Recenzje książek

Fanaberia – Łukasz Kotkowski

Recenzsja książki Fanaberia

Fanaberia
Łukasz Kotkowski

Od czasu kiedy czytam książki świadomie, zastanawiając się nad nimi dłużej, niż przez czas wpatrywania się w kartki, zaczęłam zwracać uwagę na okładkę i opis tego, co biorę w ręce. Bardzo często jest tak, że właśnie po tym krótkim opisie, czy też wizji projektującego okładkę decyduję, czy chcę spotkania z tą, konkretną lekturą. Dokładnie tak było w tym przypadku. Krótki opis Fanaberii Łukasza Kotkowskiego wołał do mnie: „przeczytaj mnie! Już! Teraz!”.  Przyznaję, okładkę dziwnym sposobem pominęłam – jakiś mechanizm obronny zadziałał. Nastawiałam się na coś, co idealnie wpisuje się w kanon uwielbianych przeze mnie książek – dobry thriller, intryga, psychologiczne analizy bohaterów. Okazało się jednak, że dostałam wytwór kompletnie inny, zupełnie niezgodny z moimi preferencjami czytelniczymi. Co ciekawe – nie przeszkodziło to, by Fanaberia stała się jednym z najlepszych debiutów literackich, z jakimi się spotkałam.

W przedziwnych okolicznościach dochodzi do śmierci Martyny, dwudziestoletniej studentki. Policja określa zgon, jako powstały z przyczyn naturalnych. Bądźmy jednak szczerzy – czyje serce zatrzymuje się bez powodu po dwudziestu latach bicia? Organy ścigania uznają sprawę za wyjaśnioną i zamkniętą, umywają ręce od podejmowania dalszych działań,  jednak najbliższa przyjaciółka dziewczyny, Dorota, nie daje za wygraną. Jakieś wewnętrzne przekonanie mówi jej, że sprawa nie jest tak czysta, na jaką wygląda (serio? Dla mnie nie wygląda ani przez chwilę!). Co więcej, w posiadaniu dziewczyny znajdują się materiały dowodowe, nieujawnione dotychczas władzom – aż się proszą o ich wykorzystanie. Materiałami tymi są listy, które mogą okazać się kluczowe w śledztwie, jeśli tylko spojrzy się na nie z odpowiedniej strony, zdejmując z umysłu przesłonę rezerwy, uprzedzeń i niewiary. Pierwszą osobą, u której Dorota szuka pomocy jest jej brat, Marek. Zaznajamiając się z przechowywanymi przed Dorotę listami jest przekonany o tym, że historia śmierci Martyny kryje coś więcej, niż udało się odkryć policji. Jest zdecydowany by podjąć kroki w kierunku rozwiązania zagadki, jednak staje się rzecz, której nikt nie przewidział. Już pierwszej nocy wypada z gry… Przerażona Dorota udaje się po pomoc do detektywa (warto zauważyć, iż nieprzypadkowego),  który poza doświadczeniem śledczym i niezwykłą intuicją posiada coś więcej. Dar. Przekleństwo. Nadprzyrodzone umiejętności odczuwania tego, co zmysłom nieosiągalne. Tomasz Radziejewski, bo o nim mowa, w pierwszej chwili podchodzi do sprawy sceptycznie, jednak w efekcie myśli przebiegających przez jego głowę i serii zdarzeń tworzących tło wydarzeń poświęca się jej całkowicie. Nie przez przypadek. Szybko wychodzi na jaw, iż tajemnicza śmierć, w jeszcze bardziej tajemniczy sposób wiąże się z bestwialstwem popełnionym pięć lat wcześniej – rzezią niewiniątek. Aby wydarzeniom dodać dramatyzmu, okazuje się, że w okolicy zaczynają ginąć małe dzieci, a detektyw zaczyna wpadać w swoiste deja vu, prowadzące go wprost do sedna wydarzeń sprzed kilku lat. Radziejewski, żyjąc wciąż otwartą sprawą zatraca się, podejmując próbę rozwiązania nowej- nie nowej zagadki.

Powieść przekonuje mnie do siebie już od pierwszych stron. Prolog – choć lekko konwencjonalny, tworzy ciekawą fasadę dla nadchodzących wydarzeń. Nie znajduję w nim co prawda elementów wzbudzających reklamowany przez blurb strach, lecz ziarenko niepokoju pada na ziemię mojego umysłu, nasiąka wyobraźnią i zaczyna kiełkować. Pomimo obszerności książki, akcja jest na tyle wartka, że ani przez moment nie czuję się przetrzymywana w miejscu. Wydarzenia dopełniają się, splatają, rozchodzą by znów zatoczyć wspólny okrąg – jest to jednak w pełni spójne i logiczne. Same wydarzenia dzieją się na tyle szybko, bym nie zdążyła się znudzić przestojem, a na tyle wolno, żebym potrafiła przywiązać się do podsuwanych mi informacji i obok biegu wydarzeń tworzyć w głowie ich własną interpretację. Co więcej, mimo iż jest to debiut literacki, język jakim posługuje się autor jest naprawdę udany. Owszem, rzuca mi się w oczy kilka błędów (i tu zapala mi się żarówka – czy korektor tekstu spał, jak go czytał?), lecz sama forma stylistyczna w pełni mnie przekonuje. Jest przystępna, bliska czytelnikowi i zwyczajnie… nienadęta.

Elementem, który wzbudza we mnie niemałą konsternację jest kreacja dwójki głównych bohaterów – Tomasza i Doroty. Radziejewski jest w mojej opinii postacią genialną, przemyślaną od początku do końca, barwną, a co najważniejsze spójną. O ile nie lubię elementów zakrawających w powieści o science-fiction, o tyle w tym przypadku nadprzyrodzone umiejętności detektywa idealnie wpisują się w jego kreację. Bohater jest postacią charyzmatyczną, pełną wdzięku, inteligentną i dowcipną. Chwilami zdarza się, iż anegdotki bądź żarty przytaczane przez Radziejewskiego rozbawiają mnie do tego stopnia, iż tracę zaangażowanie emocjonalne w treść, a napięcie wywołane przez fabułę lekko mi umyka. Konstrukcja akcji sprawia jednak, że niemal natychmiast odnajduję się na nowo. Drugą bohaterkę – Dorotę odbieram jednak kompletnie inaczej.  Widzę ją, jako głupią blondynkę, której brakuje tylko różowego futerka i białych kozaczków do wędrówki przez błota. Stereotypowe? Właśnie tak! Bohaterka jest ckliwa, rozszczebiotana, mdleje przy każdej możliwej okazji oraz – w stu procentach przewidywalnie – dotychczas niedostępna dla mężczyzn, zakochuje się właśnie w Radziejewskim. Wraz z biegiem wydarzeń jej uczucie rozwija się, chwilami przesłaniając mi akcję swoją nadmierną cukierkowością. I o ile sam wątek miłosny przeprowadzony jest tak, by nie zepsuć akcji, a nawet spotęgować emocje, to sama Dorota wywołuje we mnie rozwijającą się w błyskawicznym tempie frustrację. Nie wiem czy jest to zamysłem autora – jeśli tak, to nieodparcie rodzi się we mnie pytanie – „po co”?! (a nóż widelec, może mi odpowie?) – jeśli nie, to w moim odbiorze jest to postać kompletnie nieudana.

Wisienką na torcie, a przy okazji gratką dla fanów thrillerów jest zakończenie książki. Nie zdradzając szczegółów, by nie zepsuć zabawy przyszłym czytelnikom dodam tylko, że udaje mu się podołać poprzeczce ustawionej przez klasyków thrilleru i horroru, takich jak King, Koontz, Stoker czy Lomley. W mojej opinii autorowi należą się w pełni zasłużone gratulacje za naprawdę dobry i wartościowy kawałek literatury.

Informacje o książce:
Tytuł: Fanaberia
Tytuł oryginału: Fanaberia
Autor: Łukasz Kotkowski
ISBN: 9788379423088
Wydawca: Novae Res
Rok: 2014

Sklepik Moznaprzeczytac.pl

Serwis recenzencki rozwijany jest przez Fundację Można Przeczytać