Recenzje książek

Jedwabnik – Robert Galbraith

Recenzja książki Jedwabnik

Jedwabnik
Robert Galbraith

Słowo „jedwab” zawsze kojarzyło mi się z czymś przyjemnym, delikatnym i miłym w dotyku. Podarowana przez znajomą jedwabna chustka z Indii, jest moją ulubioną ozdobą i choć wiem iż jedwab produkowany jest z nici jedwabników, jakoś nigdy nie zastanawiałam się jak dokładnie się to dzieje… Teraz już wiem i no cóż, nie każda wiedza musi być przyjemna, ale kryminały przecież nie to wnoszą do naszego życia. Nie są delikatne i miłe w… Odbiorze. Dobrze o tym wie pan Robert Galbraith hmm, a może raczej powinnam powiedzieć pani J. K. Rowling? Bo pod tym pseudonimem ukrywa się ta znana wszystkim pisarka.

Gdy brałam do ręki Jedwabnika, na tylnej obwolucie mogłam przeczytać:

Robert Galbraith to pseudonim J. K. Rowling

Pomyślałam sobie, przecież znam styl tej pani na wylot. Serię o Harrym Potterze przeczytałam jeszcze w czasach liceum od przodu, tyłu od 1 do 7 części, nie jednokrotnie. Aż mnie skręcało, kiedy się zastanawiałam czy Rowling ukryta pod tym pseudonimem zejdzie ze sceny przeznaczonej dla młodzieży, porzuci lekki przyjemny styl i przekuje go w ciemną i zawiłą narrację kryminału. Czy porzuci „tożsamość” nastoletniego Harrego by stać się dojrzałym weteranem wojennym? No i drodzy czytelnicy – (S)he did it!

Cormoran Strike prowadzi śledztwo, takie słowa widnieją tuż pod tytułem i tymi samymi słowami ja zacznę. Cormorana poznaliście już w pierwszej części (Wołanie kukułki), w której sprawdzał czy śmierć znanej modelki Lula Landry to samobójstwo czy też morderstwo. Chcąc czy też nie, sprawa ta przysporzyła detektywowi mnóstwo rozgłosu i wiele osób zaczęło szukać u niego pomocy, a agencja nagle dostała przypływ gotówki. Strike po kilkunastu nieprzespanych godzinach w których to przesłuchiwał kochankę znanego polityka, wraca do agencji. Niewyspany i delikatnie nieobecny, zaczyna dość chaotyczną rozmowę z pewną starszą panią. Leonora Quine podaje się za żonę znanego pisarza, który zaginął przed paroma dniami. Zadaniem Strike’a jest oczywiście odnalezienie pana Quine. Jednak sprawa nie jest tak prosta jak myśli żona pisarza. Okluzje się bowiem, że pan Quine napisał pewną kontrowersyjną powieść…

Kontrowersyjna książka ośmiesza i kompromituje wiele osób, stąd też pytanie czy pisarz zniknął ze strachu przez współpracownikami, czy też ktoś mu w tym pomógł? Na brak dramatyzmu nie możemy narzekać, gdyż wkrótce pisarz zostanie odnaleziony, niestety nie tak jakby życzyli sobie tego jego bliscy…

Ach muszę się Wam przyznać, iż rzadko kiedy czytam kryminały, bo jestem na to zbyt nerwowa. Z jakąś sobie tylko znaną „kompulsywnością” przewracam  kartki i typuję kolejne podejrzane osoby, a kiedy skończę czytać, jestem równie zmęczona co prowadzący śledztwo. Tym razem było podobnie. Strike to skryty i markotny mężczyzna, który przypominał mi chmurę gradową. Nie polubiłam go. Choć jest on niewątpliwie inteligentny, świetnie prowadzi śledztwo, ale jego gburowatość i mocna wojskowa dyscyplina trochę mnie odpychały. Co jednak nie znaczy, że nie jest to kapitalna postać. Strike nawet podczas prowadzenie śledztwa ciągnie za sobą swoją przeszłość z równie mocnym uporem co protezę amputowanej nogi. Nie jest bohaterem idealnym, nawet w śledztwie trafia w ślepe zaułki, a przez swoją niepełnosprawność nie jest tak efektywny jakby na pewno chciał być i dzięki temu łatwo jest się z nim utożsamić. Nie skupiamy się jednak na samym śledztwie, Strike ma również inne sprawy do domknięcia (trochę już mniej ciekawe niż morderstwo pisarza).

Co do samej fabuły, choć książka ma swoje słuszne ponad 470 stron to nie nudzi. Nie myślcie sobie, że Strike będzie chodził w kółko po całym Londynie i szukał pisarza, a później jego zabójcy… Hm, aż mnie korci, aby co nieco zdradzić, ale napiszę, że autor prowadził bujne życie towarzyskie zaś podejrzanych zbiera się całkiem spora liczba i w tym właśnie punkcie tkwi początkowa słabość książki. Dla osób, które nie są zaznajomienie dobrze z literaturą obcojęzyczną, mnogość nienaturalnie brzmiących nazwisk, jest naprawdę trudna do zapamiętania. Na początku byłam zasypywana imionami  i nazwiskami współpracowników, przyjaciół, wydawców i wrogów pisarza. Wiecie, z kryminałami jest tak jak z lekcją matematyki – jak stracimy wątek choć na chwilę, człowiek potem nie połapie się kto jest kim i najważniejsze, kim jest sprawca. Potem jednak jak w starych dobrych powieściach Agathy Christie, zaczyna się robić ciasno i duszno od nagromadzonych faktów, a podejrzanych jest coraz mniej i to niewątpliwie ułatwia sprawę nie tylko detektywowi.

Z przyjemnością rozkoszowałam się klimatem w jaki wprowadza nas pan (pani) Galbraith. Zaśnieżony i zimny Londyn, po którym przechadza się kulejący Strike. Realizm również jest oddawany z wyraźną pieczołowitością, ale muszę się Wam przyznać, że o wiele lepiej bawiłam się kiedy śledztwo było w toku niż kiedy wszystko stawało się jasne. Ucierpiała jedynie moja duma, bo ponownie zostało mi udowodnione, że żaden ze mnie detektyw.

Jedwabnik to świetnie skonstruowana i trzymająca w napięciu książka, która zapełniała moje samotne poranki, wieczory i.. Och z resztą, czytałam ją gdzie się dało! Świetna narracja, wspaniały pomysł, szybkie dialogi, a propos dialogów, przez całą książkę śledziłam czy styl z Harrego Pottera nie przebija się gdzieś tam koło Strike’a i zauważyłam go tylko w dialogach. W każdym razie klimatu dopełnia ładna okładka oraz wystarczająco duża czcionka i mamy wieczór zaplanowany.

Ci, którzy nie zdążyli jeszcze sięgnąć po książkę Wołanie kukułki, a są rozochoceni Jedwabnikiem, zapewniam, że fabuła tej pierwszej książki jest dobrze ukryta i na pewno nie zepsuje Wam przyjemności czytania.

 Informacje o książce:
Tytuł: Jedwabnik
Tytuł oryginału: The Silkworm
Autor: Robert Galbraith
ISBN: 9788327152121
Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie
Rok: 2014

Sklepik Moznaprzeczytac.pl

Serwis recenzencki rozwijany jest przez Fundację Można Przeczytać