Beata Poczwardowska jest autorką kilku zbiorków poetyckich. Jej tomik pt. „Nie opowiem ci tej ciszy” wyróżniono na Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim „Głosu Nauczycielskiego” w 1995 r. Pozostałe tomiki tej autorki to: „Kwiaty księżyca” (1994), „Spotkania światów” (1997), „Akty codzienności” (1997), „szeptem” (2017), „nowa…spomiędzy” (2017), „Horyzont przemyśleń” (2018), „poematy” (2018) oraz jeden, który jest wspólnym dziełem z Marianem J. Kustrą „Taniec, dialog poetycki„.
Zbiorek „nowa… spomiędzy” został wydany przez krakowską Miniaturę. Trudno nazwać go tomikiem poetyckim w tradycyjnym znaczeniu, gdyż nie tworzą go wiersze, ale utwory pisane prozą. Być może zamysł autorki był inny. Może początkowo miały to być utwory zapisane tak jak wiersze, czyli z podziałem na wersy. Książkę poetycko-prozatorską „nowa… spomiędzy” należy odczytywać na dwa sposoby. Jako zapis wierszy i jako zapis prozy. Jest napisana prozą poetycką charakteryzującą się bogactwem językowym, metaforyką,
(„Pustka spojrzała…”, „Prawda wzleciała”)
porównaniami,
„Samotna. Jak łza”
różnego rodzaju epitetami,
(„Dłonią silną i delikatną zarazem”, „niepewny taniec”, „Spokój…błogi… wymarzony…upragniony…spokój”)
omówieniami, aluzjami, wyrazami dźwiękonaśladowczymi czy antytezami
(„Krzyczę pieśni zamkniętymi ustami”, „Słabość… Moc…”).
Oddziałują one na wyobraźnię odbiorcy. Stanowią ciekawy zapis stanu fizycznego i duchowego bohaterki. Z jednej strony różni się ta wypowiedź od mowy potocznej, a z drugiej strony jest podobna. Dominuje ekspresyjność, wyrazistość i emocjonalizm.
„Coraz słabsza i senna… jestem… Sen nie dodaje sił. Głowa pęka z bólu. Czy już teraz tak… zawsze? Pytanie pomiędzy… zawisło we mnie i poza mną…pytanie. Wycierając usta strząsam je pośpiesznie zbolałą ręką. Z trudem gramolę się ze snu. Ból nie ułatwia mi”
– zapisuje bohaterka.
Podmiot liryczny (porte-parole autorki) jest silnie zindywidualizowany przez podkreślenie „ja” lirycznego. Zresztą w całym poemacie – chyba tak można go nazwać – zastosowano bardzo dużo czasowników w 1. osobie liczby pojedynczej. Stąd wrażenie, że mamy do czynienia z opowiadaniem czy opowieścią. Tekst staje się amorficzny, czyli nieuporządkowany. Jednak przy głębszej analizie okazuje się, że nie ma w nim zbędnych słów, zwrotów czy wyrażeń. W zbiorku splatają się dwa wątki: jeden związany z fizycznością, dosłownym bólem ciała i drugi – psychiczny, uczuciowy, emocjonalny, duchowy.
Przypatrzmy się czasownikom, które oddają istotę działania. Jak wiemy w typowo poetyckich utworach nie ma aż takiego nadmiaru czasowników. W tekście „nowa…spomiędzy” jest ich wyjątkowo dużo
(„Nigdy nie patrzyłam wstecz”, „Wracam do domu”, „Zamykam oczy”)
i odnoszą się one do zwykłych, prozaicznych czynności. Są też takie, które opisują stan psychiczny osoby mówiącej
(„Zostaję sama ze sobą”, „Patrzę wstecz myślami”, „Skamieniałam od środka”, „Rozglądam się i wpatruję intensywnie w moc miłości i moc życia”, „W ciszy zatapiam się”).
Tych jest zdecydowanie więcej, bo są one zapisem zmagania się bohaterki z życiem, które jest i tak kruche i niepewne, a w obliczu choroby, rozstania, odejścia jest jeszcze bardziej kruche i niepewne…
W tej poetyckiej prozie występują zdania krótkie i równoważniki. Stanowią niedopowiedzenie, niedokończenie podjętej myśli, pozorny chaos i bałagan. Tak w istocie nie jest. To tylko wrażenie nieporządku, bo tak naprawdę chodzi o zapis stanu duszy:
„Cofnęła się. Odwróciła. Twarz. Oczy. Upadła. Oślepła. Ogłuchła. Oniemiała. Potoczyła się. Stoczyła. Skrzydlata. Zapomniała o lataniu… Prawda wzleciała. Słowo uleciało. Wzleciało. Pochwyciło. Ochroniło skrzydłami. Otuliło skrzydła. Słowo. Jedno”
W wielu fragmentach autorka nawiązuje w swej poetyckiej prozie do terminów muzycznych:
„Walc angielski, proszę. Piano. Adagio. Pianissimo”, „Jestem. Brzmieniem adagio… moderato… piano… w oddali… tutaj”
Rzeczywistość jest odbierana wszystkimi zmysłami. Tekst jest dialogiem bohaterki z kimś lub czymś drugim. Ja i ona:
„Ach! Ty obrzydliwa, podstępna Wampirzyco! Nie!… Słyszysz?… Nie… Niedoczekanie twoje… nie teraz… jeszcze nie teraz… nie teraz… nie…”
Choćby ze względu na tę pozorowaną rozmowę warto przeczytać „nową…spomiędzy„. To zapis zmagań, walki i mocowania się z … własnymi słabościami. Książka jak najbardziej ludzka. Jej lektura nikomu w niczym nie pomoże, bo i nie może pomóc w sytuacjach trudnych, czasem ostatecznych. Nie skłoni do przemyśleń każdego człowieka, ale może postawić przed nim wiele pytań, szkoda, że tylko pytań retorycznych… Każdy sam na nie może odpowie albo i nie odpowie, bo nie zawsze będzie mógł znaleźć odpowiedź.
„Dźwiganie. Przeżywanie. Odczuwanie bólu, strachu, nadziei i zwątpienia. Rezygnacji… Sama muszę przez to przejść. Nikt tego za mnie nie zrobi. To poczucie samotności, choć jesteś i trzymasz mnie za rękę… to ta przepaść… ta przepastna samotność… Nie mam już siły na samotność… na walkę. Zmęczona… pragnę zniknąć. Tylko. Aż”
– czytam wyznanie osoby mówiącej.
Tylko! Aż! Może właśnie między tymi skromnymi i prostymi wyrazami mieści się całe nasze życie? Mimo że w utworze najważniejsze jest „ja” liryczne, przeżycia, wrażenia czy przemyślenia, okazuje się, że skoro dotyczą życia w pełnym tego słowa znaczeniu, stają się uniwersalne. Każdy może je odnieść do swojego stanu świadomości, do tu i teraz…
Informacje o książce:
Tytuł: nowa… spomiędzy
Tytuł oryginału: nowa… spomiędzy
Autor: Beata Poczwardowska
ISBN: 9788380522664
Wydawca: Miniatura
Rok: 2017