Anty-recenzja

Szklany deszcz – Magdalena Pawlik

Recenzja książki Szklany deszcz

Szklany deszcz
Magdalena Pawlik

Pamiętam jak dziś – moja babcia zawsze powtarzała, by nie oceniać ludzi po pozorach, a po twarzy nie odkrywać ich zamiarów. Ta myśl zakorzeniła się gdzieś w głębi mnie, wykiełkowała i wyrosła z niej całkiem mocna roślinka. Staram się nie ulegać pierwszemu wrażeniu, pokonywać efekt halo i osądy wydawać dopiero wtedy, gdy są ku temu podstawy. Zazwyczaj ma to również przełożenie na literaturę, którą czytam. Zazwyczaj. W tym przypadku jest nieco inaczej. Pierwsze spotkanie z książką Magdaleny Pawlik pt. „Szklany deszcz” to spojrzenie na okładkę. W mgnieniu oka wiem, że chcę się w nią zagłębić. Obwoluta ma w sobie coś magicznego, działa na mnie jej urok do tego stopnia, iż wpatruję się w nią jak zaklęta i tworzę własną wizję fabuły. Dopiero po kilku chwilach otwieram książkę, by zacząć czytać.

Szklany deszcz to historia Susanne, kilkunastoletniej dziewczynki, mieszkającej od dzieciństwa w sierocińcu. Najmłodsze lata jej życia przedstawione zostają w konwencji Kopciuszka: sprząta, pierze, gotuje, zwija się w ukropie wymagań i oczekiwań, znosi bez słowa sierocińcową opiekunkę – panią Libby. Opiekunka, niczym zła macocha, znęca się nad nią, bohaterka w milczeniu to znosi, akcja – reakcja, akcja – reakcja. Sojuszniczką Susanne jest jej młodsza przyjaciółka, przybrana siostrzyczka – Stacy. Bohaterka odnajduje sens swojego istnienia w opiekowaniu się nią i zastępowaniu jej rodziców. Nadchodzi dzień, kiedy do sierocińca przychodzą obcy ludzie, chcąc zaadoptować małą Stacy. Ludzie z kategorii „bije ode mnie złem, ale mam pełny portfel, którym załatwię wszystko”. Susanne podejmuje decyzję niemal natychmiast. Ucieka wraz z małą siostrzyczką, nie wiedząc nawet dokąd – byle jak najdalej. Bardzo zdziwi się, jak bardzo daleko… Świat Susanne i Stacy zaczyna przenikać się ze światem fantastyki. Pojawia się kolorowe, unoszące się w powietrzu piórko, elfy, magia. Rozpoczyna się przygoda, która raz na zawsze zmienia ich życie. Susanne dowiaduje się, że jest córką królewskiej pary, przed którą stoi wiele wyzwań, by zbawić świat i utracone królestwo. Bawi mnie, w jaki sposób bohaterka przyjmuje te wiadomości oraz migrację do świata magii. Nie ma w niej krzty zaskoczenia czy niedowierzania. No tak, zdecydowanie standardem w życiu nastolatki jest dowiedzieć się, że jest księżniczką w świecie czarów. Czemuż mnie to w życiu ominęło?

Powieść jest hymnem na rzecz przyjaźni i miłości. Opiewa je, uznając ich wartość nade wszystko, ukazując jednak nieco szablonowo. Poprzez wszystkie wydarzenia przedziera się myśl ukazująca, iż dobro jest w stanie zwyciężyć każde zło, a serce nieskalane niegodnymi uczynkami może zmienić historię ludzkości. Wartościową myślą, którą niesie powieść jest również ukazanie przewagi myślenia o innych nad egoizmem. Niemal w każdej sytuacji koncentracja na sobie zostaje ukarana, poświęcenie dla innych nagrodzone. Czarno-białość powieści czasami zakrawa o banał, jest dość oczywista i przewidywalna, brakuje mi w niej nieco oryginalności, świeżej nuty. Ukazywanie wartości, czy też kreowanie wzorców postrzegam jako wartość literatury, jednakże moralizatorskość mnie nie ujmuje. Osobiście wolę, jeśli czytelnik ma prawo do podjęcia własnej decyzji, po której stronie staje – nawet jeśli decyzja jest oczywista. W tym przypadku nie czuję pola do wyboru, autorka narzuca mi sposób myślenia, odbierając możliwość uruchomienia własnych procesów myślowych.

Dość trudno jest mi przebrnąć przez całą powieść. Nie jest to spowodowane brakiem zainteresowania fabułą – przeciwnie – zamysł treści książki wciąga i intryguje mnie od samego początku. Niestety im dalej w las, tym robi się gęściej, a realizacja zamysłu pozostawia wiele do życzenia. Wraz z rozwojem akcji wydarzenia nabierają takiego tempa, że nie nadążam z ich przetrawianiem. Główna bohaterka zostaje poddana wielu próbom – zbyt wielu, jak na tą objętość książki. W efekcie wydarzenia zostają spłycone, opisane dość krótko, jakby od niechcenia. Ogrom miejsc, bohaterów, wydarzeń czy wyzwań sprawia, iż w chwili obecnej nie jestem w stanie przytoczyć więcej niż kilku imion pojawiających się na kartach powieści. Co więcej – każde z wyzwań, które spotykają bohaterkę są wyjątkowo-trudne, wyjątkowo-ciężkie, wyjątkowo-niebezpieczne czy wyjątkowo-niemożliwe. Wyjątkowym byłoby, gdybym nie zaczęła się tym nudzić. Cieszę się, że bohaterka jest chodzącą wyjątkowością, ale ileż można.

Co więcej – drażni mnie pewien– nie wiem czy celowy, jednak zastosowany przez autorkę zabieg. Przed niemal każdym wydarzeniem bohaterka książki odbywa rozmowę z Emesto, swoim przewodnikiem, czy jak kto woli opiekunem. Emesto opowiada jej, co się wydarzy i jak się ma zachować – w efekcie czego czytelnik wie, co będzie działo się przez kolejne kilkanaście stron. Dużą niechęć w powieści wywołuje we mnie również wątek miłosny. Jest banalny i uproszczony, nie daje nawet cienia pola manewru wyobraźni czytelnika. Kobieta, mężczyzna, dwa spojrzenia, buch, kocham Cię, dobranoc. Nie przekonuje mnie to kompletnie. Język autorki również nie przypada mi do gustu. Jest on dosyć zagmatwany, wydarzenia urywają się nagle, zmieniają płaszczyznę w taki sposób, że trudno mi nadążyć za nicią przewodnią fabuły.

Bardzo trudno odnaleźć mi w tej powieści zarówno jej mocne strony jak i samą siebie jako czytelnika. Być może jest tak, iż daję się ponieść złemu wrażeniu książki, co sprawia, że patrzę na nią mocno krytycznym okiem. Przez całą fabułę mam jeszcze nadzieję na zakończenie, które wynagrodzi mi czas spędzony z tą powieścią. Niestety – okazuje się, że mam do czynienia z książką o świetnym zamyśle, słabej realizacji i jeszcze słabszym finale.

Informacje o książce:
Tytuł: Szklany deszcz
Tytuł oryginału: Szklany deszcz
Autor: Magdalena Pawlik
ISBN: 9788379421350
Wydawca: Novae Res
Rok: 2014

Sklepik Moznaprzeczytac.pl

Serwis recenzencki rozwijany jest przez Fundację Można Przeczytać