
Witajcie w Rosjii
Dmitry Glukhovsky
Dmitry Glukhovsky zasłynął trylogią „Metro”, dystopijną fantastyką, na długo zapisującą się w pamięci. Jest pisarzem rosyjskim, jego wypowiedzi na temat sytuacji w Rosji, a także toczącej się inwazji w Ukrainie, nie są z pewnością po myśli Kremla. Za „Witajcie w Rosji” zabrałam się więc z wielką ciekawością, bowiem ostatnio literatura analizująca podejście rosyjskich władz do polityki, gospodarki, kultury i społeczeństwa zajmuje mnie bez reszty.
Wiedziałam, że Glukhovsky nie napisze zwyczajnej literatury faktu czy eseju. A jednak tytuł podpowiada, że będzie o Rosji, którą autor tak dobrze zna. Tak naprawdę nie miałam więc pojęcia, czego mogę oczekiwać.
Na tom składa się szesnaście opowiadań. Oczywiście traktujących o Rosji. W tytule oryginalnym autor użył określenia „ojczyzna”, co moim zdaniem znacznie podkreśla rozczarowanie Glukhovskiego swoim krajem. Ale nie byłby sobą, gdyby nie opisał tego w specyficzny sposób. Tak więc otrzymujemy obraz Rosji w krzywym zwierciadle, można powiedzieć, że nawet groteskę z elementami fantastyki i horroru. Ale gdy zaczynamy się zastanawiać, to widzimy, że właściwie to wszystko prawda, jak to w literaturze – trochę przerysowana, podkoloryzowana i satyrycznie wykoślawiona, jednak sama esencja współczesnej, zepsutej do cna Rosji. A to musi przerażać. I przeraża, szczególnie w kontekście dziejącego się właśnie na naszych oczach ludobójstwa ukraińskiego narodu.
I tak, jak w opowiadaniu „From Hell”, gdzie mała Alicja pyta:
„Dlaczego w telewizorze wszystko jest takie kolorowe? I dlaczego u wszystkich zawsze wszystko jest dobrze? Czy to możliwe?”,
a dziadek odpowiada jej, że:
„telewizor to okno na inny świat. Na czarodziejską krainę po drugiej stronie lustra”,
tak też rzeczywistość postrzegają Rosjanie wpatrzeni w państwową telewizję. Czy widzą swoich rodaków gwałcących kobiety i strzelających do niewinnych dzieci, równających z ziemią całe mieszkalne dzielnice? Nie. Widzą to, co pokazują im w reżimowych mediach, czyli operację specjalną idącą na ratunek Rosjanom w Ukrainie przed ukraińskimi nazistami. Ale może zobaczyliby prawdę, gdyby wykazali odrobinę wysiłku. Gdyby zechcieli otworzyć szerzej oczy. Glukhovski wydał swoje opowiadania w 2014 roku, czyli rosyjska propaganda od tego czasu miała jeszcze 8 lat na mącenie rodakom w głowach.
Rosyjskie społeczeństwo ukazane w tych opowiadaniach nie zachwyca, a wręcz przeciwnie, odstręcza. Nastawione hedonistycznie do życia, biegające od sklepu do sklepu w najmodniejszych galeriach handlowych, goniące za pieniędzmi i sensacją. Ten trend obserwujemy też na świecie, ale tutaj jest to szczególnie widoczne, owo rozwarstwienie obywateli na biednych i tych bardzo bogatych, nie na własnej pracy jednak wzbogaconych. Niewiele ich interesuje. Może tylko programy telewizyjne, gdzie nie liczy się obiektywność i rzetelność czy rozrywka na dobrym poziomie. „Naszej publiczności podobają się materiały o tym, jak bulterier zjadł niemowlę. Naszą publiczność interesuje masakra. Nasza publiczność chce oglądać karła prowadzącego relację na żywo spod spódnicy Ałły Pugaczowej”
A ja naiwna myślałam, że nasz „Big Btother” i jego następcy w rodzaju „Dam i wieśniaczek czy „Hotelu Paradise” to już dostateczne dno. Ale nie, tej publiczności nie wystarczy zwykłe podglądactwo. Musi jeszcze być przemoc. Trzeba dodać przy tym, że takie społeczeństwo to po prostu marzenie autokratów. Powolne, obojętne, wierzące we wszystko, co im się serwuje, ponieważ myślenie i analizowanie to zbyt duży wysiłek. Tak więc dostają swój chleb i igrzyska, a władza robi, co chce. Skorumpowana do cna, zepsuta, w dodatku bezwzględna. Tutaj ręka w zegarku od Cartiera wręcza torbę z dolarami ręce ze złotym sygnetem, jak gdyby nigdy nic, między drugim daniem, a deserem zapijanym najdroższym koniakiem. Potem panowie w drogich garniturach odjeżdżają swoimi maybachami i mercedesami. I znów, gdy czytamy, że państwo zawarło pakt z diabłem, a ten dostarcza mu zasoby surowców przez Gazprom – Piekło, nie jesteśmy zaskoczeni. „Trzeba było złota – dostarczali złota. Potrzebna była ropa – może być ropa. A teraz jest moda na czyste ekologicznie paliwo – dadzą gaz. Wnętrze Ziemi … Przecież jeśli pokopać głębiej, jest bezgraniczne. Najważniejsze, to się dogadać”. Aż strach, z kim teraz Rosja się dogaduje.
Niesamowite, oryginalne pomysły autora zachwycają. Co prawda, jak to zwykle bywa w przypadku opowiadań, nie wszystkie z nich są równie dobre, jednak poziom jest wysoki i większość zaskakuje inwencją. Styl Glukhovsky`ego, dobrze nam znany choćby z „Metra”, jest lekki, akcja toczy się wartko, a bohaterowie zaskakują. Do tego dochodzi poczucie humoru, co prawda gorzkie i sarkastyczne, zbliżające te opowiadania w stronę groteski, ale jednocześnie nadające im lekkości i rozładowujące napięcie. Jednak w obliczu tego, co dzieje się dzisiaj, nikomu nie jest do śmiechu. Mnie przy lekturze raczej przechodził dreszcz przerażenia i nawet biznes handlu organami na masową skalę nie wydał mi się nieprawdopodobny, bo gdy się skończą inne surowce, to zostaną jeszcze Tadżycy, których populacja stale rośnie, „A przy hurcie jest zniżka”. Jedyna nadzieja w tym, że ta cała wierchuszka rzeczywiście jest z jakiejś innej, dalekiej planety i zdołamy ją tam jak najszybciej wyekspediować z biletem w jedną stronę.
Informacje o książce:
Tytuł: Witajcie w Rosjii
Tytuł oryginału: Rosskazy o rodinie
Autor: Dmitry Glukhovsky
ISBN: 9788366873834
Wydawca: Insignis
Rok: 2022