Literatura obyczajowa

Pani Einstein – Marie Benedict

Recenzja książki Pani Einstein - Marie Benedict

Pani Einstein
Marie Benedict

Z książ­kami trak­tu­ją­cymi o wiel­kich naukow­cach zwykle jest ten sam pro­blem, usil­nie sta­rają się poka­zać, że za wiel­kim czło­wie­kiem i jego geniu­szem zawsze w jakimś stop­niu stał ktoś inny. Edi­son pod­kra­dał pomy­sły innych, Tesla wcale nie był takim wiel­kim wizjo­ne­rem jak chcie­li­by­śmy myśleć, Da Vinci i jego wyna­lazki to nic innego jak niepotwier­dzone domy­sły, a Oppen­he­imer wsty­dził się uczest­nic­twa w stwo­rze­niu bomby ato­mo­wej. Histo­rie pisane w ten spo­sób oraz moda na nie, szybko nie miną, osią­gnęły bowiem pewien bli­żej nie­okre­ślony pułap, który zado­wala zarówno czy­tel­ni­ków jak i wydaw­ców. Nie ma w tym nic zdroż­nego, każdy lubi poczy­tać o mniej zna­nych aspek­tach życia sław­nych ludzi, w szcze­gól­no­ści naukow­ców, czego dowo­dem jest wła­śnie wysyp ksią­żek i fil­mów o nich samych wła­śnie.

Młoda Mileva Marić staje się jedną z pierw­szych kobiet które posta­na­wiają prze­trzeć szlaki na grun­cie nauko­wym. Do tej pory była to dzie­dzina zare­zer­wo­wana jedy­nie dla męż­czyzn przez co musi sta­wić czoła drwi­nom i patriar­chal­nemu podej­ściu do jej osoby. Na stu­diach poznaje mło­dego męż­czy­znę, Alberta, który widzi w niej coś wię­cej ani­żeli cie­ka­wostkę spo­łeczną. Oby­dwoje dzielą tę sama pasję, fizykę, co z cza­sem prze­ra­dza się w więk­sze uczu­cie, które dzie­lić bedą już tylko mię­dzy sobą. Książka „Pani Ein­stein” wbrew pozo­rom nie jest książką o nauko­wym zaple­czu naj­więk­szego umy­słu naszych cza­sów, ale o tym jak mógł wyglą­dać zwią­zek part­ner­ski pomię­dzy oso­bami dzie­lą­cymi wspólna pasję.

Z histo­rycz­nego punktu widze­nia Marić pozo­staje na bar­dzo odle­głym pla­nie wzglę­dem swo­jego męża. Nie udało jej się ukoń­czyć stu­diów, przez co została zepchnięta przez histo­ry­ków w mroki nie­istot­nych żon swo­ich mężów. W isto­cie tak było, ponie­waż wzloty i upadki tego mał­żeń­stwa do dziś nie są jasne, ale wia­domo tyle, że jej mał­żeń­stwo nie nale­żało do uda­nych w sfe­rze uczu­cio­wej, jed­nak, jak nie­któ­rzy spe­ku­lują, bez niej nie powsta­łaby teo­ria względ­no­ści. Cie­ka­wostką jest rów­nież fakt, że Marić żyła w cza­sach, w któ­rych Maria Skło­dow­ska-Curie doko­ny­wała swo­ich wiel­kich odkryć w dzie­dzi­nie che­mii.

Pro­ble­mem zasad­ni­czym z tego typu książ­kami nie jest próba przed­sta­wie­nia wiel­kich per­son świata nauki w innym świe­tle, ale próba uję­cia ich pod kątem który stara się nagiąć, zakła­mać rze­czy­wi­stość, wdra­ża­jąc do ich bio­gra­fii rze­czy nie tylko nie­po­twier­dzone, co nie­praw­dziwe. Można to stwier­dze­nie posą­dzić o próbę obrony kon­ser­wa­tyw­nego poglądu, że histo­ria to prze­cież histo­ria i nie ma co jej ubar­wiać, ale mówimy prze­cież o lite­ra­tu­rze, która wszak opiera się na nakre­śla­niu świa­tów nie­praw­dzi­wych, opo­wia­da­niu histo­rii które się nie wyda­rzyły. Czy tak wła­śnie można postrze­gać książkę Pani Marie Bene­dict? Naj­pew­niej tak, ponie­waż autorka nie przed­sta­wia żad­nych rze­czo­wych argu­men­tów, czy przy­pi­sów świad­czą­cych na korzyść jej punktu widze­nia

Nie mniej jed­nak książka „Pani Ein­stein” jest cie­kawą wyprawą w świat nauki, ponie­waż robi to w spo­sób wysma­ko­wany. Nie narzuca bez­po­śred­nio żad­nej racji, robi to raczej w spo­sób pod­pro­gowy, co mnie oso­bi­ście iry­to­wało, ale gdyby spoj­rzeć na całość dzieła Pani Bene­dict z dystansu, można powie­dzieć, że ma w sobie sub­tel­ność. Czuć tutaj deli­katną nutę femi­ni­zmu tak popu­lar­nego w lite­ra­tu­rze zachodu, pró­bu­ją­cego upchnąć na siłę boha­terkę która oka­zuje się być fila­rem męż­czy­zny, bez któ­rego ten bez­sprzecz­nie runąłby aż po same fun­da­menty. Z dru­giej zaś strony trudno zaprze­czyć tezie przed­sta­wio­nej przez autorkę, że najwięk­sze doko­na­nia Ein­steina powstały pod­czas związku z Panią Marić.

Czy prawdą jest, że za naj­więk­szymi odkry­ciami w dzie­dzi­nie fizyki nie stał Ein­sten tylko jego żona? Naj­pew­niej tak nie jest, ale z czy­stym sumie­niem można zało­żyć, że jego żona zna­cząco się do tych odkryć przy­czy­niła. Nic, co jest rewo­lu­cją w świe­cie nauki nie ma jed­nego ojca suk­cesu. Zaw­sze w cie­niu takiego odkry­cia stoją inne osoby, a książka Pani Bene­dict stara się poka­zać jak to mogło być w przy­padku jednego z naj­więk­szych odkryć z dzie­dziny fizyki XX wieku. Warto prze­czytać, żeby nabrać dystansu do świata nauki i zro­zu­mieć jak wielką moty­wa­cją może być druga osoba, szcze­gól­nie ta którą się kocha.

Informacje o książce:
Tytuł: Pani Einstein
Tytuł oryginału: The Other Einstein
Autor: Marie Benedict
ISBN: 9788324041770
Wydawca: Znak Horyzont
Rok: 2016

Sklepik Moznaprzeczytac.pl

Serwis recenzencki rozwijany jest przez Fundację Można Przeczytać