Jedno z pierwszych pytań, które zrodziło się w świadomym umyśle naszych przodków, próbowało zapewne określić istotę naszego bytowania. Jak się znaleźliśmy tu gdzie jesteśmy, co nas tutaj sprowadziło i co decyduje o tym, że świat wygląda tak, a nie inaczej. Możemy sobie tylko wyobrażać jak trudne musiało to być dla człowieka pierwotnego, który nagle został rzucony w świat, którego nie rozumiał, ale za wszelką cenę, w desperacki sposób, potrzebował odpowiedzi. Z antropologicznego punktu widzenia, właśnie wtedy narodziła się religia. Człowiek szukał odpowiedzi na pytania, których sam w zasadzie nie rozumiał, więc w prosty sposób wyjaśnił to sobie istnieniem siły wyższej – Boga. Krótko po tym, człowiek zrozumiał, że wszystko co żywe w końcu przemija, umieramy my, nasi bliscy i wszyscy wokół nas, nawet zwierzęta i rośliny. Pojawiło się więc kolejne fundamentalne pytanie, które szukało odpowiedzi na to w jaki sposób skończy się „Wszystko”.Od tego konkretnego momentu, kiedy pytanie to padło po raz pierwszy, szukamy na nie odpowiedzi w nauce, magii czy religii, mając nadzieję na znalezienie niepodważalnego dowodu wskazującego na konkretny rok, miesiąc, dzień czy godzinę. Od początków rodzaju ludzkiego zaczęli pojawiać się Prorocy Apokalipsy, którzy twierdzili, że wiedzą kiedy nadejdzie kres życia na Ziemi. W miażdżącej przewadze byli to tylko szarlatani, którzy upatrywali zarobku, obiecując naiwnym gawiedziom odkupienie póki czas. Każda religia, każda kultura i cywilizacja posiada w swojej historii niezliczone zastępy takich wieszczów zagłady. Niemal każdy z nich głośno krzyczał: „Już czas!”, a mimo to świat twardo stoi tam gdzie stał. Mniej więcej w taki sam sposób można odebrać książkę „Nadchodzi Kres”, ponieważ tak samo głośno krzyczy, że należy się przygotować na koniec, ale jednak robi to w sposób nieco inny, bardziej nowoczesny.
Najważniejszym założeniem całości książki autorstwa Pana Wincentego Łaszewskiego, jest osadzenie jej filarów na fundamentach wiary chrześcijańskiej. Każdy kto sięgnie po jego dzieło, musi mieć to na uwadze. W przeciwnym razie może dać się zwieść tytułowi, który sugeruje doznania rodem z filmów apokaliptycznych jak „2012”. Autor zamiast bawić się w najczarniejsze scenariusze, które mogą na nas czekać w przyszłości, postanowił rzetelnie przeanalizować to co nasza religia próbuje przekazać poprzez Biblię, oraz wiele udokumentowanych i uznanych przez Kościół, „Objawień”. Analizując rzeczy zwykłe, możemy poznać rzeczy niezwykłe. Autor zaczyna od tego co jest podstawowe w naszym świecie – natura. Przygląda się różnym zdarzeniom, jak wybuchy wulkanów, powodzie, czy trzęsienia ziemi z założeniem, że są to znaki naszej Natury, świadczące o zbliżającym się końcu. Wbrew pozorom, nie robi tego w sposób podobny do księży, którzy zakładają dogmaty wiary wszędzie tam gdzie nie można czegoś wytłumaczyć, ale podaje konkretne przypadki, analizując je pod kątem wręcz naukowym. Przykładem tego jest rozdział pierwszy, który bardzo wnikliwie analizuje zachowania wulkanów w czasach teraźniejszych, w porównaniu do historycznych zapisów. Padają konkretne liczby, starające uświadomić czytelnikowi siłę z jaką mogą przemawiać te twory natury. „Nadchodzi Kres” na pierwszych stronach bardziej wygląda jak praca naukowa, aniżeli książka traktująca o religii. Niestety dla całości książki wszystko zmienia się wraz z rozdziałem trzecim, który jasno daje czytelnikowi do zrozumienia, że albo odejdzie od lektury bo pomylił książki, albo utwierdzi go w przekonaniu, że w religii upatruje prawdy. W tym krytycznym momencie trzeba zdecydować: iść w zaparte, czy oddać się ideologii własnych wierzeń. Rozdział trzeci jest tym, który decyduje o odłożeniu książki lub kontynuowaniu lektury.
Pan Łaszewski stworzył książkę, którą można odebrać na dwa różne sposoby. Jeden z nich polega na przedstawieniu „końca” z perspektywy naukowych faktów, których w książce nie brakuje. Drugi mówi, że owszem, nauka przewiduje różne warianty końca, ale nie znaczy to, że powinno się porzucić religię, która może nas na „koniec” przygotować. Chyba tak właśnie odebrałem tę książkę i założenia autora – być świadomym końca z naukowej perspektywy, ale być na to przygotowanym w sposób duchowy. Lektura książki Pana Łaszewskiego może być uspokajająca dla wierzących osób, bo próbuje wskazać kierunek w którym należy pójść w celu zbawienia. Problem pojawia się w momencie próby odkrycia intencji samego autora. Zaledwie po kilkudziesięciu stronach, możemy natrafić na takie słowa:
„Słuchajcie mnie wszyscy, którzy macie jeszcze oczy otwarte, których serca są czułe i wrażliwe, uszy zaś gotowe przyjąć słowa inne niż te, które krążą co dzień po waszym Wielkim Mieście”.
Zdanie to nie jest ujęte w charakterze cytatu w książce Pana Łaszewskiego, nie ma przy nim żadnego przypisu, więc skłaniam się do stwierdzenia, że są to słowa samego autora, co mnie mocno niepokoi. Nie jest to odosobniony przypadek, nie dalej niż kilka stron dalej możemy przeczytać:
„Nie rozpraszajmy się. Nie starczy czasu, by ogarnąć umysłem i sercem całe wielopiętrowe spektrum niebieskiego Przesłania. To zadanie dla najprzedniejszych i najcierpliwszych mędrców”,
ponownie brak cytatu czy przypisu, który wskazywałby na kogoś innego niż sam autor.
Jak zatem odnieść się do takich słów, które w mniemaniu autora książki miały być religijnie wyniosłe, ale z punktu widzenia osoby stojącej obok, nie są niczym więcej niż pseudo filozoficznym bełkotem przykrytym przez płaszcz absurdu, przyzwoleniem na takie słowa, w celu otumanienia prostych ludzi? Szanuję zdanie i wierzenia każdego człowieka, ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że autor „Nadchodzi Kres” przez swoje pseudo filozoficzne manipulacje słowami próbuje utwierdzić swoją pozycję „kapłana” w oczach czytelników mniej ogarniętych, przesłaniając tym samym swoją prawdziwą rolę, która polega na byciu piewcą złotych słów. Zupełnie jak w polityce – nie ważne co mówisz, mów to tak zawile, żeby nikt nie zrozumiał, ale na tyle jasno, żeby prości ludzie zrozumieli przekaz podprogowy. Nieszczęściem dla autora, będzie moment w którym jego książka trafi w ręce osoby oczytanej, myślącej na swój własny sposób, która szybko odrzuci jego „manipulacje”.
Lektura „Nadchodzi Kres” zdecydowanie odbije się czkawką osobom, które potrafią wykryć ukryte przekazy podprogowe, reszta tego nawet nie zauważy. Nie umniejszając temu dziełu wyjątkowo dobrze wykonanej pracy w aspektach naukowych, nie można przyjąć jej jako całość, jeśli nie powie się wprost, że jest to religijna propaganda, ukryta głęboko pod warstwą wspomnianej nauki. Zalecam wielką uwagę, jeśli chcecie sięgnąć po „Nadchodzi Kres”.
Informacje o książce:
Tytuł: Nadchodzi Kres
Tytuł oryginału: Nadchodzi Kres
Autor: Wincenty Łaszewski
ISBN: 9788380790353
Wydawca: Fronda
Rok: 2016