Co decyduje o sukcesie? Na pewno pomaga w jego osiągnięciu szczęście, i to wcale nie łut, ale przede wszystkim perfekcyjny plan i odpowiednio dobrani jego wykonawcy. To oczywista podstawa, jest jeszcze jeden ważny element, a raczej najważniejszy – cel, on determinuje wszystko. Kiedy wszystko jest już starannie zaplanowane, wielokrotnie przećwiczone, nawet łącznie z awaryjnymi „wyjściami”, pozostaje tylko rozpocząć odliczanie do godziny zero. Czas wcale nie przyśpiesza, ani nie zwalnia, on płynie tak jak zawsze, jednak człowiek zaczyna odczuwać go w całkiem odmienny sposób, cel jest już na wyciągnięcie ręki wystarczy tylko zrealizować to co wcześniej ustalono. Krok po kroku, punkt po punkcie, minuta po minucie, jednak wystarczy chwila nieuwagi, sekunda kiedy następuje to czego nikt nie spodziewał się, potem już nic nie idzie tak jak powinno, chociaż rzadko kto zdaje sobie z tego sprawę, aż do momentu gdy jest już za późno… Wtedy pojawia się ktoś kogo tak naprawdę nie ma, a jednocześnie ma dziesiątki twarzy, umie być każdym, prawdziwy ludzki kameleon. Jest oczywiście jeden warunek by rozpoczął swoją pracę – odpowiednia „zachęta”.
Napad na kasyno to wcale nie jest romantyczna przygoda, która bez problemu da się zrealizować i to jeszcze z powodzeniem. Nie w obecnych czasach, kiedy opancerzone samochody są nowocześniejsze od czołgów, a zabezpieczenia przewożonych pieniędzy są technicznymi cudami niezwykle skutecznymi. Jednak nawet najlepsze środki asekuracyjne mają jakiś słaby punkt, niewidoczny dla większości, lecz odnaleziony przez kogoś, komu zależy by go odkryć i „odpowiednio” wykorzystać. Taki właśnie haczyk odnalazł ten kto zaplanował skok na kasyno w Atlantic City, plan idealny aż do momentu gdy wszytko zaczyna się sypać. Wtedy już nic nie jest takie jak powinno być, jednak najważniejsze jest to, iż trzeba „uprzątnąć” bałagan, który jest znacznie niebezpieczniejszy niż sam napad. Trup, ranny i zniknięcie łupu, stanowiącego prawdziwą tykającą bombą, te trzy detale to zajęcie dla Jacka na następne mniej niż czterdzieści osiem godzin. Nie będzie dodatkowego czasu na sprzątanie, odliczanie rozpoczęło się nim on zdecydował się, że weźmie w nim udział. Przeszłość przypomina o sobie zawsze niespodziewanie i w momencie kiedy tego nikt nie spodziewa się. Odmowa nie wchodzi w grę, ale nim przystąpi się do rozgrywki można postawić swoje warunki, jednak czy będą możliwe do spełnienia? Rosyjska ruletka to najlepsze określenie tego czego uczestnikiem jest Jack, skąd nadejdzie atak nie wiadomo, na sprzymierzeńców nie ma co liczyć, jedno jest pewne – każdy krok trzeba starannie wyważyć, bo od niego zależy wszystko. W „sprzątaniu” nie ma co mieć nadziei, że jakiekolwiek niedopatrzenie przejdzie niezauważone, tutaj stawką jest wszystko, a przede wszystkim życie. Nie ma dobrych, złych czy też jasnej i ciemnej strony mocy, jest jedynie cel i on jest najważniejsze. Ghostman ma do wykonania zadanie i nic ponadto, od tego zależy jego przyszłość, chociaż przecież tak naprawdę nie istnieje, czyż nie? Ale tym razem zagrożenie jest bardzo realne i nawet ten kogo oficjalnie nie ma musi uważnie rozglądać się wokół siebie. Zasadzek jest wiele, trzeba pomiędzy nimi umieć lawirować by osiągnąć swój cel za wszelką cenę, nawet gdy jest ona związana z sojuszem, którego do tej pory nie brano pod uwagę… Czasem życie wskazuje ścieżki, jakie odrzucano wcześniej, ale ryzyko jest częścią gry zwanej hazardem, będącego nieodłącznym elementem większej całości – życia…
Napad na kasyno, pieniądze z sześcioma zerami i… historia w jakiej nic nie jest przewidywalne, a tym bardziej takie jak można by się spodziewać. Roger Hobbs jest debiutantem, ale po fabule jego książki w ogóle tego nie widać. Po pierwsze świetle skonstruowana kanwa powieści, po drugie niespodziewane zwroty akcji i po trzecie, lecz co najistotniejsze – bohater, pozbawiony złudzeń zawodowiec, ceniący siebie i swoje umiejętności. Czytając „Ghostmana” co jakiś czas przypominała mi się ekranizacja „Dzień Szakala” ale nie ta najnowsza, lecz z udziałem Edwarda Fox’a z 1973 roku. Płynne przechodzenie pomiędzy tożsamościami, a raczej przyjmowanie czyjeś osobowości w każdym detalu i to w krótkim czasie, skupienie się na celu oraz dążenie do niego wbrew wszystkiemu i wszystkim, to właśnie skojarzenia z filmem. Jednak książka Rogera Hobbsa to całkiem inna tematyka, ten kto szukałby w niej podobieństw z „Ocean’s Eleven” znalazłby jedno – kasyno, cała reszta jest o wiele pasjonująca w „Ghostmanie„, gdzie każda kartka przynosi niespodziankę. Jakby nie było człowiek, który oficjalnie nie istnieje może być każdym, a jednocześnie nikim, przybiera czyjąś postać tylko w jednym określonym celu, a potem znika w tłumie, by stać się sobą. Kim jest w rzeczywistości stanowi zagadkę, nie tylko dla otoczenia, gdy wejście w czyjąś skórę staje się nawykiem czy własna osobowość jest jeszcze bezpieczna czy to tylko kolejne wcielenie Ghostmana? Jak wykonać zadanie, które jest niewykonalne? Postawić na szali dotychczasowy dorobek i zaryzykować czy grać znaczonymi kartami, licząc na łut szczęścia? W tej grze wygrywa tylko jeden, nie ma w niej miejsca na żadną pomyłkę, a mroczniejsza strona życia jest obecna nawet w pełnym słońcu…
Jak duch pojawia się tam gdzie nie jest oczekiwany i znika gdy zadanie zostaje wykonane, lecz czy będzie i tak w tym przypadku? Co kryje się za skokiem na kasyno? Z czym przyjdzie się zmierzyć Jackowi?
P.S. Książka ma również swój trailer w wersji angielskiej ;-)
Informacje o książce
Tytuł: Ghostman
Tytuł oryginału: The Ghostman
Autor: Roger Hobbs
ISBN: 9788375109665
Wydawca: Rebis
Rok: 2013