Popularnonaukowe

Co jest, kocie? – Małgorzata Biegańska-Hendryk

Recenzja książki Co jest, kocie? - Małgorzata Biegańska-Hendryk

Co jest, kocie?
Małgorzata Biegańska-Hendryk

Koty są stworzeniami, które trudno zdefiniować, przynajmniej z punktu widzenia człowieka. Nie poddają się naszej woli, nie szukają naszej przyjaźni na siłę, zachowują się wręcz odwrotnie. Człowiek powinien, w ich mniemaniu zdobyć ich szacunek i zasłużyć na przywilej przebywania w ich towarzystwie. Trudno spojrzeć na te tezy inaczej, jeśli pozna się historię znajomości tych dwóch gatunków, a jeszcze trudniej, jeśli ma się jako takie pojęcie o kocie. Ludzie od dawien dawna dzielą się na dwie grupy – zwolenników kotów i zwolenników psów. Pomniejsze frakcje takie jak zwolennicy chomików, szczurów, królików, nigdy nie doszły do głosu tak wyraźnie jak „kociarze”i „psiarze”. Obie grupy mają swoje argumenty popierające ich własny pogląd, ale żadna z nich nie może stać się forpocztą jakiegokolwiek porozumienia. Powstało całe mnóstwo opracowań naukowych na temat „czemu ktoś woli kota” albo „czemu ktoś woli psa” i niemal wszystkie wskazują na jeden znaczący punkt w tej analizie – wszystko zależy od ludzkiego charakteru. Tak więc naukowcy uradzili, że kociarze to ludzie zupełnie odmienni od psiarzy, pod względem psychicznym. Wynika z tego jasno, że nie decydujemy się na wybór pupila przypadkowo, ale jest to uwarunkowane w nas samych, w tym kim jesteśmy. Koty wybiorą neurotycy, psy zaś ekstrawertycy. Osobiście wiedziałem o tym od zawsze, wychowałem się na wsi, od małego miałem kontakt ze zwierzętami i po latach obserwacji mogę z ręką na sercu powiedzieć, że jest to prawda.

Nie bez przyczyny zacząłem swój wywód od porównania kociarzy i psiarzy. Sama autorka „Co jest, kocie?” Małgorzata Biegańska-Hendryk na samym wstępie swojej książki robi to samo. Bez ogródek stwierdza, że zawsze wolała psy od kotów, ale koleje jej losów sprowadziły ją do tego, a nie innego gatunku. Nie robi tego jednak w sposób chcący wzbudzić batalię pomiędzy odwiecznymi wrogami, ale naukowy, przemyślany i dobrze uargumentowany. Pani Małgorzata zaczyna swoją opowieść przedstawiając swoją osobę, oraz to co skłoniło ją do napisania książki o kocim behawioryzmie. W krótkim wstępie wyraźnie zaznacza, że jej książka jest jedynie drogowskazem, aniżeli „instrukcją obsługi”. Trudno w ogóle mówić o jakimkolwiek poradniku o kotach, jako o „instrukcji” co sama autorka zaznacza. Całość książki jest niczym więcej niż zarysem, ponieważ kot kotu nierówny i autorka doskonale to przekazała.

To co mnie zachęciło do przeczytania książki Pani Biegańskiej-Hendryk to moja miłość do kotów. Odkąd pamiętam, w moich wspomnieniach z dzieciństwa, zawsze jest jakiś kot. Obcuję z tym gatunkiem całe moje życie i byłem ciekaw czego mogę się dowiedzieć więcej. Z jednej strony, przygoda z tą książką była odkrywcza, z drugiej okazywało się, że większość już wiem. Pani Biegańska-Hendryk analizuje w swojej książce przebieg całego życia kota – od narodzin do śmierci. Pokazuje w jaki sposób człowiek powinien wchodzić w interakcje ze swoim pupilem. Zaledwie po kilku stronach złapałem się na tym, że czytam w zasadzie historię własnego życia z kotami. Ale to jest tylko moja osoba, dla kogoś nowego w tym temacie książka ta może stać się prawdziwym kompendium wiedzy.

Przeanalizujmy zatem poszczególne rozdziały pod względem przydatności dla czytelnika, jako właściciela kota. Książka ewidentnie ma na celu uświadamianie i edukowanie ludzi o tym, że posiadają w swoim mieszkaniu dziką bestię, która nie różni się w swoich zachowaniach niczym od Tygrysów czy Lwów, tylko w mniejszej skali. Z tym argumentem nie podejmie dysputy nikt, kto kiedykolwiek wszedł z pazurami i humorami kota w dysputę, tylko mniejszy rozmiar dzieli kota od tygrysa. Kiedy już zostało powiedziane wystarczająco dużo w temacie dzikiej natury kota, możemy rozpocząć wędrówkę przez wszystkie jego stadia życia.

Z kocim spojrzeniem jest wiele związane jeśli chodzi o ich psychikę, o czym autorka pisze w rozdziale trzecim „Z kotem po jednym dachem”. Tutaj również nie zaskoczyłem się niczym nowym, ale jestem przekonany, że każda osoba początkująca w zaznajamianiu się z kotami znajdzie prawdziwą skarbnicę wiedzy. Koty są bardzo proste w odbiorze, wystarczy tylko dokładnie je obserwować. Wszystkie swoje emocje i potrzeby sygnalizują w sposób bardzo czytelny, ale tylko jeśli wiemy jak je odczytać.

Jedyna część książki z którą mam ogromny problem to podrozdział traktujący o wypuszczaniu kotów na tzw. „dwór”. Trudno mi strasznie skonfrontować moje własne doświadczenia z kotami w tym temacie jako, że wychowywałem się na wsi i kot zawsze w mojej świadomości przynależy do natury. Jednak autorka „Co jest, kocie?” w bardzo zgrabny sposób wyjaśnia o co chodzi. Koty urodzone w hodowli, nie mają zielonego pojęcia co to znaczy prawdziwy świat, dla nich można przygotować cały wachlarz odstresowywaczy opisanych w podrozdziale „Okna i Woliery”. Sprawa ma się jednak zupełnie inaczej w przypadku kotów, które dzikości zaznały. Pani Biegańska-Hendryk, stawia dość radykalną tezę, że powinno się koty izolować od luźnego, niczym nie skrępowanego hasania po łąkach. Za swoje argumenty przytacza wyższą śmiertelność, co jest faktem, ale co zrobić z kotem tzw. znajdą, który już wolności zaznał? Sam takowego posiadam i każda możliwość ucieczki poza dom jest dla niego tak podniecająca i nęcąca, że zupełnie zatraca się w celu osiągnięcia swojego planu. Na szczęście „Co jest, kocie?” tłumaczy jak z tego wybrnąć, chociaż i tutaj mam zastrzeżenia. Autorka podpowiada, że jednym z najlepszych rozwiązań jest zabezpieczony balkon. Tutaj się nie zgodzę, a na poparcie tej tezy przytoczę krótką opowieść z mojego grona rodzinnego: Na początku lat dziewięćdziesiątych posiadanie rasowego kota, czy w ogóle rasowego zwierzęcia było bardzo kosztowne. Moja ciotka zakupiła sobie kota perskiego. Pięknie się prezentował, ale od małego miał straszny charakter, zapewne uwarunkowany przeze mnie, dwie siostry i kuzynkę w podobnym wieku, które ganiały za nim po całym domu, bo taki piękny. Jedyne jego „wyjścia” na zewnątrz polegały na zakładaniu obroży zaczepionej o smycz wiązaną do balustrady. Balkon był bardzo ściśle zabezpieczony, niemal identycznie jak autorka opisała, ale… Kot jest istotą niezwykle smukłą i z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że nie istnieje coś takiego jak bezpieczna woliera balkonowa. Nie trudno przewidzieć jak zakończył się żywot kota mojej ciotki w zderzeniu z jednopiętrowym domem i światem poniżej. Przed tym też przestrzega książka „Co jest, Kocie?”. Błędy, które mogą nam się wydawać błahe, nie są takie, w swoich konsekwencjach dla innych. Kot jest bardzo skomplikowaną istotą i zdecydowanie nie każdy może sobie pozwolić na jego towarzystwo.

Krótko podsumowując mogę z ręką na sercu powiedzieć jedno: jeśli nie lubisz kotów, jesteś psiarzem, albo wolisz terrarium z rybkami – nie czytaj tej książki. Jeśli tak jak autorka i ja to piszący kochasz koty i masz je od zawsze – potraktuj tę książkę jako uzupełnienie wiedzy. Jeśli natomiast nie masz pojęcia o kotach nic a nic, a chciałbyś – stanie się ona dla ciebie niewyczerpanym poradnikiem, który warto przeczytać, co jednak nie uchroni cię przed potknięciami, bo koty to złożone osobowości.

Informacje o książce:
Tytuł: Co jest, kocie?
Tytuł oryginału: Co jest, kocie?
Autor: Małgorzata Biegańska-Hendryk
ISBN: 9788377886380
Wydawca: Samo Sedno
Rok: 2015

Sklepik Moznaprzeczytac.pl

Serwis recenzencki rozwijany jest przez Fundację Można Przeczytać