Powieści historyczne

Tureckie Lustro – Viktor Horváth

Recenzja książki Tureckie Lustro

Tureckie Lustro
Viktor Horváth

Węgry, rok 1526. Trwa skierowana przeciw Węgrom militarna kampania tureckiego sułtana Sulejmana II Wspaniałego. Kraj naszych „bratanków” zostaje w tej walce zdany wyłącznie na własne siły – potężni Habsburgowie zajęci własnymi sprawami nie palą się z pomocą podobnie jak utrzymujący życzliwe kontakty z Portą Jagiellonowie. Naprzeciwko olbrzymim siłom tureckim staje jedynie młody król – Ludwik II. Do decydującego starcia dochodzi po Mohaczem. Przeważające siły tureckie pokonują armie węgierską a Ludwik II ginie. Sulejman Wspaniały zajmuje Budę i Pest, a niepodległe do tej pory Węgry na wiele lat stają się areną zmagań turecko – habsburskich. Piętnaście lat później kraj zostaje podzielony na trzy części: jedną należącą do Habsburgów drugą, którą Sulejman włącza do swojego państwa i trzecią, którą turecki władca oddaje jako lenno Janowi Zygmuntowi. Podział utrzymuje się przez ponad półtorej wieku.

Opisane powyżej wydarzenia stanowią tło dla książki Viktora Horvátha „Tureckie Lustro”. Jej akcja rozgrywa się w pierwszej połowie XVI wieku na terenach okupowanych i podzielonych Węgier. Głównym bohaterem powieści jest Isa, młody Turek, przybrany syn Derwisza – beja (kogoś w rodzaju tureckiego namiestnika) miasta Pecz, w którego okolicach rozgrywa się większa część akcji. Dzieje Isy śledzimy od momentu jego narodzin aż po późną starość, najwięcej czasu spędzając z nim w okresie nastoletnim. Na samym początku powieści Isa jest kimś w rodzaju „antybohatera”. Posiada wiele skaz – jest impulsywny i porywczy, wciąż szuka okazji do bójek i prowokuje konflikty. Nieustannie pakuje się w kłopoty, za co jest karany przez beja Derwisza. Chciwość i żądza złota prowadzą go do rabunku. Jednak wydarzenia, w których Isa uczestniczy, przygody, które przeżywa sprawiają, że z czasem dojrzewa. Pokonuje kolejne przeszkody, osiąga cele przy okazji zdobywając też wiedzę i mądrość oraz pozbywając się skaz. To archetypiczna wręcz przemiana bohatera. Nie jest to jednak wada – przemiana jest bowiem wiarygodna a sam bohater wzbudza sympatię. Motywacje i pragnienia Isy są na tyle uniwersalne, że szybko zaczynamy się z nim identyfikować, patrzeć na świat jego oczami i kibicować mu w jego przygodach. Ważne jest także to, że Isa jest nie tylko protagonistą, ale także narratorem powieści i to z jego perspektywy obserwujemy całą historię.

A perspektywa ma tutaj niebagatelne znaczenie. „Tureckie lustro” pozwala nam na spojrzenie na europejską kulturę oczami muzułmańskich najeźdźców, co jest zresztą moim zdaniem największą siłą książki i wyróżnia ją na tle innych powieści historyczno-przygodowych, opowiadających na ogół o walce z najeźdźcą z perspektywy właśnie europejskiego obrońcy. Przede wszystkim książka Horvátha nawiązuje w tym względzie do „Gwiazd Egeru” Gezy Gardonyiego, bardzo ważnej dla Węgrów (ale mało znanej w Polsce) powieści, opowiadającej o ich walce z Turkami i bohaterskiej obronie twierdzy w Egerze w 1552 roku. Horváth zabiera nas na drugą stronę lustra i proponuje obejrzenie analogicznych wydarzeń z punktu widzenia Osmanów. Mówiąc oględnie – to tak jak byśmy wydarzenia z „Ogniem i Mieczem” Henryka Sienkiewicza obserwowali z perspektywy Kozaków.

Viktor Horváth na ogół z dystansem i komizmem kreśli czytelnikowi to swoiste „zderzenie cywilizacji”. Najczęściej z rozbawieniem, ale bywa, że i z goryczą obserwujemy jak Isa, niczym dziecko zagubione we mgle, stara się zrozumieć obcą dla siebie kulturę. Niektóre jej przejawy, oczywiste dla Europejczyka, wprawiają Turka w nieustające zdumienie. Obyczaje i wartości Węgrów jawią się głównemu bohaterowi jako niezrozumiałe, a niekiedy po prostu barbarzyńskie. W oburzenie wprawiają go brodate, nieogolone głowy mężczyzn czy odsłonięte twarze spacerujących po ulicach Peczu kobiet (te ostatnie wywołują także w dorastającym chłopaku podniecenie, z którym nie może sobie przez długi czas poradzić). Największe jednak różnice uwidaczniają się w kwestiach religijnych. Dość wspomnieć, że akcja książki rozgrywa się w czasach prężnie rozwijających się ruchów reformatorskich, a nowe prądy religijne, choć ogarniają przede wszystkim Niemcy, Niderlandy i Szwajcarię, to docierają także w inne rejony Europy, w tym na Węgry (w fabule powieści za sprawą unitarianina György Alvincziego). Isa, przedstawiciel względnie jednolitego wyznania, kompletnie nie może zrozumieć, o co chodzi w podziałach dokonujących się w rzymskokatolickim Kościele. Ten i inne problemy sprawiają, że Isa coraz bardziej zagłębia się w odkrywaniu tajemnic obcego dla niego świata. Wszelkie zawiłości cierpliwie wyjaśnia mu jego wychowawca Sejfi. Obserwacje Isy, z pozoru proste i naiwne, prowadzą czytelnika do korzeni nie tylko kultury węgierskiej, ale także po prostu chrześcijańskiej. Czasem właśnie taka perspektywa pozwala lepiej zrozumieć wydawałoby się znane dobrze zjawiska.

Tak jak już wspomniałem Isa jest dość klasycznym „everymanem”, przechodzącym modelową przemianę od młodości gniewnej i porywczej, po dojrzałą starość. Bohaterowie drugoplanowi to już jednak prawdziwy popis oryginalnej wyobraźni autora. Niektórzy pełnią w fabule funkcje komediową, inni potraktowani są z większą powagą, ale wszyscy są ciekawie napisani. Moim ulubieńcem pozostawał nieodmiennie Iskander – szalony wynalazca z obsesją na punkcie geometrii Euklidesowej i Kodeksu Leonarda Da Vinci, którego pragnieniem jest zbudowanie latającej maszyny według projektu słynnego Włocha. Ale są i inni: Suadebe – perska piękność, której zamiłowanie do intryg i manipulacji wpędzą Isę w nie lada kłopoty, Huaraka – aztecki wojownik z nowego świata wzbudzający strach samym swoim wyglądem, Antonio Gritti – przybyły z Wenecji przywódca rozbójników, czy w końcu bezimienny mistrz szachowy, który niczym klasyczny mentor pod płaszczykiem partii szachów udziela zapalczywemu i chciwemu bohaterowi prawdziwej lekcji dojrzałości i pokory.

Książka napisana jest żywym, barwnym językiem i mimo, że posiada rozbudowane tło nie jest tylko podręcznikiem do historii. Wręcz przeciwnie – akcja jest wartka i w zasadzie nie ma chwili na nudę. Atrakcji jest cała masa – bitwy, potyczki, dworskie intrygi, romanse. Moim zdaniem „Tureckie lustro” jest książką, w której każdy znajdzie coś dla siebie. W klimat książki wprowadzają także fragmenty Koranu, które co chwila przytacza Isa, a które zawsze odnoszą się do przygód bohatera i przy okazji je komentują. Pojawiają się także liczne nawiązania do baśni tysiąca i jednej nocy – bohaterowie nie raz wspominają o dżinach, ifritach, gogach, wiwernach i innych mitologicznych stworzeniach. Nieustannie ma się wrażenie, że świat orientalnych baśni i legend przeplata się tu z rzeczywistością. Bywa też, że to bohaterowie drugoplanowi przejmują narrację, opowiadając Isie swoje przygody i wtedy książka na kilka rozdziałów zamienia się w klasyczną powieść szkatułkową, co dodatkowo urozmaica całą historię.

„Będziemy się dobrze bawić! Choćby bardzo wył wiatr w tej mroźnej prowincji, ja będę opowiadał o wiośnie, o radosnych początkach, potem o lecie, o smacznych owocach dojrzewającego czasu, o szczęściu i pięknie, młodości, stworzeniu i przygodzie” obiecuje nam w skierowanym do swojego syna (a przy okazji do czytelnika) prologu książki Isa. Warto mu zaufać. Ja bawiłem się wyśmienicie.

Informacje o książce:
Tytuł: Tureckie Lustro
Tytuł oryginału: Torok Tukor
Autor: Viktor Horváth
ISBN: 9788323337713
Wydawca: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
Rok: 2014

Sklepik Moznaprzeczytac.pl

Serwis recenzencki rozwijany jest przez Fundację Można Przeczytać