W chwili pierwszego kontaktu z tą książką nie mogę się od niej oderwać. Dostaję do rąk wielkie tomisko, przepięknie wydane, owiane nutką tajemniczości i grozy. Co więcej, tematyka sprawia, że każda komórka mojego ciała czuje zainteresowanie tym, co kryje się na łamach powieści – czy też może thrillera – jak to zostało określone przez wydawcę bądź autorkę – Magdalenę Flerę.
„Inżynier dusz zawiera ponadczasowe prawdy dotyczące zmienności i fałszywości ludzkiej, dążeniu do celu za wszelką cenę, a także miłości i nienawiści. To powieść pełna pożądania, cierpienia, przepełniona śmiercią i seksem”.
Takie wprowadzenie wrzuca mnie w wir zadawanych sobie pytań – kto, co, komu, dlaczego, jak..? Niemal natychmiastowo snują mi się w głowie scenariusze książki, nie ukrywając, dość kontrowersyjne i wyuzdane. Aby jednak nie rozczarować się, ze względu na swoje wyobrażenia popełniam małą czytelniczą zbrodnię – sięgam do recenzji Inżyniera…, które zdążyły ukazać się już na blogerskim rynku. Łykam dwie, może trzy, potwierdzam swoje oczekiwania, dostając same peany na cześć książki, oddycham więc z ulgą. Siadam do lektury z głową pełną pomysłów, wyobraźnią wypełnionym rozwiązaniami i siecią neuronów gotową, by odczuwać tą miksturę zmysłów i wrażeń. I oto, co następuje.
Poznaję Niclasa – tanatokosmetologa, wynajmującego pokój u przypadkowej rodziny. Na pierwszych czterdziestu stronach powieści bohater morduje nastolatkę i jej rodziców, w założeniu na skutek zbrodni doskonałej. Wiele doskonałości nie dostrzegam, ale przyjmuję – rodzina nie żyje, Niclas napawa się swoim czynem opowiadając go słowo po słowie psychologowi. Od pierwszych stron doznaję… frustracji. Odkładam książkę na półkę i zajmuje mi ponad 2 tygodnie, żeby do niej wrócić. Przekonuję sama siebie, by podążyć dalej za historią bohatera, dążę, docieram do końca, aczkolwiek mam silne poczucie, że dotarłam do nikąd.
Fabuła powieści toczy się w czasach współczesnych, w Niemczech. Akcja ugruntowana jest jednak dwutorowo. Podstawową akcją książki jest okrutna historia bohatera, którą opowiada psychologowi. Historia, która rozpoczyna się w sposób brutalny i pozbawiony jakichkolwiek pozytywnych emocji. Czy dalej jest lepiej? Bynajmniej! Bohater jest siedliskiem, w którym kłębi się ogrom bólu, wściekłości ale też… pożądania? Drugi plan rozgrywa się w mieszkaniu Niclasa, gdzie nasz bohater, wraz z psychologiem tkwią i rozmawiają, rozmawiają, rozmawiają. Nie, żebym się nie zastanawiała dlaczego. Frapi mnie również stylistyka, po którą sięgnęła autorka. Oryginalność prowadzenia dialogów i monologów bohatera oraz wstawki narracyjne mocno odbiegają od standardowego sposobu komunikacji. Czuję wokół siebie chaos, zdarza mi się gubić wątek w natłoku zlepków słów. Nie mogę nie oddać autorce hołdu za oryginalność i dopracowanie książki pod tym względem – niemal każde słowo dobrane jest precyzyjnie, idealnie uwieńcza fabułę. Magdalena Flera ubiera obrzydliwość w piękne, poetyckie słowa, nadaje zupełnie innego znaczenia rzeczom powszechnie istniejącym, daje szansę czytelnikom poczuć zachwyt nad tym, co potencjalnie odstręcza. Mnie jednak drażni, utrudniając podążanie za treścią.
Największym walorem powieści jest zdecydowanie jej forma. Zamysł sięga dla mnie mistrzostwa. Książka jest przemyślana w każdym calu. Każdy rozdział wydaje się być oderwany od rzeczywistości, chaotyczny i niezrozumiały w kontekście poprzednich wydarzeń, jednak… do czasu. W pewnym momencie autorka skutecznie obnaża bezmyślność czytelnika, ukazując mu połączenia o jakich nawet nie śnił. Fakty łączą się w całość. Tragiczną całość.
Czy ma znaczenie fakt, że Inżynier… jest debiutem autorki? Nie wiem. W obliczu tak wielu pozytywnych recenzji, ochów na cześć książki myślę, że pozycja sama w sobie może być naprawdę dobra, nawet rewelacyjna, jednak zdecydowanie nie dla mojego smaku. Konwencja rozmowy psychopaty z psychologiem jest dla mnie świetnym pomysłem, jednakże zrealizowanym w sposób zupełnie odmienny, niżbym sobie to wyobrażała. Kreacja bohatera jest dla mnie niejasna do tego stopnia, że zaczynam się zastanawiać, czy mieściłby się w jakichkolwiek ramach zaburzeń istniejących w realnym świecie. I co przyświecało bohaterowi, by usiąść na psychokozetce i opowiadać o swojej misji zbawienia świata? Nie wiem, mimo 540 stron wciąż nie wiem. Wydaje mi się, że Inżynier dusz jest pozycją dla czytelnika wysokich lotów, takiego, który doceni kunszt autorki do tego stopnia, że zatraci się po uszy w jej idei wszechświata, a wtedy sam stanie się Inżynierem własnej duszy.
Informacje o książce:
Tytuł: Inżynier Dusz
Tytuł oryginału: Inżynier Dusz
Autor: Magdalena Flera
ISBN: 9788379425129
Wydawca: Novae Res
Rok: 2015