Nicholasa Sparksa nie trzeba nikomu przedstawiać. Autor bestsellerowych powieści romantycznych, z których wiele doczekało się ekranizacji. Kojarzy się przede wszystkim z „Pamiętnikiem” i „Ostatnią piosenką„, a to tylko kropla w morzu jego twórczości. Miejscem akcji powieści są miejscowości położone w Karolinie Północnej.
Główna bohaterka – Adrienne – dobiega sześćdziesiątki. Dzieci dorosły, ojciec zmarł, a od jej rozwodu minęło siedemnaście lat. Mieszka sama. Nie szuka miłości, pomimo namów synów.
„Nie żałowała bynajmniej, że się starzeje. W dzisiejszych czasach ludzie mówią bez przerwy o rozkoszach młodości, lecz Adrienne nie chciała być znowu młoda. Jeśli już, to w średnim wieku, ale nie młoda. Wprawdzie brakowało jej niektórych rzeczy – wbiegania po schodach, noszenia więcej niż jednej torby z zakupami naraz, energii, pozwalającej dotrzymać kroku wnukom ścigającym się na podwórzu – z przyjemnością jednak zamieniłaby je na doświadczenie, które miała, a ono przychodzi dopiero z wiekiem.”
W pamięci ciągle ma wydarzenia sprzed lat. Miłosną historię, która przydarzyła jej się trzy lata po rozwodzie. W książce zanurzamy się we wspomnieniach bohaterki, które tkwiły w niej przez tak długi czas, a które postanowiła w końcu wyjawić swojej córce. Obecne wydarzenia przeplatają się więc z retrospekcją dotyczącą przeszłości.
Adrienne na prośbę przyjaciółki zgadza się pomóc w prowadzeniu pensjonatu w Rodanthe – nadmorskim miasteczku położonym w Karolinie Północnej. Poznaje tam Paula. Paul jest chirurgiem, który całe swoje życie poświęcił pracy. Stracił w ten sposób rodzinę. Syn wyjechał do innego kraju, a żona wniosła pozew o rozwód. On również, podobnie jak Adrienne, przybył do Rodanthe w poszukiwaniu wytchnienia. Pobyt w pensjonacie miał być dla niego jedynie przystankiem w drodze do syna, z którym chciał odbudować relacje. Losy Paula i Adrienne splatają się, a następnie łączą nierozerwalną więzią. Udowadniają, że miłość możliwa jest w każdym wieku, niezależnie od tego, jak bardzo złamane jest serce. Już po kilku spędzonych razem dniach są pewni, że chcą być ze sobą do końca. Dlaczego więc sześćdziesięcioletnia Adrienne mieszka sama w pustym domu? Co takiego wydarzyło się w Rodanthe?
Na książkę trafiłam przypadkiem. Nigdy nie byłam fanką romansów, jednak postanowiłam przekonać się do twórczości osławionego, polecanego przez wszystkich Sparksa. Zaczęłam właśnie od „Nocy w Rodanthe”. Powieść urzekła mnie głębokimi przemyśleniami bohaterów. Życie ich nie oszczędzało, a kiedy się spotkali – oboje poranieni przez własne przejścia, z bagażami doświadczeń i wspomnień, ze złamanymi sercami – pokochali się niesamowitą miłością, która przetrwała w nich pomimo późniejszych wydarzeń. Z jednej strony można stwierdzić, że ich uczucie przypomina młodzieńcze zauroczenie, które pojawia się szybko i równie szybko się wypala. A jednak jest to historia dwojga ludzi, którzy byli w stanie pokochać się w dojrzały, choć namiętny sposób.
W mojej subiektywnej ocenie po „Noce w Rodanthe” nie powinny sięgać osoby, które tak jak ja dopiero zaczęły poznawać twórczość Sparksa i na dodatek do tej pory czytały głównie kryminały i thrillery. Pomimo iż książkę jako całość mogę uznać za wartościową powieść, momentami brakowało mi akcji. Tutaj w zasadzie przez większość stron nic się nie dzieje. Rodzi się miłość i to na niej skupia się autor. Czasem w myślach „poganiałam” bohaterów, żeby zaczęli coś robić, jakby rzeczywiście miało ich to popchnąć do jakiegoś działania. Szeroko pojętej akcji się nie doczekałam, ale im bliżej końca byłam, tym bardziej rozumiałam, dlaczego powieść powstała w takiej, a nie innej formie i wybaczyłam jej brak napięcia. Skupiłam się na tym, co było w niej najważniejsze. Starałam się zrozumieć bohaterów.
Powieść może nie trzyma w napięciu, może brak w niej nieoczekiwanych zwrotów akcji, ale mimo wszystko nie sposób się od niej oderwać. Jest pełna ciepła i nadziei, a jednocześnie wzrusza do łez. Udowadnia, że miłość może się zrodzić w najmniej spodziewanym momencie, nawet w zwykłym pensjonacie w Rodanthe, który miał być jedynie przystankiem, a nie początkiem nowej drogi.