Zniechęcona czytaniem różnych obyczajowych książek, postanowiłam wziąć się za powieść, która oderwie mnie trochę od świata rzeczywistego. „Dom Wilka” zapowiada się tak:
« „Dom wilka” to pełna niespodziewanych zwrotów akcji powieść przygodowa z gatunku fantastyki miejskiej. Poznaj Artura i wyrusz z nim na niesamowitą wyprawę do świata równoległego. Spotkaj oryginalnych bohaterów i odkryj mroczne tajemnice niezwykłego Instytutu Archeologii. Trolle, krasnoludy i lot sterowcem. Zadziwiające eksperymenty i spotkanie z niebieskookim wilkiem. To wszystko i dużo więcej na kartach powieści, która zabierze Was w szaloną podróż do zupełnie innego świata. »
Od razu myślę o „Alicji w Krainie Czarów”, czy niedawno przeczytanym przeze mnie „Gwiezdnym pyle”, spodziewając się nietuzinkowych bohaterów i niesamowitych przygód. Niestety tego nie otrzymałam, a przynajmniej nie wszystko…
Poznajemy Artura, chłopca, który choć jest na początku swojego życia, to już musi zachowywać się jak dorosły. Matka wyjechała szukać lepszego życia za granicą i zapomniała, że zostawiła męża i syna w kraju. Ojciec chłopca, popadł w alkoholizm i główne źródło problemów odnalazł w Arturze, któremu obrywało się za wszystko. Szukając schronienia Artur zaszywał się w piwnicy, by tam uciekać w świat książek i własnej wyobraźni. Jednak prawdziwą ucieczką, stanie się dla niego wejście do tajemniczego tunelu, prowadzącego do świata nieznanego chłopcu.
Wkraczając razem z Arturem do tej krainy, wertowałam szybko kartki książki, głodna tego co zaserwuje mi narrator. Zawsze gdy mam w rękach nieznaną mi książkę zachowuję się trochę jak Sméagol, z Pierścieniem. Nie lubię jak mi ktoś przeszkadza i poświęcam przynajmniej długie godziny (a jak książka jest wciągająca to całą noc), na przeczytanie najwięcej jak się da. Niestety podczas czytania „Domu Wilka”, moja uwaga była rozpraszana przez wszystko i to nie dlatego, że ktoś mi przeszkadzał. Sama łapałam się na tym, że szukam sobie innego zajęcia. Trochę tak jakbym znowu była na studiach i ponownie miała przed egzaminem plik kartek do wkucia. Jednym słowem, nudziłam się.
Pozytywy książki to na pewno bezgraniczna wyobraźnia autora. Nagromadzenie postaci, które spokojnie mogłyby pojawić się obok Kapelusznika, i oczywiście coś co zawsze warte jest docenienia, czyli praca włożona w książkę. Na blogu autora, czytam iż „Dom Wilka” to historia, która pojawiła się już wcześniej w umyśle autora. Włożył więc sporo pracy by spisać ją i zaprezentować światu, w postaci książki. I trzeba przyznać, że okładka jest intrygująco piękna! (Projekt autora).
Niestety, czynniki które mnie nie przekonały, to nie historia sama w sobie, ale to w jaki sposób Czytelnik ją otrzymuje. Artur błądził po krainie jak we śnie (nomen omen), przyjmując pomoc, pracę, gościnę od innych ludzi, trochę bezrefleksyjnie, ale OK, ma tylko 12 lat, „obija się” jak kula w kręglach. Zjawia się to tu to tam, poznając coraz to nowe osoby i to wszystko brzmi naprawdę dobrze, tylko dlaczego nie czuję dreszczyku emocji gdy chłopiec ucieka przed różnymi niebezpieczeństwami? (nie chcę zdradzać przed czym). Słabą stroną książki jest jej język, już na samym początku borykam się ze zdaniem:
„Lukrecjusz zaprosił chłopca z powrotem do pociągu. Ruszyli i po kilku minutach zatrzymali się przed dużym, białym domem. Weszli przez szeroką werandę, na której stało kilka bujanych foteli” s.30
Tak oczywiście, że ten fragment jest poprawnie zbudowany, ale musicie przyznać, że łatwy nie jest. Bohaterowie weszli do pociągu i ruszyli – na początku myślałam, że to oni gdzieś poszli i już zdanie wywróciło mi się do góry nogami. I tak czasami właśnie miałam…
Mnogość postaci i przygód, w tym przypadku również nie działa na plus. Ciekawe akcje kończone były nagle, np. jakąś ucieczką, jakby autor chciał natychmiast przejść do innego wątku, miałam wrażenie że mówi mi, OK to już wszystko, a teraz nowa przygoda. Dlatego miałam wrażenie że Artur „obija” się o ten świat.
Poza tym mogę się bardzo mylić, ale wydaje mi się, że umiejscowienie akcji m.in. w Instytucie Archeologii i archeologiczne wykształcenie autora to nie przypadek. Miałam lekkie wrażenie, iż niektóre postacie spotykane w książce to przerysowane i podkolorowane prawdziwie żyjące osoby. Nie byłoby to nic złego, ale czasami też odnosiłam wrażenie, że te postacie znane są tylko dla autora, może i dla jego wąskiego grona znajomych. Dla mnie nie były zabawne i znowu trochę się powtórzę, nudne. Nie potrafiłam wyróżnić w nich cech które by je charakteryzowały. Oprócz najbardziej jasnych, czyli wyglądu zewnętrznego, wszystkie postacie niezależnie od wieku mówią podobnie i podobnie się zachowują.
Można mi zarzucić, że jestem za stara na tego typu książki, że nie rozumiem młodych bohaterów, a ja powiem, że czytając np. „Krzyk Icemarku” razem z 13 letnią Thirrin Freyą Silnoręką Lindenshield, Rysicą Północy, całą duszą broniłam królestwa Icemarku przed najeźdźcami!
Być może postawiłam książce za duże wymagania, może „Dom wilka” niesłusznie umieściłam obok „Alicji…”, „Gwiezdnego pyłu”, „Krzyku Icemarku”? Ale właśnie tak zapowiadała się ta opowieść. Miejsca, do których zabierają nas autorzy, nie mogą wiać nudą. Czytając książkę, czułam się trochę jak na wycieczce w muzeum. Od pięknych eksponatów, cieszących oko, strojów czy ostrych mieczy, oddzielała mnie gruba szyba i sieć alarmów, nie było sposobu aby obcować z tymi wspaniałościami w żaden sposób. W dodatku o wszystkich eksponatach opowiadała nudna pani przewodnik, głosem jednostajnym jak odkurzacz. Myślę że w powieści jest duży potencjał, widać, że wyobraźnia autora nie zna słowa „granica”, ale również nie jest bogata w inne słownictwo, które poprawiłoby plastyczność opisów.
Informacje o książce:
Tytuł: Dom wilka
Tytuł oryginału: Dom wilka
Autor: Marek Łasisz
ISBN: 9788381040945
Wydawca: Ridero
Rok: 2016