Igor Zalewski jest dziennikarzem i komentatorem politycznym. Publikuje felietony m.in. w tygodniku „Do Rzeczy”, a wcześniej we „Wprost” czy w dzienniku „Polska”. Jego teksty znajdziemy również np. w National Geographic Traveller czy w dziale Podróże na Onet.pl. „Ani słowa o polityce” nie jest debiutem wydawniczym autora. Wcześniej ukazały się m.in. zbiory felietonów „Pod wąs” i „Ogólna teoria wszystkiego” oraz „Historia dosłowna” będąca zestawieniem śmiesznych lub niefortunnych wypowiedzi osób publicznych, które przeszły do historii ze względu na przykład na specyficzny kontekst czy styl, opatrzonych rysunkami satyryka Henryka Sawki.
Felietony tworzące zbiór „Ani słowa o polityce” podzielone są na osiem obszarów tematycznych. Czytelnik znajdzie tu cały przekrój problemów, z którymi zderza się „klasa średnia w średnim wieku”, a w jej szeregach, również Zalewski. Zaczynamy od felietonu na temat wyższości leżingu nad joggingiem, płynnie i błyskotliwie przechodzący w pełną świetnej (auto)ironii rozprawę nad dietami, wszechobecnymi suplementami (wzmacniającymi odporność/włosy i paznokcie/erekcję – zależnie od potrzeb) i nad naszą polską służbą zdrowia. Poza kilkoma celnymi uwagami na temat lekarzy w felietonie o znamiennym tytule „Boli? To niech pan nie biega” znajdujemy również tyleż ciekawe, co ironiczne spojrzenie na pacjentów, którzy, używając określenia autora, pasjonują się wręcz swymi chorobami – dybiących w poczekalni na potencjalną ofiarę, której mogliby opowiedzieć o swojej wielomiesięcznej walce z hemoroidami czy o narastających problemach z wypróżnieniem męża /żony/ukochanego jamnika (niepotrzebne skreślić).
Kolejnym ważkim dla klasy średniej w średnim wieku tematem są dzieci. Zalewski z humorem i dystansem komentuje zachowania przeciętnych rodziców zupełnie „odmienionych” przez własne dzieci. To przecież dzieci sprawiają, że normalni – skądinąd – dorośli ludzie po przeistoczeniu w rodziców stają się wścibscy, nadopiekuńczy czy piekielnie monotematyczni.
Posiadanie dziecka, jak zauważa autor, ma jednakowoż wiele zalet. Jedną z nich jest koniec problemów ze znajdowaniem znajomych, co, jak powszechnie wiadomo, jest zajęciem wymagającym wysiłku, szczególnie w „pewnym wieku”, a tak wystarczy trzymać się dziecka oraz jego kumpli i grono znajomych mamy zapewnione. Jak pokazuje jednak felieton napisany około rok później, zmienność i nietrwałość kilkulatków w sferze relacji społecznych ma też swoje ciemne strony.
Bardzo trafnie i ciekawie autor również ocenia coraz bardziej popularne ostatnimi czasy kursy dla dzieci. Kurs komponowania, modelingu czy na przykład gry w szachy w okresie prenatalnym. Autor postanowił nawet wysłać na jeden z nich swoją latorośl. Niestety, „chociaż panie instruktorki kształciły się na wyspach Brytyjskich i stosowały metodę Kogośtam, to mały nie chciał ćwiczyć. Zresztą inne dzieci też nie. Wolały biegać bez sensu i hałasować, mając za nic przemyślany w najdrobniejszych szczegółach program treningowy. Strasznie infantylne są takie dwulatki”.
W książce znajdziemy również tematy związane z szeroko pojętym procesem komunikowania się i nowych technologii, sporo na temat podróży i różnic kulturowych oraz – mój ulubiony – o kobietach. Poruszane są również tematy niechlubnej historii tatuażu, przyszłości Europy czy wpływu lobby tirówek i zbieraczy maślaków na spowalnianie rozbudowy sieci dróg szybkiego ruchu w Polsce.
Zalewski zajmuje się również tematem mediów, a konkretnie powszechnym narzekaniem, że nas ogłupiają, że nic ciekawego nie pokazują, że ciągle tylko ksiądz Lemański, matka Madzi albo pierwsze dziecko Kate i Williama (przypominam, że felietony ukazywały się jakiś czas temu, ostatnio ci sami narzekacze mieli więc niewątpliwie przyjemność oglądania narodzin drugiego „Rojal Bejbi”). Narzekamy, narzekamy i… nadal oglądamy. Taki mamy klimat, samo biadolenie wystarczy, poprawia nam samopoczucie na tyle, że nie widzimy potrzeby wysilać się na jakiekolwiek zmiany.
Autor porusza również poważne problemy, w których absurd wychodzi poza granice śmiechu. Przykładem jest zjawisko nazwane przez niego polowaniem na ludzką tragedię. Zauważa, iż aby otrzymać nagrody w dziedzinie filmu czy fotografii należy „uchwycić cierpienie, najlepiej jak najstraszliwsze i najbardziej rozdzierające serce. I trzeba to uczynić w ładny, estetyczny sposób”. I zaczynają się licytacje czy bardziej szokujące są kalekie przedszkolaki czy dogorywające na AIDS niemowlaki.. Wyolbrzymienie? Przesada? A może to już rzeczywistość…
Felietony Igora Zalewskiego są błyskotliwe, pełne dobrego humoru, ironii i sarkazmu. Autor porusza tematy zarówno lekkie i zabawne jak i poważne. Wielokrotnie wywoływały u mnie uśmiech lub wręcz głośny śmiech, a czasami zadumę. Choć, jak to zwykle bywa, pojawiały się żarty czy felietony słabsze, a piąta z kolei uszczypliwość względem Zbigniewa Hołdysa (abstrahując od tego czy zasłużona) w ciągu 20 minut bywała lekko nużąca, ale ogólnie książkę polecam z czystym sumieniem.
Proponuję czytać ją „na raty”, taka specyfika zbioru felietonów. Dla mnie bardzo przyjemnie sprawdziło się czytanie po jednym z każdego obszaru tematycznego. W sam raz na jednorazowe posiedzenie przy kawce.
Informacje o książce:
Tytuł: Ani słowa o polityce
Tytuł oryginału: Ani słowa o polityce
Autor: Igor Zalewski
ISBN: 9788361808626
Wydawca: The Facto
Rok: 2015