Fantastyka naukowa

Kosmiczny podróżnik – Jakub Kulus

Recenzja książki Kosmiczny podróżnik - Jakub Kulus

Kosmiczny podróżnik
Jakub Kulus

Kosmos. Ostateczna granica.

Niemal każde znane mi Sci-Fi, którego akcja rozgrywa się w kosmosie w jakiś sposób „rozprawia się” z prędkością światła. W „Star Treku” mamy napęd Warp, który generuje zagęszczenie czasoprzestrzeni przed statkiem i tuż za nim – dzięki czemu „Enterprise” pokonuje olbrzymie odległości w nadświetlnym tempie. W „Gwiezdnych Wojnach” również zupełnie nie przejmują się takimi pierdołami jak prędkość światła, tylko wlatują w hiperprzestrzeń i pokonują w błyskawicznym tempie kolejne parseki. Popularnym motywem są również „Wormholes”, czyli tunele czasoprzestrzenne, które torują sobie drogę przez dodatkowe wymiary, skracając o lata świetlne drogę między punktem A i punktem B. No bo jakże inaczej wyobrazić sobie kolonizację kosmosu, w którym kilkaset lat świetlnych to tycieńki kawałeczek wszechświata? Loty miałyby trwać całe wieki? Każde kosmiczne Sci-Fi mieć sposób, aby pokonać takie odległości o wiele, wiele szybciej.

Niniejsza książka bazuje na dość rzadko stosowanej koncepcji: podróże międzygwiezdne ograniczone są nieprzekraczalną prędkością światła – ale dylatacja czasu pozwala przeżyć trwający wiele tysięcy lat lot jako kilka dni, tygodni czy miesięcy. Wprawdzie w ciągu lotu świat się zmieni – ale podróżnik pozostanie tak samo młody jak podczas startu.

Powieść jest próbą odpowiedzi na pytanie, jak mogłyby wyglądać kosmiczne podróże – oraz jakie wiązałyby się z nimi problemy. Nie jest to pomysł zupełnie nowy – chociażby Orton Scott Card w swojej „Grze Endera” (i w następnych książkach z serii) w podobny sposób umożliwia bohaterom podróże od gwiazdy do gwiazdy. Jednak nawet on stworzył „Ansible”, które umożliwiały natychmiastową komunikację między odległymi światami, dzięki czemu kolonie pozostają w stałym kontakcie – a w późniejszych książkach nawet i ludzie są w stanie przesłać się na obce planety za pośrednictwem Ansibli.

W „Kosmicznym podróżniku” trudno pozbyć się wrażenia pewnej izolacji. Niby podróż między gwiazdami jest możliwa, odbywa się z pewną regularnością – ale jednocześnie podróżnicy nie są ambasadorami czy znaczącymi osobistościami – tylko swego rodzaju ciekawostką. Tym co różni też „Kosmicznego podróżnika” od wspomnianej serii Carda jest skala upływu czasu. Loty nie trwają zwykle kilku czy kilkudziesięciu lat, ale setki, tysiące, dziesiątki tysięcy. Wsiadasz w rakietę, lecisz (jak ci się wydaje) kilka miesięcy – i wysiadasz w zupełnie nowej rzeczywistości, niemożliwej do przewidzenia. I mimo to znajdują się wariaci podejmujący się trwającej tysiąclecia drogi.

Kosmiczny podróżnik” kojarzy mi się trochę z opowiadaniami Stanisława Lema, zwłaszcza „Dziennikami gwiazdowymi” – i stylem, i treścią. Autor nie tworzy ludzi przyszłości, ale stawia współcześnie żyjących w świecie nieosiągalnych dziś technologii – i patrzy jak sobie z tym radzą i jak się zachowują. Nie skupia się na naukowych czy pseudonaukowych teoriach czy technologicznych szczegółach podróży – ale zupełnie przyziemnych, psychologicznych aspektach. Szczególnie dużo uwagi poświęca… nudzie, wlekącym się miesiącom międzygwiezdnego lotu, który jakoś trzeba spożytkować i nie zanudzić się przy tym na śmierć.

O fabule trudno napisać coś więcej i nie zdradzić zbyt wiele – to dość krótka książka. Starczy rzec, że jest dość prostoliniowa – główny bohater wcześnie stawia sobie za cel dotrzeć do (skądinąd nam znanej) planety Ziemia. A że od początku ery lotów międzygwiezdnych minęło już kilkadziesiąt tysięcy lat, to i odnalezienie rodzimego globu obfituje w różne przygody i komplikacje – choć trudno nie odnieść wrażenia, że bohater poszukuje globu… z nudów. Bo i jakiś pretekst i do swoich podróży był mu potrzebny, więc i cel sobie znalazł. Niemniej, jest konsekwentny w jego realizacji aż do ostatnich kartek.

Książka nafaszerowana jest aluzjami do internetowej subkultury – nie każdy je zrozumie, nie każdemu będzie się to podobało – ale ludzie przeglądający regularnie kwejka/tablicę facebooka/demotywatory/9gaga etc. powinni parę razy uśmiechnąć się dostrzegając kolejne aluzje.

Temu dziełu brakuje jakiejś większej głębi, jednak czyta się ją leciutko od początku do (zupełnie zaskakującego) zakończenia, kiedy tej głębi faktycznie nieoczekiwanie nabiera. Osobiście budziło we mnie ambiwalentne uczucia – ale nie mogę mu odmówić oryginalności.

Jeśli zaś chodzi o styl… Gdyby „Kosmiczny podróżnik” był jedzeniem, zostałby paczką słonych orzeszków ziemnych. Nie jest to wielka uczta, nic szczególnie wyszukanego – ot, bierzesz, wcinasz, wcinasz – ale nie możesz przestać, aż miska nie pokaże dna. Wciąga się gładko i bez niestrawności. W połączeniu z długością książki (czy też „krótkością” – to ledwie 90 stron) styl czyni ją całkiem dobrą propozycją do połknięcia w jeden wieczór – co też osobiście uczyniłem.

I polecam.

Informacje o książce:
Tytuł: Kosmiczny podróżnik
Tytuł oryginału: Kosmiczny podróżnik
Autor: Jakub Kulus
ISBN: 9788394889104
Wydawca: Rozpisani.pl
Rok: 2017

Sklepik Moznaprzeczytac.pl

Serwis recenzencki rozwijany jest przez Fundację Można Przeczytać