Recenzje książek

Do trzech razy śmierć – Alek Rogoziński

Recenzja książki Do trzech razy śmierć - Alek Rogoziński

Do trzech razy śmierć
Alek Rogoziński

Istnieją sto i jedna przyczyna, dla których ludzie czytają książki. Dlaczego by jedną z nich nie miała być czysta rozrywka? I Alek Rogoziński taką rozrywkę, więcej – przepyszną zabawę literacką, nam oferuje – lekko, z humorem i polotem napisaną komedię kryminalną „Do trzech razy śmierć” .

Niby nie ma w powieści Rogozińskiego nic szczególnie zaskakującego ani oryginalnego, można by powiedzieć – fabuła jak u klasyka gatunku Agathy Christie: W odizolowanym miejscu – u Rogozińskiego jest nim dworek, w którym urządzono w luksusowy hotel, odcięty od świata mokradłami, otaczającymi posiadłość – zbiera się na literacko-towarzyski event grupa kilkunastu pisarek i towarzyszących im osób. Podczas uroczystej kolacji, inaugurującej spotkanie, umiera nagle autorka erotycznych powieści, wypiwszy podane jej wino, zatrute – jak okaże się później – cyjankiem potasu. Podejrzani są, jak u Christie, wszyscy i, podobnie jak u Brytyjki, na jednej śmierci się nie kończy, a jej kolejnymi ofiarami padają pretensjonalna i irytująca pozostałych gości hotelu twórczyni powieści obyczajowych oraz jeden z kelnerów, obsługujących gości. Śledztwo prowadzi superprzystojny, „niezłe ciacho”, którego pożąda dziewięć spośród dziesięciu kobiet a dziesiąta od razu zawlekłaby go do łóżka, czyli komisarz Darski, którego wspiera w poszukiwaniach zabójcy jego przyjaciółka Betty.

Tym, co wyróżnia powieść jest język i sposób narracji. Alek Rogoziński pisze na luzie, z polotem i z rzadko spotykanym w polskiej prozie humorem, niekiedy na granicy dobrego smaku przeobrażając komedię w burleskę. Autora „Do trzech razy śmierć” bawi samo pisanie, nanizywanie scen humoru słownego i sytuacyjnego na nić intrygi kryminalnej, podśmiewanie się ze słabości i przywar środowiska literackiego, natrząsanie się z modnych trendów w modzie i kuchni (te żarciki z kuchni molekularno-fusion-nouvelle cuisine są naprawdę udane: „naparstek kawioru z arbuza w otulinie makaronu z zielonej herbaty” – czyż nie świetne?). To się czuje od pierwszych zdań opowieści i ironiczny humor Rogozińskiego udziela się także czytelnikowi.

Owszem, w języku Rogozińskiego jest sporo zapożyczeń, przecież, przykładowo, metafora „wyrzygać się tęczą” w innych językach jest używana dość powszechnie , ale na gruncie języka polskiego brzmi zupełnie nowatorsko. Intryga również nie jest szczególnie zawiła. Mając w pamięci klucz do powieści Christie, wiemy, że sprawcą lub sprawcami okażą się ci najmniej podejrzani i dzięki temu już w połowie powieści możemy domyśleć się, kto jest mordercą. Jak zwykle, przyczyną zbrodni są pieniądze, namiętności i mroczne tajemnice przeszłości.

To wszystko wiemy, niemniej te oczywistości w niczego nie ujmują powieści. Przeciwnie, twierdziłbym, że właśnie bardzo umiejętne wykorzystanie zgranych gagów i tropów, oplecenie ich świeżym językiem narracji świadczy o nieprzeciętnym talencie Rogozińskiego. Nawet karykaturalnie przerysowane postaci ekscentrycznych pisarek doskonale wpisują się w literacką konstrukcję, z dużą dyscypliną, zresztą, budowaną. Pewnym problemem okazała się kwestia ukrycia imion (i twarzy) złoczyńców przed czytelnikiem – Rogoziński konsekwentnie nazywa po imieniu uczestników wydarzeń, pokazuje ich w pełnym świetle i tylko w tych scenach-rozdziałach, kiedy spotykają się spiskujący szantażyści – nazywa ich po prostu bezpłciowymi „osobami” chociaż przecież, nawet jeśliby spotkania odbywały się w mroku nocy, głosy rozmawiających wydałyby przynajmniej, kto z nich jest kobietą, kto mężczyzną.

Można podjąć próbę głębszej interpretacji powieści: Hotel-dworek to scena jak w teatrze lalek, na której miotają się, podskakują, upadają i podnoszą się w biegu po swoje cele (sławę, miłość, pieniądze, seks, zemsta…) ludzie-marionetki, a kierują nimi odwieczne, ludzkie namiętności. Im bliżej finału, tym więcej masek opada, ukazując inne, prawdziwsze twarze lalek. Narcystyczna pisarka okazuje się być burdelmamą, inna literatka – mimowolną zabójczynią, a wyjątkowo męski sportowiec i trener – gejem i mordercą. Jak w teatrze kukiełkowym dla dorosłych, wszystko musi być wyjaskrawione, przerysowane i – wzbudzać śmiech aż do rechotu. Ale to chyba byłaby już nadinterpretacja…

Takich ambicji Alek Rogoziński chyba nie miał i takich zamysłów w swoją powieść nie wkładał. Bo i po co? Uważam, że powieść kryminalna i sensacyjna jest bardzo wymagającym i wciąż niedocenianym gatunkiem. Jeśli ktoś potrafi wznieść konstrukcję wymagającą żelaznej logiki zdarzeń, stworzyć wyraziste postacie i opisać wszystko dobrym, bogatym językiem, to jest w stanie napisać powieść każdego innego gatunku. Rogoziński, bardzo utalentowany pisarz bawi się słowem, scenami (nawet z trupami w tle), gagami, śmieje się przy tym i my śmiejemy się wraz z nim. Czy to nie powód, aby ocenić autora powieści kryminalnej, „Do trzech razy śmierć” jak najwyżej? Przecież już Romain Rolland przypominał:

Chcąc dostarczyć nam rozrywki niebiosa zesłały nam na kark dwunożne wszy, byśmy się mogli czochrać i oganiać; śmiejmyż się tedy wesoło.

Informacje o książce:
Tytuł: Do trzech razy śmierć
Tytuł oryginału: Do trzech razy śmierć
Autor: Alek Rogoziński
ISBN: 9788380751941
Wydawca: Filia
Rok: 2017

Sklepik Moznaprzeczytac.pl

Serwis recenzencki rozwijany jest przez Fundację Można Przeczytać