyśle: lepiej). My – którzy jesteśmy już po studiach, mamy własną pracę i staramy się ułożyć sobie życie – często zżymamy się na takie słowa. Czujemy się wręcz urażeni takimi uwagami. Tymczasem Piotr C. nikogo nie oszczędza. Zmusza do konfrontacji z samym sobą. Jakie były moje plany, marzenia? A teraz – co z nich zostało w moim życiu? Czy w ogóle to ja panuję nad swoim życiem? Czy to raczej życie panuje nade mną. Wiadomo, bo praca w korporacji, bo kredyt hipoteczny nie daje nam spokoju, bo… Czy obudzimy się na starość i będziemy z nostalgią wspominać swoje niezrealizowane marzenia? Może warto zastanowić się nad pytaniami, jakie stawia autor:
„To już ta chwila? Jestem już taki stary? Ludzie robią głupie rzeczy w obawie, że wszystko w ich życiu się już wydarzyło. Tak jak w tej piosence Świetlików. Nie będzie już takiej wiosny, nie będzie takiego lata, a wódka nie będzie tak zimna i pożywna”.
Jeśli „Brud” jest powieścią, to poznajemy jej głównego bohatera. Jest nim Relu, prawnik pracujący i mieszkający w Warszawie. Sam tak mówi o sobie:
„Owszem, kiedy zaczynałem pracę, wydawało mi się, że będę bronił głównie uciśnionych i pokrzywdzonych. I niewinnych. Ale, jak pokazała praktyka, jeśli ktoś jest niewinny i pokrzywdzony, to zazwyczaj nie ma również pieniędzy, a co za tym idzie, nie stać go na porządnego prawnika”.
Tak więc Relu zostaje „doradcą” pewnego biznesmena. Jego praca jest dość specyficzna. Przekupstwa urzędników, kilkusettysięczne łapówki. Tym między innymi się zajmuje. Czasem wszakże dopada go refleksja, że jest niejako chłopcem na posyłki. Wszystko po to, aby multimilioner Janusz nie musiał zajmować się takimi rzeczami osobiście. Relu ironicznie zauważa, że w biurze jego szefa na podłodze leży biały marmur karraryjski. Po prostu Janusz chce się chwalić przed gośćmi, że w takim właśnie kamieniu rzeźbił Michał Anioł, nawet jeśli do końca nie wie, kim on był. Relu jednak stara się w życiu kierować jakimiś zasadami. Nie odpowiada mu całkowite uzależnienie od swojego mocodawcy. Niestety, nie jest łatwo zrezygnować z takiej „pracy”.
Relu obraca się wśród warszawskiej elity. Adwokaci, lekarze, przedsiębiorcy. Duże pieniądze, drogie samochody, to wszystko w tym świecie nie jest problemem. Piotra C. nie interesują jednak pozory. Przebija się przez tę „złotą skorupę” blichtru i luksusu. Szuka rachunku. Tak, szuka rachunku, chce bowiem poznać cenę tego wszystkiego. Wkraczamy więc w świat narkotyków, zdrady, seksu bez miłości, brutalności. Za pozorny sukces każdy płaci swoją cenę. Samotność, depresja, strach. Wstrząsająca jest dla mnie historia Malwiny. Wydaje się, że tej młodej prawniczce los wystawił wysoki rachunek. Zbyt wysoki.
Zaryzykuję stwierdzenie, że „Brud” jest lekturą wymagającą. Dla ludzi o mocnych nerwach i silnej psychice. Czytając niektóre fragmenty, ma się ochotę krzyknąć: nie! to nieprawda! to na pewno nie dzieje się w naszej Warszawie. Niestety, rozsądek podpowiada, że tak właśnie może być. W tym właśnie – moim zdaniem – tkwi sekret popularności Piotra C. i jego książek. Bo nie koloryzują. Nie zadowalają się tylko opisem pięknej fasady. Sięgają głębiej, do samej istoty człowieka. Bohaterowie „Brudu” stają przed czytelnikami naprawdę nago. Wychodzi na jaw cała ich drapieżność, zachłanność, dzikie żądze, zawiść, egoizm.
Język powieści jest taki, jak jej bohaterowie. Soczysty, wyrazisty, czasem aż nazbyt wulgarny. Z pewnością jednak autentyczny.
Myślę, że pokolenie trzydziestolatków powinno zapoznać się z tą pozycją. Nie dlatego, aby utwierdzić się w przekonaniu, że jest jak jest i nic się na to nie poradzi. Nie. Niech ta książka skonfrontuje nas z samymi sobą. Niech będzie impulsem do ponownego pytania o swoje życie. Wreszcie, niech będzie krzykiem, że może być inaczej. Że nie wszyscy ludzie są „brudni”.
Informacje o książce:
Tytuł: Brud
Tytuł oryginału: Brud
Autor: Piotr C.
ISBN: 9788380832855
Wydawca: Novae Res
Rok: 2016