Republika Południowej Afryki, Rwanda, Bośnia, Fidżi. Co łączy ze sobą wszystkie te państwa? Otóż w każdym z nich mieszkali ludzie z różnych plemion, różniący się od siebie językiem, kolorem skóry, religią. Przez długi czas, gdy kraj był trzymany w ryzach jako kolonia, lub gdy rządzili tam dyktatorzy panował względny spokój. Wystarczyła jednak iskra, aby ta mieszanka wybuchła. Dochodziło do strasznych konfliktów na tle etnicznym i religijnym. Ci, którzy do niedawna mieszkali obok siebie, stali się z dnia na dzień nieprzejednanymi wrogami. Okazało się, że kruchy ład bardzo łatwo zburzyć. Morderstwa i okrucieństwa były na porządku dziennym. Dochodziło do niewyobrażalnych rzezi. Można powiedzieć, że obserwujemy to również współcześnie. Po tak zwanej „arabskiej wiośnie”, kiedy obalono aktualnych dyktatorów w Iraku, Afganistanie sytuacja szybko wymykała się spod kontroli. Po raz kolejny okazuje się, jak Europejczycy mało wiedzą o skomplikowanych relacjach plemiennych w krajach Afryki czy Bliskiego Wschodu.
Takiej właśnie problematyce poświęciła swoją najnowszą książkę Anna Borkowska. Autorka jest benedyktynką (imię zakonne: Małgorzata), historykiem i znawczynią życia zakonnego. Zajmuje się także tłumaczeniami oraz jest autorką książek z gatunku literatury fantastycznej i dziecięcej. Jej najnowsza publikacja zatytułowana jest: „Most imienia Ano – Ano”. Na tylnej okładce książki znajdujemy sugestię, że przy pisaniu powieści autorka inspirowała się wydarzeniami z wyspy Fidżi. To właśnie tam, ćwierć wieku temu doszło do buntu. Będący w mniejszości czarni autochtoni zbuntowali się przeciwko rządom napływowej większości hinduskiej. Sama autorka we wstępnie przestrzega nas jednak przed odnoszeniem powieści tylko do tego wydarzenia. Wydaje się, że chciała problem potraktować szerzej, bardziej uniwersalnie. Akcję powieści umiejscowiła „za siedmioma górami, za siedmioma rzekami, za morzami wielkimi – ale na naszej Ziemi – leży kraj Midżii. Dokładnie biorąc, w Afryce”. Mimo, że wstęp jest nieco baśniowy (za siedmioma górami…) to jednak opowiedziana historia wcale do baśniowych nie należy. Już pierwszy rozdział, „Czarny lud i misjonarze” bardzo mocno wprowadza nas w klimat książki. Borkowska kreśli zwyczaje i wierzenia pierwotnych mieszkańców Midżii. Pokazuje obrzędy i święta, jakie obchodzili. Uświadamia nam, że również tubylcy mają swoją kulturę i tożsamość. Do tego właśnie kraju przybywa irlandzki misjonarz, ksiądz Patryk O’Connor. Rodowici mieszkańcy chętnie słuchali jego nauk. Szybko jednak okazało się, że słuchać nie oznacza wcale rozumieć i przyjmować. Ksiądz nie do końca zrozumiał kulturę tubylców i ich przekonania, płacąc za to najwyższą cenę. Jest więc kraj Midżii afrykańską kolonią, podobną do tych którymi usłany był cały kontynent. Koloniści szybko utrwalają swoją władzę i wprowadzają własny porządek prawny. Wydaje się, że sytuacja jest stabilna. Tym bardziej, że około połowy XIX wieku do kraju znów przybywają misjonarze. Tymczasem wydarzenia nabierają tempa. Kraj ogłasza się niezależną republiką. Rządy przejmuje Ano – Ano, każąc się tytułować wodzem. Okazuje się jednak, że nie jest łatwo rządzić krajem, który jest zamieszkiwany przez ludzi różnych ras i o różnym kolorze skóry. Do głosu dochodzą wzajemne animozje. Dyktator chce położyć temu kres. Szukając rozwiązania, wpada na bardzo ciekawy pomysł, który szybko zaczyna wcielać w życie:
„oczywiście można i trzeba ustanowić takie prawa, które by nie pozwalały na żadną dyskryminację i zapewniały obywatelom całkowitą równość. Midżianie! Jest tylko jeden sposób ostatecznego zakończenia wszelkich prześladowań, wszelkiej niesprawiedliwości, wszelkiej dyskryminacji rasowej!… i ja wasz wódz, nakazuję wam ten właśnie sposób stosować. Należy w naszym państwie obie rasy zmieszać w jedną. Od dzisiaj, od tej godziny, każde zawarte w tym kraju małżeństwo ma być małżeństwem mieszanym”.
Zamysł dyktatora jest jasny. Dzięki takiej praktyce z dwóch obcych sobie ras, powstanie jedna. Wszyscy będą równi, ponieważ wszyscy będą mieli takie samo pochodzenie. Aby podkreślić charakter zmian, wymyśla nazwę dla nowej rasy. Tym, którzy nie będą chcieli się podporządkować nowym przepisom grożą wysokie kary, z utratą obywatelstwa i wygnaniem włącznie. Czy jednak za pomocą jednego dekretu można skutecznie zniwelować wielowiekowe podziały? Okazuje się, że sprawa jest dużo bardziej skomplikowana. Nie jest to jedyny problem, z jakim musi mierzyć się Ano – Ano. Wśród jego współpracowników narasta opór. Nie wszystkim podoba się jego styl rządzenia. Dochodzi do buntu. Jak zakończy się historia republiki Midżii i jej wodza Ano – Ano? Czy uda się zbudować most porozumienia ponad podziałami rasowymi, plemiennymi, religijnymi?
Anna Borkowska napisała powieść, której akcja dzieje się w dalekiej Afryce. Poruszone przez nią problemy wydają się jednak zaskakująco bliskie. Nawet w naszym kraju – jednolitym przecież etnicznie i religijnie – nie brakuje podziałów. Dochodzi do tego, że polityka dzieli nas rzekomo na „dwa plemiona”. „Most imienia Ano – Ano” i historia po raz kolejny pokazuje, że zawsze należy szukać tego, co łączy, nie odwrotnie. Myślę że książka pomaga lepiej zrozumieć, że każdy ma swoją kulturę, tradycję i zwyczaje. Nie zmieni się tego z dnia na dzień przy pomocy różnych dekretów lub użycia siły. Na własne oczy obserwujemy próby oderwania się Katalonii od Hiszpanii. Wybuchają żywiołowe protesty, za lub przeciw niepodległości. Tym bardziej warto sięgnąć po nową książkę Anny Borkowskiej.
Informacje o książce:
Tytuł: Most imienia Ano-Ano
Tytuł oryginału: Most imienia Ano-Ano
Autor: Anna Borkowska
ISBN: 9788373547186
Wydawca: TYNIEC Wydawnictwo Benedyktynów
Rok: 2017