Fantastyka

Trzy dewoty i kłopoty – Przemek Krajewski

Recenzja książki Trzy dewoty i kłopoty - Przemek Krajewski

Trzy dewoty i kłopoty
Przemek Krajewski

Kubuś Puchatek powiedział kiedyś „Takich dwóch jak nas trzech, to nie ma ani jednego„, ja przyłączę się do tych słów i napisze, że w kontekście bohaterek książki Przemka Krajewskiego, takich dwóch dewot, jak te trzy starsze panie, to nie ma ani jednej.

Gdy nasz portal opublikował zapowiedz książki „Trzy dewoty i kłopoty”, wiele osób zareagowało zaskoczeniem widząc, że tak jak mówi nam to opis na okładce, jest to pierwszy na świecie utwór z serii Geriatric – Fiction. No cóż, jakby na to nie patrzeć autor trafił w dziesiątkę swoim pomysłem. W świecie gdzie kult młodości, odmładzanie ciała, „nie wyglądania na swoje lata”, sztywnych uśmiechów od nadmiaru operacji plastycznych, jest na porządku dziennym, stworzenie dzieła w którym to świat należy nie do młodych dusz, a do podstarzałych pań, jest czymś nowym! Ja sama również zostałam zaskoczona pozytywnie, jako psycholog, pamiętam że zainteresowanie osobami starszymi, nawet w mojej dziedzinie w wielu miejscach ograniczał się do demencji, trzymając się myśli, że przecież starzy ludzie, najlepsze lata swojego życia mają już za sobą. Myślę jednak, że niejeden specjalista zatrząsłby portkami, gdyby spróbował powiedzieć coś takiego przed tymi kobietami.

Bohaterkami powieści Krajewskiego są trzy dewoty: Ryszarda Gawrońska weteranka wojenna, Wiesława Szymańska, która kiedyś pracowała w cyrku rzucając nożami i Mieczysława Światły- Wikar emerytowana profesor matematyki na politechnice. Panie swoje dni spędzają na plotkach o sąsiadach, własnych bólach i „doktórach”. Jednak sytuacja zmienia się nagle, gdy ich przyjaciółka zostaje zabrana do szpitala psychiatrycznego…

W tym samym czasie zmutowany szczur Growin Doradca Króla Szczurów Do Spraw Militarnych snuje intrygę mająca na celu zdobycie władzy nad światem, a jego armię mają tworzyć szalone „szczurobabcie”…

Cóż mogę rzec… Takiej mieszanki to ja jeszcze nie widziałam. Książkę czyta się trochę tak jakbym oglądała czyiś sen. Miejscami kompletnie fabuła odbiega od rzeczywistości, ale dzieje się to w taki sposób, że trudno jest mi zakwestionować cokolwiek. Jednak widać, że autora wyobraźnia poniosła i wszystkie możliwie nieprawdopodobne wydarzenia, umieścił w jednej książce. Jak czytało mi się coś takiego? To zależy. Na okładce przeczytałam, że autor to „z wykształcenia, ale nie do końca z charakteru informatyk po politechnice”, cokolwiek ma to znaczyć i jaki z charakteru jest informatyk nie wiem, wiem jednak, że czasami książkę czytałam pełna napięcia i zapału co będzie dalej, a czasami tak jakby była to instrukcja obsługi pralki. Teksty i dialogi z płatnym zabójcą Caldarrostą były mistrzowskie, ale dziwny taniec pani Ryszardy na przystanku, już na samym początku, dłużył mi się niemiłosiernie… Również wątek, który miał za zadanie ośmieszyć lekarza jeżdżącego w karetce i jego pomocników, wydawał mi się po prostu niesmaczny. Wyobrażam sobie, że gdyby czytała to osoba, której w rodzinie ktoś niedawno zmarł, wcale nie byłoby jej do śmiechu. Ja również nie odnalazłam w tym kawałku nic zabawnego.

Trzeba jednak przyznać, że potencjał pisarki jest w tej lekturze. Trzy dewoty to zabawnie i pomysłowo skonstruowane postacie, tak samo jak płatny morderca, którego zostałam wierna fanką. Niestandardowe wydarzenia, czynią z całości czarną komedię i dobra rozrywkę, czego możecie się spodziewać? A na przykład tego:

Jakby na potwierdzenie swoich słów o konieczności ciągłego doskonalenie cyrkowych zdolności, staruszka chwyciła ze stołu jabłko i podrzuciła w kierunku ściany. Następnie błyskawicznym ruchem sięgnęła do torby pani Ryszardy, wyjęła z niej nóż i cisnęła nim, nie przymierzając. Ostrze wbiło się w mur i zaraz po tym spadł na nie owoc, przecinając się tym samym na pół. Gdy połówki opadły, babka zwinnie dobyła dwa kolejne norze i wykonała nimi następny rzut. Wbiły się one w dwa kawałki jabłka, przybijając je do ściany.

Musze też wspomnieć o czymś co nie dawało mi spokoju przez całą książkę. Nie jest to jej wada, problem raczej wynika z mojego nastawienia. Gdyż, gdy jeszcze nie zaczynając czytać, wydawało mi się, że jest to historia trzech dziarskich kobitek, które wśród narzekających na wszystko babć, są przebojowe i bardziej współczesne. Tu, choć zawody bohaterek są oryginalne, to jednak babcie ciągle narzekają na stan zdrowia i są „typowymi” wzorami starszych schorowanych pań. To wprowadziło u mnie pewien dysonans, bo bardziej miałam nadzieję na inny scenariusz. Jednak jakby na bohaterki nie patrzeć, to w ciągu książki pokazują co potrafią i zdecydowanie odbiegają od modelu starszych schorowanych pań.

Podsumowując książka „Trzy dewoty i kłopoty”, to nieodmiennie oryginalna pozycja, która nie będzie stanowić wielkiego intelektualnego wysiłku, ale miłą wieczorną rozrywkę. Zawiera kilka scen które dosłownie powalą czytelnika, krew leje się jak w dobrym horrorze, a wyobraźni mogę pozazdrościć autorowi.

Informacje o książce:
Tytuł: Trzy dewoty i kłopoty
Tytuł oryginału: Trzy dewoty i kłopoty
Autor: Przemek Krajewski
ISBN: 9788379424351
Wydawca: Novae Res
Rok: 2014

Sklepik Moznaprzeczytac.pl

Serwis recenzencki rozwijany jest przez Fundację Można Przeczytać