Filozofia i religia

Pałające serca. Czytając Nowy Testament z o. Johnem Mainem OSB – oprac. Gregory Ryan

Recenzja książki Pałające serca. Czytając Nowy Testament z o. Johnem Mainem OSB - oprac. Gregory Ryan

Pałające serca. Czytając Nowy Testament z o. Johnem Mainem OSB
oprac. Gregory Ryan

Jak się modlić? W jaki sposób, z jaką intencją i dlaczego w ogóle mamy się modlić? Wydawałoby się, że odpowiedź na to pierwsze pytanie znamy przecież od wielu, wielu lat. Tylko zdarza się, że po tych wszystkich latach znane formuły przestają wystarczać. Być może po zastanowieniu wiemy już jedynie, o co konkretnie chcemy się modlić. Jednak znów – czy w modlitwie chodzi tylko o prośbę? Skąd mamy wiedzieć, czy to, czego pragniemy, jest dla nas właściwe? Czy to ma znaczenie? Poza tym – albo przede wszystkim – jak wysłowić modlitwę, by nie utonąć w potoku słów?

Pałające serca. Czytając Nowy Testament z o. Johnem Mainem OSB” to książka o modlitwie chrześcijańskiej w formie… medytacji. Inspiracją do złożenia takiego dzieła przez Gregory’ego Ryana było nauczanie o. Johna Maina wykładającego w klasztorach w Londynie i Montrealu do śmierci w 1982 r. Wówczas znaleziono jego prywatny egzemplarz Nowego Testamentu, gdzie podkreślone zostały inspirujące o. Maina fragmenty, na podstawie których tłumaczył on istotę medytacji. Tak też wygląda struktura zasadniczej części książki, gdzie kolejne rozdziały to uporządkowane chronologicznie cytaty Ewangelistów, fragmenty listów apostolskich, a także Apokalipsy z krótkimi acz treściwymi komentarzami o. Maina. On sam miał praktykę medytacji wypracowaną w szczegółach, np. w jakiej pozycji medytować, ile czasu, o jakiej porze dnia, a które to zalecenia znajdziemy w publikacji. Nawiasem mówiąc, kwestie techniczne nie są wcale tak nieistotne w modlitwie – jak skoncentrować umysł, gdy ciało odmawia posłuszeństwa? Co ciekawe, najważniejszym elementem jest tu powtarzana mantra: ma-ra-na-tha (Przyjdź, Panie Jezu!).

Choć pierwsze intuicje mogą wskazywać osobom, które nie zgłębiają na co dzień praktyk modlitewnych, wschodni rodowód powtarzania słowa-mantry, to jednak warto zauważyć, że jest to metoda typowa także dla Modlitwy Jezusowej (gdzie mamy stosunkowo duży zakres mantr do wyboru) czy dla różańca. Całość opiera się na powtarzaniu konkretnych słów, sylab czy dźwięków i jest to praktyka powszechna, występująca w wielu miejscach na świecie. Dla tego rodzaju medytacji chrześcijańskiej można jednak wyróżnić kilka zasadniczych cech charakterystycznych. Swego rodzaju słowami-kluczami, jak mi się wydaje, będą: cisza, prostota i teraźniejszość rozumiana jako bycie tu i teraz.

Cisza jest medium transcendencji” [s. 45], w rozmowie jest przejawem uwagi i koncentracji na rozmówcy, w modlitwie zaś stanowi afirmację Boga, pełnię skupienia na Jego przekazie i rezygnację z siebie, oddanie. Cisza ze strony osoby modlącej się wyklucza rozgadanie, które nie jest prawdziwą modlitwą, powoduje zaś niekiedy nieznośne poczucie mówienia do swych czterech ścian. Prostota symbolizuje ubóstwo słowa, ściśle przez to wiąże się z ciszą i znów prowadzi do skupienia maksimum uwagi na Bogu. Prostota łączy się też z wzorcem dziecka, ale nie w jego naiwności, a w spontaniczności i odwadze podjęcia się wymawiania mantry ma-ra-na-tha, przed czym, nieprzyzwyczajeni, możemy mieć wahania. „Medytacja jest prosta, ale niekoniecznie łatwa” [s. 43]. Wreszcie teraźniejszość niech najdobitniej wyjaśnią słowa samego autora rozważań:

„Nauczyć się modlić to nauczyć się żyć chwilą obecną na tyle, na ile tylko nas stać. W medytacji uczymy się wchodzić w teraz, by doświadczyć w sobie teraz zmartwychwstałego i wiecznie kochającego Pana Jezusa. To nasze oddanie się chwili obecnej jest więc jednocześnie odnajdywaniem siebie i osiedlaniem się w sobie”. [s. 40]

Zaś w kwestii następstw:

„Przekonasz się, że głównym owocem owego dostępu do łaski będzie skupienie twojej uwagi na życiu, jakim obecnie żyjesz, zwracanie twojej świadomości na chwilę obecną”. [s. 66]

Szczerze mówiąc, mój egzemplarz recenzowanej książki wypełniony jest wieloma zakładkami oznaczającymi cytaty objaśniające charakter medytacji, które mogłabym tu przytoczyć, by zachęcić Czytelnika do sięgnięcia po tę pozycję. Myślę jednak, że każdy zainteresowany powinien sam odnaleźć w tej lekturze swoją definicję medytacji. Te krótkie komentarze o. Maina są niezwykle treściwe i zaskakujące trafnością porównań, a także nowym, żywym odczytaniem znanych powszechnie fragmentów biblijnych.

Lubię wydawnictwo Tyniec z dwóch co najmniej powodów, które łączą się ze sobą. Po pierwsze, książki te są zawsze starannie i „przyjaźnie” wydane, o czym decyduje odpowiednia gramatura papieru, przejrzysty krój i rozmiar pisma oraz perfekcyjna redakcja tekstu. „Pałające serca…” to książeczka zawierająca niecałe 160 stron, lekka, może niebędąca wydaniem kieszonkowym, ale jednak taka, którą zawsze można mieć przy sobie, zwłaszcza że nie musi być to jednorazowa, szybka lektura, a właśnie sporadyczna medytacja. Za tym kryje się drugi powód, dla którego lubię benedyktyńskie wydawnictwo – są to książki o duchowości w wymiarze praktycznym, a więc dla każdego. Po kolejnej lekturze Tyńca mam znów wrażenie spójnej wizji wydawniczej i bardzo mi się to podoba.

Informacje o książce:
Tytuł: Pałające serca. Czytając Nowy Testament z o. Johnem Mainem OSB
Tytuł oryginału: Our Hearts Burned Within Us. Reading the New Testament with John Main
Autor: oprac. Gregory Ryan
ISBN: 9788373545830
Wydawca: TYNIEC Wydawnictwo Benedyktynów
Rok: 2015

Sklepik Moznaprzeczytac.pl

Serwis recenzencki rozwijany jest przez Fundację Można Przeczytać