Długie jesienne wieczory atakują chłodem i powiewami nostalgii. Deszcz kapiący o szyby, wiatr przemieszczający liście w zawrotnym tempie i temperatury niebezpiecznie zmierzające w kierunku zera skutecznie sprawiają, iż wszelkie wyjście z domu wolę zamienić w chwile spędzone z kubkiem gorącej herbaty, zawinięta w koc, trzymając w rękach wartościową książkę. Tym razem szukam czegoś, co wpisze się w jesienny klimat. Czegoś, co podtrzyma we mnie resztki lata, wkomponuje się z gracją w atmosferę świeczek, kadzidełek i olejków zapachowych. Czegoś, co roztoczy woń melancholii, z której narodzi się głębokie uczucie lub dzika przygoda. Szukam wzniosłości w prostocie. Szukam uczuć, prawdziwych, głębokich uczuć, emocji poruszających do głębi serca. Zaznajamiając się wcześniej z twórczością autorki, Elizabeth Haran, mam nadzieję, że dotrzyma poziomu jaki narzuciła innym powieściom – poruszających dialogów, chwytającej za serce fabuły i subtelnej warstwy miłosnej.
„Pod płonącym niebem” to historia, która w pierwszej chwili powiewa oklepaną tematyką. Bogata, młoda kobieta – Arabella Fitzherbert jest obrazem rozkapryszonej, bogatej panienki z dobrego domu, nie sięgającej dalej niż czubek własnego nosa, skoncentrowanej na swoich wymaganiach, oczekiwaniach i życiu w luksusie. Jak na pełną emocji historię przystało, wydarzyć się musi dramat, którego skutki zmienią życie nie tylko głównej bohaterki, ale i całego otoczenia. Autorka długo czekać nie każe – już na samym początku książki, zanim jeszcze poznam dobrze Arabellę i wytworzę sobie jakiś jej obraz w swojej głowie, dochodzi do tragicznych wydarzeń. Jadąc wraz z rodzicami pociągiem, dziewczyna ulega pokusom młodego wieku, niedoświadczenia i naiwności – podczas chwili postoju wysuwa się z wagonu, by zerwać rosnący przy torach kwiat… Niestety, stopa osuwa się jej ze schodka, pociąg rusza, a bohaterka zostaje całkowicie sama, w koszuli nocnej, na środku australijskiej pustyni, jedynie z kwiatem – dowodem swojej bezmyślności w ręku. Tak zaczyna się niewiarygodna historia Arabelli, którą niedługo później znajdują tubylcy, ratujący jej życie. Dziewczyna trafia do biednej, australijskiej wioski, odciętej od świata. Zderzenie luksusów, w których żyła dotychczas z prostolinijnością – czy, jak to ujmuje bohaterka – prymitywnością ludności zamieszkujących okolicę budzi w dziewczynie przerażenie, a przystosowanie się wydaje się być niemożliwe… Los jednak lubi płatać figle, zwłaszcza, gdy na drodze kobiety staje nic innego, niż miłość…
Akcja powieści płynie wartkim nurtem, tworzy meandry dające miejsce refleksji i przemyśleniom. Tempo toczy się niczym sinusoida, powoli wspina się, osiągając kolejny punkt wydarzeń, by potem szybko spaść, gwałtownie zmieniając stan emocjonalny i samopoczucie czytelnika. Niesamowitą wartością powieści jest dla mnie również warstwa opisowa. Autorka niezwykle realistycznie ukazuje realia trudnego życia w australijskiej wiosce a także przeciwności losu, z jakimi muszą się mierzyć mieszkańcy. Uświadamia czytelnikowi, jak ogromną potęgą jest natura – susza, która zabija wszystko co stanie na jej drodze, temperatura, uniemożliwiająca funkcjonowanie nieprzystosowanym jednostkom, wiatry, uniemożliwiające bezpieczne poruszanie się. Ukazuje bezsilność wobec żywiołu, szacunek wobec praw natury oraz pochwałę prostego życia, jakie czasem nawet nie śniło się Europejczykom. Z zachwytem zagłębiam się w lekturę i poznawanie tak odmiennej kultury i rzeczywistości.
Jedynym elementem powieści, który nie trafia do mnie kompletnie jest zakończenie. Jest przesłodzone, dopracowane do perfekcji, idealne w każdym calu. W efekcie niestety traci na realizmie, co w moim przypadku ujmuje książce dużo wartości. Przez niemal 600 stron dostaję wspaniałą, realistyczną historię, która przekonuje mnie w każdym calu, z którą przemierzam ścieżki radości, smutku, oczekiwania i niepokoju, której mówię TAK całą sobą, po to, by na ostatnich 30 stronach dostać porcję cukierkowego, wylukrowanego, w stu procentach spodziewanego zakończenia? Zdecydowanie zostawia to we mnie posmak żalu, gdyż liczyłam na dużo, dużo lepszą puentę.
Przede mną kolejna – choć w rzeczywistości poprzednia – książka Elisabeth Haran. Zachwycona lekturą „Pod płonącym niebem” – mimo niefortunnego zakończenia z niecierpliwością czekam już na otwarcie następnego tomiska autorki. Polecam każdemu, kto chce zetknąć się z historią pełną realności, piękna i wspaniałych wzruszeń, zostających w pamięci na długo.
Informacje o książce:
Tytuł: Pod płonącym niebem
Tytuł oryginału: Im Tal der flammenden Sonne
Autor: Elisabeth Haran
ISBN: 9788377587645
Wydawca: Akurat
Rok: 2014