Anty-recenzja

Polskie rysy bez ryz – Tatiana Szkapienko

Polskie rysy bez ryz

Polskie rysy bez ryz
Tatiana Szkapienko

Autorką esejów zebranych w wydaniu zatytułowanym Polskie rysy bez ryz jest rosyjska polonistka, dzięki czemu my jako Polacy mamy rzadką okazję spojrzeć na swój język oczami obcokrajowca, i to obcokrajowca posługującego się poprawną polszczyzną lepiej niż niejeden z nas. Spotkanie z opowieścią o naszej mowie było z pewnością ciekawym doświadczeniem, choć nie do końca spełniło moje oczekiwania co do lektury. Jest to zbiór krótkich esejów, traktujący głównie o postrzeganiu języka polskiego przez nie-Polaka.

Autorka zadaje wiele pytań, których my sami być może nigdy w życiu nawet byśmy nie postawili (jak np. dlaczego wyrażenie w bród piszę się przez „ó” zamknięte, skoro nasuwa skojarzenia ze słowem: brud” pisanym przecież przez „u”), albo dlaczego tak wiele idiomów związanych ze słowem „pies” ma pejoratywne konotacje. Niestety, jeśli ktoś się spodziewa, że znajdzie tu odpowiedzi na te i podobne pytania, będzie musiał się rozczarować. Co więcej, wiele z tych rozważań polskiemu Czytelnikowi mogą wydać się bezzasadne, jak np.:

Na chłopski rozum, przymiotnik płonny powinien charakteryzować to, co tak czy inaczej ma się spełnić. No bo jakim cudem słowo oparte na rdzeniu płon może oznaczać coś daremnego i bezskutecznego? A może raczej działa tu logika nie chłopa, tylko strażnika? Płonne nadzieje na płony spłonęły…

Nie wydaje mi się, aby skojarzenia Polaków ze słowem płonny w pierwszym odruchu kierowały się ku chłopskiemu słowu plon, stąd opisywana sprzeczność jest moim zdaniem bardzo naciągana.

Układ treści wydaje się dobrze przemyślany, wątki historyczne, zarówno te nawiązujące do historii świata, jak i ewolucji języka, uporządkowane są chronologicznie. Pierwszy rozdział to dość swobodna interpretacja historii Adama i Ewy, niestety zbyt mocno przyprawiona pikantnymi podtekstami, co mnie osobiście wprawiło w zniesmaczenie. Ta sama tendencja do wulgarnego erotyzowania treści przeplata się przez całą książkę, niekiedy odbierając przyjemność czytania osobom, które niekoniecznie szukają podobnych treści w tego typu książce.

Na pozytywną ocenę zasługują natomiast ciekawe wątki historyczne, opowiadające o międzynarodowych koligacjach małżeńskich i pozamałżeńskich kilku rodów możnowładców i artystów. Dowiadujemy się z nich między innymi tego, jak Polki sprawowały się w roli muz polskich i francuskich poetów, lub też ilu kochanków miała Izabela Czartoryska i jak potoczyły się losy jej synów.

Można dostrzec pewną logikę i spójność w doborze tematów, to w istocie treść poszczególnych rozdziałów nie mówi o niczym, praktycznie nie wnosi żadnych kwestii merytorycznych do naszej wiedzy o języku. Zdania zdają się być zbudowane na zasadzie wolnych skojarzeń i przypadkowo podporządkowane jakiejś naczelnej myśli przewodniej.

Ciekawy i wartościowy wątek jest poruszony w jednym z ostatnich rozdziałów, zatytułowany „Wojna polko-ruska pod flagą HONIMII”, gdzie czytamy, na jakie pułapki językowe można się natknąć przez tzw. „fałszywych przyjaciół” językowych, czyli wyrazy o podobnym brzmieniu w dwóch językach, lecz różnych (a często przeciwstawnych) znaczeniach. Np.:

Kiedy Rosja gościnnie odpirała swoje granice dla Polaków, zwłaszcza obszar Syberii, ci stanowczo odpierali ataki jej gościnności. I odwrotnie, to, co Polacy popierali, wydawało się Rosjanom niedopuszczalnym pogwałceniem prawa (ros. popirać – pol. pogwałcić). Kiedy Rosja usiłowała zaprowadzić w Polsce swoje zakony (ros. zakon – pl. prawo), natykała się na czarne sutanny zakonników pałających katolicka żądzą wymierzenia symetrycznego ciosu, jak Pan Bóg przykazał. A kiedy na ten cios Rosja dawała swój otwiet (odpowiedź), Polakom kojarzyło się to z krokami podejmowanymi w odwecie.

Czytając kolejne rozdziały miałam wrażenie, jakbym oglądała średniej jakości skecz kabaretowy (których zdecydowanie nie jestem zwolenniczką). Ośmielę się też na zarzut, że przerost formy nad treścią nie sprzyja czerpaniu przyjemności z rozwiązywania rzekomej łamigłówki umysłowej, której zgodnie z zapowiedzią umieszczoną na okładce, ma dostarczać niniejsze wydanie.

Książka zdecydowanie nie jest przeznaczona dla dzieci ze względu na obecność niecenzuralnych treści. Nie polecałabym jej także dorosłym o wysokich wymaganiach co do poziomu estetycznego czytanej literatury.
Niemniej jednak, to, co odrzuca mnie, może równie dobrze przypaść do gustu innym czytelnikom. Osobiście oceniam negatywnie zbyt obsceniczny styl  prezentowanych treści, daleki od dobrego smaku. Zabrakło mi też głębszego wnikania w kwestie językowe, na przykład dotyczących etymologii analizowanych wyrażeń. Na uznanie zasługuje natomiast rozdział poświęcony niespójnościom znaczeniowym „międzynarodowych” zwrotów oraz nawiązania do faktów historycznych, co do których swoją drogą autorka posiada imponującą wiedzę.

Być może argumentem, który uprawnia autorkę do takich zabiegów, jest po pierwsze jej rosyjskie pochodzenie, a po drugie swoboda formy właściwa esejom. Jako osoba, której język polski nie jest językiem ojczystym, może mieć do czynienia z przedstawionymi problemami, dlatego też jej eseje prawdopodobnie znajdą większe uznanie wśród obcokrajowców uczących się polskiego. Być może okażą się one także dobrą rozrywką dla zwolenników telewizyjnych kabaretów, którzy lubią mniej lub bardziej wyszukane zabawy słowem. Mimo, iż nie poleciłabym książki swoim znajomym, to z chęcią przeczytałabym kolejną pozycję, na przykład w całości poświęconą nieznanym historiom znanych postaci.

Informacje o książce:
Tytuł: Polskie rysy bez ryz
Tytuł oryginału: Polskie rysy bez ryz
Autor: Tatiana Szkapienko
ISBN: 9788377229606
Wydawca: Novae Res
Rok: 2013

Sklepik Moznaprzeczytac.pl

Serwis recenzencki rozwijany jest przez Fundację Można Przeczytać