„W sensie geograficznym Izrael ma wszystko: góry, morze, pustynię i słynny Jordan. W sensie różnorodności etnicznej także. To jakby świat w pigułce. A na dodatek z duchowym pakietem wręczonym przez samego Boga. Dawniej to miejsce stworzyło ludzi, teraz ludzie tworzą to wspaniałe miejsce. Jak podsumować wycieczkę do krainy Biblii? Ogrom wrażeń? Znacznie więcej”.
Przyznam szczerze, że po lekturze książki Renaty Pruszkowskiej pod tytułem „Izrael po mojemu”, mam z nią pewien kłopot. Pozycja ta ukazała się nakładem Oficyny Wydawniczej Vocatio, a polecają ją między innymi Radio Chrześcijanin.pl oraz Recenzje Chrześcijańskie. Wspominam o tym nie bez powodu. W kontekście dalszych rozważań nad książką warto o tym pamiętać. Musimy także być świadomi tego, że Vocatio znane jest z wydawania znakomitych dzieł poświęconych Biblii. To naprawdę bardzo wartościowe pozycje.
Tymczasem zdecydowało się ono na wydanie książki, która jest relacją z podróży, jaką do Ziemi Świętej odbyła Renata Pruszkowska. Jak wyznaje, „od dzieciństwa Izrael dobrze jej się kojarzył. W dużej mierze dzięki przyszywanemu wujkowi Ziutkowi”. Książka nie jest zbyt obszerna, liczy sobie niewiele ponad dwieście stron. Jednak jej uważna lektura nastręcza pewnych poważnych wątpliwości. Tym bardziej zwróciłem na nie uwagę ja, który jako teolog z wykształcenia (i zamiłowania) wyczulony jestem na wszelkiego rodzaju „nieścisłości” mówiąc oględnie. Tymczasem podczas lektury książki pani Pruszkowskiej kilkakrotnie czytałem jeden fragment, nie mogąc wyjść z podziwu dla ekwilibrystyki autorki. W skrócie ujmę to tak: opisywanie relacji z podróży (zwiedzane miejsca, atmosfera Izraela) idzie jej całkiem nieźle. Jednak za teologię zdecydowanie nie powinna się zabierać.
Aby było jasne o czym mówię, należy wspomnieć o kilku „nieścisłościach” czy wręcz poważnych błędach popełnianych przez autorkę. Błędach, obok których nie można przejść obojętnie.
Pisze ona m.in.:
„jeśli nieposłuszeństwo rozproszyło Żydów po świecie, to diaspora oznacza również zasiewanie ziarna. Rozsiali więc ziarno Ewangelii wśród narodów. Do krainy ciemności przynieśli światło. Wielu z nas jest tego dowodem”.
Należy zapytać z miejsca, o jakiej Ewangelii mówi autorka? Wszak nie o Ewangelii Jezusa Chrystusa. Przecież Żydzi nie uznają go za Mesjasza i Boga. Judaizm jako religia uznaje tylko Stary Testament. Chrystus został skazany na śmierć właśnie dlatego, że głosił Ewangelię, Dobrą Nowinę o zbawieniu. Czy autorka nie rozumie, że judaizm i chrześcijaństwo to dwie zupełnie różne religie? Niestety, po lekturze tej książki mam poważne podstawy ku temu, by tak sądzić. Kolejne pytanie, w jaki sposób Żydzi „do krainy ciemności przynieśli światło”? Uczymy się na historii o chrzcie poszczególnych państw. W roku 2016 obchodziliśmy symboliczną 1050. Rocznicę Chrztu Polski. Czy ktoś słyszał, aby w chrystianizacji jakiegoś kraju, jakiegokolwiek brali udział Żydzi? Ten passus jest oczywistym błędem i nie może być w żaden sposób usprawiedliwiony.
W całej książce czuć niechętny, czasami wręcz wrogi stosunek do Kościoła. Dlaczego więc tę książkę wydała akurat Oficyna Vocatio? Dlaczego polecają ją portale chrześcijańskie? Oto pytania, na które nie znajduję odpowiedzi. Aby nie być gołosłownym przytoczę zdanie autorki o tym, że „w świątyniach się dusi. Wszak nie one są święte”. Nie muszę chyba dodawać, że jest to całkowite zaprzeczenie teologii katolickiej.
Jeżeli na to wszystko można by jeszcze próbować przymknąć jakoś oko (choćby usprawiedliwić to ignorancją autorki) to kolejny fragment okazuje się zupełnie druzgocący. Czytamy:
„miasto zapewniało stałą pracę, także Jezusowi. Zwłaszcza po śmierci Józefa, gdy został jedynym żywicielem rodziny. Jego matce Miriam, Bóg dał liczne potomstwo: Jakuba, Józefa, Szymona, Judę oraz córki (Mt 13, 55). Wiele Żydówek jej tego zazdrościło, bo dzieci to Boże błogosławieństwo”.
Nie muszę dodawać, że fragment ten (gdyby przyjąć go za prawdziwy) stoi w kontrze do katolickich dogmatów. Ponieważ tą kwestią zajmowali się dużo mądrzejsi ode mnie, przywołam jedynie stosowny fragment Katechizmu Kościoła Katolickiego, promulgowanego przez Jana Pawła II. Czytamy w nim:
„Niekiedy jest wysuwany w tym miejscu zarzut, że Pismo święte mówi o braciach i siostrach Jezusa. Kościół zawsze przyjmował, że te fragmenty nie odnoszą się do innych dzieci Maryi Dziewicy. W rzeczywistości Jakub i Józef, „Jego bracia” (Mt 13, 55), są synami innej Marii, należącej do kobiet usługujących Chrystusowi, określanej w znaczący sposób jako „druga Maria” (Mt 28,1). Chodzi tu o bliskich krewnych Jezusa według wyrażenia znanego w Starym Testamencie. Jezus jest jedynym Synem Maryi. Macierzyństwo duchowe Maryi rozciąga się jednak na wszystkich ludzi, których Jezus przyszedł zbawić: Maryja zrodziła „Syna, którego Bóg ustanowił «pierworodnym między wielu braćmi» (Rz 8, 29), to znaczy między wiernymi, w których zrodzeniu i wychowywaniu współdziała swą miłością macierzyńską” (KKK 500-501).
Bez komentarza.
Kolejną sprawą, jaka mnie uderzyła jest zachwyt autorki nad szabatem. Podkreśla fakt, że Żydzi spożywają wtedy wspólny posiłek i rozmawiają – także o Bogu. Chciałoby się rzec „cudze chwalicie swego nie znacie”. Przecież my, katolicy mamy co tydzień niedzielę. Idziemy do kościoła, gdzie słuchamy ni mniej ni więcej tylko Słów samego Boga. Przypomnę autorce i wszystkim, że przykazanie kościelne każe nam ten dzień święcić. Czymże jest więc świętowanie, jeśli nie wspólnym posiłkiem i rozmową, także o wierze i o Bogu? Niechże więc autorka nie sugeruje, że katolicy nie mają takiego dnia. Owszem mają i również dokładnie raz w tygodniu. To, że niejednokrotnie wolą go spędzać błąkając się bezmyślnie po centrach handlowych, niż poświęcić go na rozmowę i refleksję nad Słowem Bożym nie jest winą ani religii katolickiej, ani Kościoła. Swoją drogą jak to jest, że zakaz handlu to „odbieranie wolności itp. itd.”, a szabat z jego skomplikowanymi i niemalże uniemożliwiającymi normalne życie przepisami to – wg autorki – rzecz warta naśladowania.
Wybaczcie przydługą recenzję, która jest w decydowanym stopniu polemiką. Nie mogłem jednak inaczej. Jeśli sięgniecie po tę książkę, to pamiętajcie: judaizm i chrześcijaństwo to dwie różne religie, wiara katolicka uczy, że Maryja jest Zawsze Dziewicą, a Chrystus nie miał rodzeństwa. Nie chciałbym bowiem, aby przez lekturę tej książki Renata Pruszkowska sprowadziła kogoś na manowce. Ja po lekturze tej pozycji nadal pozostanę z pytaniem, dlaczego wydało ją Vocatio i dlaczego polecają ją chrześcijańskie portale (oczywiście pamiętajmy, że nie wszyscy chrześcijanie to katolicy). Wy możecie sięgnąć po inne książki o Ziemi Świętej.
Informacje o książce:
Tytuł: Izrael po mojemu
Tytuł oryginału: Izrael po mojemu
Autor: Renata Pruszkowska
ISBN: 9788378292784
Wydawca: Vocatio
Rok: 2018