Camilla Läckberg po raz trzeci zabiera nas do Fjällbacki – małego miasteczka w południowo-zachodniej Szwecji. Dawniej była to osada rybacka. Dziś chętnie przyjeżdżają do niej turyści. Po „Księżniczce z lodu” i „Kaznodziei” mieszkańcy na krótko odetchnęli z ulgą. Kolejna zbrodnia zakłóciła ich spokój. Frank Bentsson wypływa łódką w morze, by opróżnić zastawione na homary więcierze. Odkrywa, że w ostatnim oprócz skorupiaków, zaplątało się coś jeszcze. Są to zwłoki siedmioletniej Sary, która rzekomo poszła odwiedzić koleżankę, ale nie wróciła do domu. Policjanci z komisariatu w Tanumshede dość szybko ustalają, że utonięcie dziewczynki nie było dziełem przypadku. W jej płucach wykryto słodką wodę z mydłem, co wskazuje na zabójstwo. Kto mógłby chcieć śmierci dziecka? Śledztwo znowu poprowadzi wraz z kolegami Patrik Hedström, dla którego jest to sprawa po części osobista, ponieważ dobrze zna rodziców Sary i sam jest świeżo upieczonym ojcem.
Erice ciężko jest się odnaleźć w nowej roli. Maja jest bardzo wymagającym uwagi niemowlęciem. Nieprzespane noce, ciągłe karmienie, kolki i tony pieluszek powodują, że młoda pisarka czuje się zagubiona i wiecznie zmęczona. Bardzo się stara być dobrą matką, jednak przez większość czasu ma wrażenie, że nie zasługuje na ten tytuł.
„Erika przeczytała mnóstwo książek o macierzyństwie i wychowaniu dzieci, ale żadna nie przygotowała ją na to, co przechodziła. Miała wrażenie, że wszystko, co na ten temat napisano, było elementem wielkiego spisku.”
Ciągle ma obawy, że wszystko robi źle. Na dodatek matka Patrika, która odwiedza ich często i bez zapowiedzi, wcale nie poprawia jej samopoczucia, a jedynie utwierdza w przekonaniu, że nie nadaje się do opieki nad dzieckiem. Patrik stara się jak może, ale śledztwo pochłania go niemal w całości. Nie jest przez to w stanie dostrzec, jak bardzo przemęczona jest jego ukochana. Jakby mało mieli problemów, Anna wróciła do swojego byłego męża – Lucasa.
W tle śledzimy historię, która wydarzyła się na początku XX wieku. Rozpuszczona panna z dobrego domu i córka magnata finansowego – Agnes – poznaje kamieniarza, do którego zaczyna pałać żarliwą namiętnością.
„Nawet jej przez myśl nie przeszło, że mógłby jej nie chcieć. Nie spotkała dotąd mężczyzny, który pozostałby wobec niej obojętny. Mężczyźni byli jak jabłka: wystarczyło sięgnąć ręką, by któregoś zerwać. Wiedziała jednak, że tym razem wiąże się z tym większe ryzyko. Nawet zadawanie się z żonatymi mężczyznami – całowała się z nimi za plecami ojca, a parę razy posunęła się jeszcze dalej – było bezpieczniejsze, bo należeli do tej samej klasy. Ujawnienie tych miłostek wywołałoby oczywiście skandal, ale mogłaby liczyć na pobłażliwość. Ale robotnik, kamieniarz – to było wręcz nie do pomyślenia. To się po prostu nie zdarzało.”
Przywykłam już do tego, że Läckberg w swoich książkach zamieszcza dygresje opisujące jakieś wydarzenia z przeszłości, ale historia Agnes i Andersa wyjątkowo mnie zaintrygowała. Dziewczyna zostaje zmuszona do wyjścia za robotnika, kiedy jej ojciec dowiaduje się, że jest w ciąży. Ten mezalians doprowadził do niejednej tragedii. Był to właściwie ciąg tragicznych wydarzeń, których skutki możemy obserwować w obecnych czasach. W jaki sposób wiążą się one z zamordowaną siedmiolatką? Nie mogę zdradzić zbyt wielu szczegółów, ponieważ nie chciałabym odbierać czytelnikom przyjemności stopniowego odkrywania tajemnic tej szokującej zbrodni.
Podobnie jak w poprzednich częściach Sagi o Fjällbace, bohaterowie są przedstawieni w bardzo realistyczny sposób. Nie są wyidealizowani, co sprawia, że da się ich polubić. W książce napotkamy na błyskotliwe dialogi, waśnie sąsiedzkie, a także zaburzenia psychiczne. Autorka nie upiększając pisze o trudach macierzyństwa i rodzinnych relacjach. Przykład Eriki ukazuje, że zmęczenie, kiedy ma się pod opieką noworodka, jest czymś naturalnym. Nie znajdziemy tu kolorowych jak z reklamy pieluszek scen, w których niemowlęta są zawsze uśmiechnięte, a matki wypoczęte i radosne. Myślę, że dla wielu kobiet pocieszające może być to, że autorka dostrzega i doskonale przedstawia, jakie macierzyństwo jest naprawdę: pełne zmartwień i jednocześnie miłości.