No, wreszcie wyjaśniła się sprawa kaszkietu Briana Johnsona!
Legendarny wokalista dostał go od brata Maurice’a w trakcie koncertu w klubie robotniczym Lobley Hill w Newcastle, aby uchronić oczy przed mieszaniną potu, szkła i kleju, które Brian miał we włosach. Wszystko na długą chwilę przed AC/DC. Co za historia! A w wydanej w 2022 roku autobiografii operującego niesamowitym głosem frontmana takich kawałków jest więcej. Książka „Żywot Briana” zasuwa niczym numery AC/DC – narracja jest dynamiczna, hard rockowa i pełna niesamowitych anegdot.
Robotnik z Geordie, bo tak o sobie też mówi Brian Johnson, opisał swoje życie od narodzin do mniej więcej wydania pierwszego albumu z australijską kapelą, czyli „Back in Black” w 1980 roku. Pozostała część jego kariery w AC/DC została ledwie muśnięta, stanowiąc formę klamry w książce. Brian Johnson wspomina wszak o swojej walce ze zdrowiem, kiedy praktycznie kilka lat temu stracił słuch, o zmaganiach, aby wrócić na scenę i o trudnych odejściach kolegów z podwórka i z zespołu. Natomiast głęboko rozpisuje się o swoim dzieciństwie, dorastaniu w robotniczej dzielnicy Newcastle i początkach w muzyce, które nie zawsze były optymistyczne. Tak oto wspomina koncert jednej z jego pierwszych kapel Section 5:
„Jestem niemal pewny, że tamtego wieczora graliśmy głównie kawałki Chucka Berry’ego […] W ramach dobrej anegdotki chciałbym móc wam powiedzieć, że publiczność wybuczała nas i przegoniła ze sceny. Prawda jest taka, że w ogóle ledwo zauważyła naszą obecność. Mieli na nas totalnie i szczerze wyjebane”
Tego typu narracji jest w tej autobiografii znacznie więcej. Brian Johnson jest szczery i naturalny. Czytając tę książkę trudno nie polubić tego faceta. Wydaje się niezłym kolegą z podwórka, człowiekiem, który nie bał się fizycznej pracy, ale i dobrej zabawy. Wciąż mowa o facecie, który współtworzył z AC/DC jeden z najlepszych albumów w historii, „Back in Black”, a także całe mnóstwo innych fenomenalnych nagrań. Dlatego też potężnym atutem książki „Żywot Briana” są wątki społeczne – problemy angielskich bohaterów wojennych tuż po II wojnie światowej, napięcia społeczne w Wielkiej Brytanii, rodzący się nowy styl w muzyce, czy też standardowe życie robotnika z Geordie. A to potrafiło być całkowicie do kitu i zarazem pełne przygód. Takie rzeczy tylko na północy Anglii.
Brian w swojej historii opowiada o sukcesach, porażkach i jeszcze większych porażkach jego pierwszych zespołów, których kawałki z perspektywy czasu wcale nie wydają się takie gówniane, jak je opisuje były wokalista Section 5, U.S.A., czy Geordie. Nie obawiajcie się więc ryzyka, że nie jest to książka o AC/DC, tylko o początkach i rozwoju kariery muzycznej Briana Johnsona, która wydaje się równie barwna i postrzelona. W każdy razie kiedy wchodzą czasy angażu wokalisty do australijskiej kapeli to autobiografia jeszcze mocniej przyspiesza. W sumie Brian pogodził się z rolą robotnika przy samochodach, rozkręcił nawet swój mały biznes, ale jakieś losowe koincydencje zaprowadziły go tam – do AC/DC. Jaka była jego reakcja, gdy dowiedział się, że został przyjęty?
„Czułem, że zaraz eksploduję. W całym domu nie było ani kropli alkoholu – poza butelką Famous Grouse, którą kupiłem dla taty. A jej przecież nie mogłem wypić. Chociaż… to jednak nagła sytuacja. Staruszek z pewnością zrozumie. A, jebać to, pomyślałem i napiłem się”
Sam proces nagrywania „Back in Black” na kartach autobiografii został opisany niesamowicie. Oczywiście czytając kolejne strony dzieła wróciłem do tej płyty i katuję ją teraz nieustannie, przy okazji sprawdzając też „PWR/UP”, czyli ostatni album AC/DC nagrany już z Brianem Johnsonem po ciężkim etapie odzyskiwania słuchu. Całość brzmi rewelacyjnie. Taka też jest autobiografia Briana. Po prostu rewelacyjna. Książka, która daje nadzieję, motywuje do osiągnięcia sukcesu, walczenia z przeciwnościami i dążenia do swoich marzeń, nawet wtedy, gdy inni nie chcą, abyś te marzenia osiągnął. Ponadto to idealna lektura, aby strzelić sobie kolejnego drinka. Co polecasz, Brian?
Kontakt z recenzentem: konrad.morawski@wp.pl