Czy dwóch całkowicie różnych mężczyzn, którzy przypadkowo spotykają się (a właściwie wpadają na siebie) na ulicy może coś łączyć? Jak udowadnia w swojej debiutanckiej książce „Dwie świątynie” Mateusz Bajas – może. I to bardzo dużo. Choć żaden z nich nie zdaje sobie z tego sprawy, ich życia – pozornie zupełnie różne – wykazują bardzo wiele podobieństw. Może kogoś, na kogo wpadliście dzisiaj, też łączy z Wami znacznie więcej, niż podejrzewacie?
Książka Mateusza Bajasa to historia Piotrka i Marcina, dwóch obcych sobie mężczyzn, których życia w pewnym sensie są jednak podobne. W pewnym momencie obaj z nich postanawiają bowiem zacząć realizować swoje marzenia – przy czym w przypadku pierwszego z nich jest to kariera w świecie hip-hopu, w przypadku drugiego zaś – własna firma, działająca prężnie na polu energetyki. Obaj szybko odnoszą w swoich dziedzinach niebywałe sukcesy i obaj też a pewnym etapie zaczynają się w tych sukcesach gubić i zatracać umiejętność rozróżnienia tego, co dobre, od tego co łatwe, ale niekoniecznie właściwe. Nie odnajdują się w relacjach z innymi i nie potrafią odróżnić, kto jest ich przyjacielem, a kto chce ich jedynie wykorzystać. Historie obu mężczyzn uświadamiają, jak wiele obliczy może mieć sukces i jak wielką cenę można czasem zapłacić za jego osiągnięcie.
Historie, opisane w książce, są w pewnym sensie niezwykle uniwersalne. Poprzez pokazanie podobnego zjawiska na przykładzie dwóch zupełnie różnych osób autor osiąga bardzo istotny cel – uświadamia czytelnikowi, że taki los może w zasadzie spotkać każdego, niezależnie od tego, czym się dana osoba zajmuje. W każdej branży i dziedzinie istnieje możliwość osiągnięcia sukcesu ale także ryzyko zatracenia się w nim. „Kimkolwiek więc jesteś, czytelniku, niech Ci to da do myślenia” – zdaje się sugerować autor. Ten uniwersalizm książki jest niewątpliwie jej ogromnym plusem.
Niestety, w moim odczuciu powieść ma również wiele minusów, które utrudniają rozkoszowanie się lekturą. Przede wszystkim wyraźnie daje się wyczuć, że Mateusz Bajas jest powieściopisarzem o niewielkim doświadczeniu. Pomysł na książkę jest ciekawy, ale narracja prowadzona jest dość nierówno, a pewne fragmenty wydają się być niedopracowane. Pewne okresy z życia bohaterów opisane są tak szczegółowo, że czytelnika zaczyna aż męczyć objętość ich przemyśleń, po innych zaś autor prześlizguje się, opisując w dwóch zdaniach kilka tygodni czy miesięcy. Zabieg ten zapewne ma na celu dokładniejsze zajęcie się bohaterami w ważniejszych dla fabuły momentach ich życia, ale jednak pozostawia poczucie pewnego niedociągnięcia. Sporo do życzenia pozostawiają również dialogi – w zasadzie o nich także można powiedzieć, że ich poziom jest nierówny w różnych częściach książki. O ile w większości fragmentów czyta się je ze sporą przyjemnością, o tyle niektóre tak bardzo rażą nienaturalnością, że aż trudno przez nie przebrnąć, nie uśmiechawszy się z lekka. Język, jakimi porozumiewają się bohaterowie, jest bowiem miejscami sztuczny i trudno wyobrazić sobie, by ktoś w rzeczywistości wypowiadał określone zdanie czy frazę.
Ostatnia rzecz, którą należałoby skrytykować, to korekta książki. Tutaj wydaje się, że winić należałoby już nie tyle samego autora, co wydawnictwo, które w moim odczuciu nie do końca stanęło na wysokości zadania i nie zapewniło korekty tekstu na właściwym poziomie. Błędy takie jak usterki interpunkcyjne czy powtórzenia wyrazów nie zdarzają się może w „Dwóch świątyniach” na każdym kroku, ale jednak się pojawiają i uważne oko osoby wyczulonej na poprawność językową tekstu z pewnością szybko je dostrzeże – a zadaniem wydawnictwa jest zapewnić, by takowe się nie pojawiały. Mam jednak poczucie, że tego typu wady są nieodłączną domeną wydawnictw tzw. vanity press, których chyba najbardziej znanym przedstawicielem jest właśnie wydające „Dwie świątynie” Novae Res.
Na zakończenie warto jeszcze zwrócić uwagę na całkiem niezłą, przyciągającą uwagę okładkę. Twarz mężczyzny w okularach, w których szkłach odbijają się sceny oddające realia życia bohaterów książki niewątpliwie stanowi bardzo mocny punkt książki, intryguje i zachęca do sięgnięcia po nią. Za to więc duży punkt.
Reasumując, „Dwie świątynie” nie są książką złą – zostały napisane z pewnym pomysłem, ale niestety są niedoskonałe i niedojrzałe pod wieloma względami. Widać, że autor ma w sobie potencjał, ale w mojej opinii powinien jeszcze trochę podszlifować swoje umiejętności. Nie poleciłabym może tej książki osobie, która – posiadając niewiele wolnego czasu na lekturę – zapytałaby mnie o pozycję, którą w takiej sytuacji rekomenduję. Jeśli jednak macie sporo wolnego czasu – przeczytajcie. Myślę, że pomimo wszystkich niedoskonałości, nie uznacie czasu, jaki poświęciliście „Dwóm świątyniom”, za zmarnowany.
Informacje o książce:
Tytuł: Dwie świątynie
Tytuł oryginału: Dwie świątynie
Autor: Mateusz Bajas
ISBN: 9788380833388
Wydawca: Novae Res
Rok: 2016