Literatura obyczajowa

Skandynawska wieża Babel. Studium udręki szwedzkiego urzędnika – Jerzy Stypułkowski

Skandynawska wieża Babel. Studium udręki szwedzkiego urzędnika

Skandynawska wieża Babel. Studium udręki szwedzkiego urzędnika
Jerzy Stypułkowski

Mówi się, że pewnych rzeczy nie da się naprawdę zrozumieć, dopóki nie doświadczy się ich na własnej skórze. Biurokracja, ceremonialność rozwinięta do granic absurdu, tania werbalistyka, pustosłowie, podejrzliwość i lizusostwo niby są nam wszystkim mniej lub bardziej znane, ale przedstawione w doświadczeniu konkretnego człowieka zdają się ukazywać w swej pełnej, tragikomicznej krasie. Skandynawska wieża Babel została napisana przez człowieka, który w biurokratycznej machinie spędził ponad 20 lat swojego życia i ma wspomnianego doświadczenia aż nadto.

Główny bohater książki ma na imię Józef, jednak zwykle określany jest na łamach lektury po prostu pierwszą literą nazwiska- K., w końcu w społeczeństwie hołdującym kolektywistycznym tradycjom, K. jako jednostka nie jest istotny. Liczy się tylko o tyle o ile wpasowuje się w ramy narzucone mu przez większość, a ponieważ to nie leży w jego naturze, pozostaje na uboczu. Urodzony indywidualista, z trudem znoszący socjalistyczną rzeczywistość ojczyzny i niechętny do uczestnictwa w pierwszomajowych pochodach i „spontanicznych” zachwytach nad władzą, traktuje przeprowadzkę do Szwecji jako niepowtarzalną szansę ucieczki od znienawidzonego ustroju. Wydaje się jednak, że trafia z deszczu pod rynnę.

W urzędzie, w którym pracuje K. odnajduje wszystko to, czego próbował uniknąć. Tu, w atmosferze wszechobecnego lizusostwa i pozerstwa, kwitnie rytualizm. Zgodnie z maksymą generalnego dyrektora urzędu głoszącą, że nie jest ważny cel czy rezultat, ale sam proces, urzędnicy oddają się ceremonii przelewania z pustego w próżne. Nawet, jeżeli z kilkunastu rozpoczętych projektów uda się doprowadzić do końca zaledwie jeden czy dwa, należy to uważać za sukces. Ważna wszak jest jedynie  forma:

poza formą nie istniało nic. Nie było ważne kto co robił- ważny był tytuł i zakres pseudobowiązków. Nie miała znaczenia praca jako taka, lecz przedstawienie tej pracy, jej prezentacja, opis, idea.

W takim klimacie jak grzyby po deszczu wyrastają bezsensowne projekty, zebrania, warsztaty i konferencje, które stają się celem samym w sobie.

Wspomniany bezsens trzeba jednak zobaczyć na konkretnym przykładzie, by mógł przedstawić się czytelnikowi w całej swojej zatrważającej okazałości. Przykładów takich autor przytacza bez liku. Jednym z opisywanych przezeń przedsięwzięć urzędników jest próba „rozwiązania problemu” biegnących po podłodze kabli, o które zdarzało się potknąć niektórym pracownikom. Wydaje Wam się, że to mało istotne zagadnienie, którym zająć mogłaby się max 1 osoba? Otóż mylicie się i to ogromnie. Przepis na projekt „Kable” w wykonaniu urzędu jest zdecydowanie bardziej rozbudowany, a większość z jego punktów nie nosi nawet najmniejszych znamion sensowności. Czytając o tym i mnóstwie innych bezcelowych projektów można albo się załamać albo potraktować to jako abstrakcyjny humor dobrego kabaretu. Bliższa była mi ta drugą możliwość, choć pod płaszczem śmiechu pozostawała smutna świadomość, że to jednak nie jest skecz, a aktorzy nie ukłonią się i nie zejdą ze sceny po zaskakującej i zabawnej poincie.

Skandynawska wieża Babel nie jest lekturą dla osób, które szukają wartkiej akcji i natłoku wydarzeń rodem z filmu sensacyjnego. Autor pokazuje się w niej jako przenikliwy obserwator rzeczywistości, potrafi opisać ją tak, że czytelnik ma wrażenie, że znajduje się dokładnie w miejscu akcji. Podczas czytania, w którymś momencie przypomniały mi się nawet narzekania kolegów z podstawówki na sienkiewiczowskie opisy przyrody, które dla mnie w ogóle nie stanowiły problemu, a wręcz uatrakcyjniały lekturę, im natomiast wydawały się zbyt długie i nadmiernie szczegółowe. Podobna sytuacja może zdarzyć się podczas czytania tej książki, zależnie od upodobań. Stypułkowski w niezwykle ciekawy i obrazowy sposób potrafi przedstawić nie tylko miejski czy nadmorski krajobraz, ale również, a może przede wszystkim portrety bohaterów swojej książki. W barwny sposób kreśli sylwetki współpracowników K. oraz innych osób z jego otoczenia, opisując zarówno ich fizjonomię jak i charakter. Poznajemy bliżej między innymi Johannę, której serce zdolne było obdarzyć miłością każdego nowego szefa, ekscentrycznego Włocha pracującego w pobliskiej kawiarni, nadającego temu miejscu wyjątkowy charakter, czy choćby gloryfikowanego przez podwładnych generalnego dyrektora urzędu, którego od przeciętnego pracownika różnił jedynie mit o jego wyjątkowości, a mimo to potrafił sprawić, by urząd stał się produktem jego tyranii i samowoli.

Na uwagę zdecydowanie zasługuje język, książka napisana jest bowiem piękną polszczyzną, której, choć wstyd się przyznać, już dość długo nie było mi dane czytać. Całość, ze wspomnianymi obrazowymi opisami, stanowi bardzo ciekawą propozycję czytelniczą, która idealnie nadaje się na popołudniową lekturę w wygodnym fotelu z filiżanką dobrej kawy.

Informacje o książce:
Tytuł: Skandynawska wieża Babel. Studium udręki szwedzkiego urzędnika
Tytuł oryginału: Skandynawska wieża Babel. Studium udręki szwedzkiego urzędnika
Autor: Jerzy Stypułkowski
ISBN: 9788377228371
Wydawca: Novae Res
Rok: 2013

Sklepik Moznaprzeczytac.pl

Serwis recenzencki rozwijany jest przez Fundację Można Przeczytać