Recenzje książek

? – Mateusz Szulczewski

? - Mateusz Szulczewski

?
Mateusz Szulczewski

Seryjny morderca upodobał sobie detektywa Maurycego i toczy z nim śmiertelne rozgrywki. Zabija coraz to nowe, przypadkowe osoby, a miejsce zbrodni inscenizuje jako zagadkę, którą ma rozwiązać detektyw. Maurycy to zmanierowany, cyniczny, bez grama uczuć człowiek („Wyglądałem totalnie zajebiście nalewając sobie tę szklaneczkę [whisky] na miejscu zbrodni, tuż obok trupa”), którego zaczynają coraz bardziej wciągać gierki mordercy. Zmaga się z presją czasu, od niego zależy, czy zginie następna niewinna ofiara, gdy zagadka nie zostanie rozwiązana w wyznaczonym czasie, a morderca nie ma litości i zabija z zimną krwią. Akcja zagęszcza się i przyśpiesza w miarę trwania opowieści, by osiągnąć nieoczekiwany finał. Równocześnie trwa intelektualna walka między Maurycym a mordercą: inteligentnym, bystrym detektywem a psychopatą, choć sam detektyw też zachowuje się jak psychopata

„Emocje są upośledzeniem dla człowieka, jeśli nie potrafimy nimi zarządzać, ale wkurwieniem nigdy nawet nie chciałem zarządzać, chyba, że mógłbym je w sobie na zawołanie wzbudzić niczym zielony potwór z komiksów”.

Tak z grubsza wygląda akcja i przebieg fabuły, która jest powadzona ciekawie i z przemyślanym planem. To jest plus tej książki. Do całej reszty mam zastrzeżenia.

Policja znajduje ciało, wzywa detektywa Maurycego, dla którego morderca zostawił wiadomość na miejscu zbrodni i ten schemat powtarza się za każdym razem. Ani razu nie dowiadujemy się, kim byli zamordowani ludzie, nie ma żadnej wzmianki o śledztwie, choćby ogólnikowej, ważna jest tylko osobista relacja detektyw – morderca. Maurycego, jak sam mówi, nie interesują ofiary, czuje do nich tylko obrzydzenie, nie wzbudzają w nim żadnych emocji, nie mówiąc o empatii. Głównie posługuje się wulgaryzmami, przekleństwami, co męczy przy czytaniu, choć rozumiem, że być może taki był zamysł i maniera pisania autora.

Język i styl, jakim napisana jest książka, jest bardzo nierówny: miejscami bardzo infantylny, żeby nie powiedzieć dziecinny, a w innych dostajemy ciekawe, bardzo dojrzałe, przemyślenia intelektualne o psychologicznej naturze człowieka:

„Gdy dostajemy od naszej podświadomości informację o strachu, mamy dwa wyjścia: przyjąć ją do wiadomości i podziękować grzecznie naszej zatroskanej psychice, albo zrobić to, do czego przystosowała nas ewolucja, czyli uciekać […]”.

Autor robi błędy językowe. Na pierwszych stronach przeczytałam:

„Dopiłem tylko whisky, którego zostało trochę na dnie szklanki [..]”

i już od początku zjeżyłam oczekując dalszych rewelacji językowych. Potem było kilkakrotnie „otwarłem okno”, „Odpowiedziałem zdenerwowanym tonem”, ale najlepsze to „[…]mieszkania z obściupanymi ścianami”. Takiego określenia nie znajduje nawet słownik określeń slangowych.

Mam problem z tą książką. Z jednej strony razi bardzo niski poziom warsztatu pisarskiego, z drugiej zaś na długo zostają w głowie intelektualne potyczki mordercy z detektywem, które powodują coraz większą zależność jednego od drugiego. Mateusz Szulczewski świetnie umie pokazać intelektualne gierki dwóch wyrachowanych, zimnych, wyzbytych emocji, ale wartych siebie partnerów. W miarę rozwoju akcji tworzy się nić zależności emocjonalnej między mordercą i detektywem, ale też między detektywem i mordercą. Mamy tu świetny thriller psychologiczny, widać solidne, psychologiczne wykształcenie autora. Po czym wracamy do stylu, w jakim książka jest napisana i euforia mija bezpowrotnie. Bardzo przeszkadzają w odbiorze niedociągnięcia pisarskie, które nie pozwalają się skupić i odciągają od treści. Rażą też błędy logiczne, jak np.:

„[…] dostałem nuggetsy. Wyglądało na to, że jest ich dwadzieścia, specjalnie liczyłem […] Okazało się, że […] miałem jednego nuggetsa więcej, to był mój szczęśliwy dzień”.

Jeśli autor solidnie popracuje nad warsztatem pisarskim, stylem, błędami językowymi, ma szansę na stanie się dobrym pisarzem. Zamysł powieści, treść, ładunek emocjonalny i granie na emocjach są bardzo dobrze oddane, niestety styl pisania pozostawia wiele do życzenia. Życzę Mateuszowi Szulczewskiemu, by udało mu się skorygować niedociągnięcia, bo potencjał intelektualny ma duży i liczę, że w następne powieści będą dużo lepsze, na co czekam.

Mam tak mieszane uczucia co do tej książki, że nie bardzo wiem, czy ją polecić, czy nie. Myślę, że każdy może wyrobić sobie własne zdanie na temat książki i autora, którego debiut wzbudził we mnie sporo emocji: i tych dobrych, i tych złych.

Informacje o książce:
Tytuł: ?
Tytuł oryginału: ?
Autor: Mateusz Szulczewski
ISBN: 9788382195705
Wydawca: Novae Res
Rok: 2021

Sklepik Moznaprzeczytac.pl

Serwis recenzencki rozwijany jest przez Fundację Można Przeczytać