Recenzje książek

Skowyt – Maciej Kaźmierczak

Skowyt - Maciej Kaźmierczak

Skowyt
Maciej Kaźmierczak

„W ciągu kilkunastu minut złowieszczy skowyt przetoczył się po okolicy jeszcze kilka razy, aż w końcu ucichł na całą noc. A rano, gdy Gorczyca odważyła się znów wyjrzeć na zewnątrz, wiedziała, że musi ugotować mowy gulasz, bo ten najwyraźniej zasmakował nieproszonemu gościowi. W misce nie pozostała po nim choćby jedna tłusta plamka.”

Kiedy w lipcu pisałam, że bardzo chętnie sprawdziłabym, jak Robert Foks poradzi sobie przy innych śledztwach, to nie spodziewałam się, że będę miała po temu okazję tak szybko. Zobaczyłam zapowiedź i byłam pełna entuzjazmu. „Pomsta” w mojej pamięci „uleżała się” dość dobrze, więc nie pozostało nic, tylko przeczytać kontynuację.

Władzę nad Warszawą przejmuje śnieżyca. Można by nawet powiedzieć, że została skuta lodem. Pod białym puchem można skryć całkiem sporo. Przekonał się o tym Robert Foks, kiedy przed jednym ze sklepów zostają porzucone zwłoki. Ciało zostało ułożone niczym makabryczna rzeźba: ofiara została wybebeszona oraz pozbawiona oczu i ust. Niedługo potem w śmietniku w metrze bezdomny dokonuje makabrycznego znaleziska i wiadomo już, że to dopiero początek.

Robert Foks stara się ogarnąć prywatne życie po ostatnich tragicznych wydarzeniach. Dostał telefon z pilnym wezwaniem do oględzin miejsca znalezienia denata. Miejsce i sposób ułożenia ciała wydają się być istotne w rozwiązaniu zagadki. Jego przełożony ma nadzieję, że niezwykła intuicja komisarza i tym razem nie zawiedzie.

„Był nie tylko dobrym śledczym, ale też umiał wejść w umysł tego, którego szukał. Nie od zawsze jednak to potrafił. Tak samo jak nie od zawsze myślał o wstąpieniu w szeregi policji. Skłoniła go do tego rodzinna tragedia, chociaż Foks dobrze wiedział, że po latach niewiele będzie mógł w tej sprawie zdziałać. Niemniej gdy zaczął tropić swojego pierwszego podejrzanego, wiedział, że właśnie to jest jego powołaniem.”

Już od pierwszych stron byłam pod wrażeniem, jak dobrze Maciej Kaźmierczak umie wprowadzić czytelników w klimat. Nienachalnie co i rusz podkreśla panujące minusowe temperatury. Zimno, śnieg i lód są wszechobecne. Do dopełniania brakuje tylko śnieżycy za oknem. Nie to, żebym wypatrywała zimy. Zimno ma też tutaj symboliczne znaczenie, ale nic więcej nie zdradzę.

Podobnie jak w „Pomście”, tak i w „Skowycie” mamy do czynienia z zawiłą sprawą kryminalną. Mam wrażenie, że stworzenie takiej konstrukcji powiązań wymaga naprawdę dokładnego planowania. Po raz kolejny jestem pod wrażeniem. Nieraz musiałam troszkę pomyśleć nad tym, kto jest kim i kim dla innych bohaterów. A tu tak naprawdę mamy dwie sprawy, które mogą być ze sobą powiązane. Jedną prowadzi Foks, drugą prokurator Kowalczyk.

Jeśli czytaliście poprzedni tom to wiecie, że Foks nie darzy jej wielką sympatią. Wydaje się być zdystansowaną kobietą, przekonaną o swojej wyższości. Tym bardziej zaciekawiło mnie zawieszenie broni między naszym głównym bohaterem a prokuratorką.

Trochę zdziwiło mnie nagromadzenie naprawdę plastycznych i działających na wyobraźnię opisów zwłok, wnętrzności i innych makabryczności. Nie pamiętam, żeby w poprzednim tomie było tego aż tyle. Może po prostu autor się rozkręcił. Cóż, dopóki drastyczne opisy czemuś służą, a nie są epatowaniem dla samego epatowania to nie mam z tym najmniejszego problemu.

„Ciało zostało wręcz idealnie wypatroszone. Skórę rozcięto od klatki piersiowej aż do krocza i rozsunięto jej płaty niczym poły płaszcza, co mogło też przypominać zwiewną sukienkę albo skrzydła, w tej formie jednak dość karłowate i raczej niezdolne unieść w powietrze, po czym oczyszczono ze wszelkich ochłapów i fragmentów mięsa, zupełnie jakby ktoś to zrobił łyżeczką. Wyjęto też każdy organ.”

Zakończenie jest dla mnie wielką satysfakcjonującą klamrą. Wszystkie elementy układanki wskakują na swoje miejsce. Nie przewidziałam finału (nikt nie jest zaskoczony) i jestem bardzo zadowolona z lektury.

Dobry kryminał jest dla mnie dobrym kryminałem jeśli autor oprócz ciekawej sprawy jest w stanie stworzyć ciekawych bohaterów, których losem będę zainteresowana. Oczywiście jestem, gdyż Maciej Kaźmierczak zdążył już zarzucić sidła w postaci luźno rzuconych zdań traktujących o przeszłości Roberta. Połknęłam haczyk, będę czytać dalej. Tak, autor w posłowiu potwierdza, że to nie jest nasze ostatnie spotkanie z komisarzem.

Sklepik Moznaprzeczytac.pl

Serwis recenzencki rozwijany jest przez Fundację Można Przeczytać