Kiedy się złoszczę myślę sobie: 'Oddychaj’. Kilka głębokich oddechów i jakoś prościej myśleć. Mózg dotleniony i te sprawy. Jednak tu nie chodzi o takie oddechy, choć o takie sytuacje. Dziesięć płytkich oddechów. Dlaczego dziesięć, a nie załóżmy – pięć? Dlaczego płytkich, skoro te głębokie pozwalają jakoś lepiej dotlenić mózg zasnuty mgłą negatywnych emocji? Cóż, drogi Watsonie, sprawdźmy.
Kacey w swoim krótkim, bo zaledwie dwudziestoletnim życiu, przeszła spacerem do piekła i z powrotem. Kilka lat temu w wypadku samochodowym spowodowanym przez pijanego nastolatka straciła rodziców, chłopaka i przyjaciółkę. Od tamtej pory w życiu rudowłosej została tylko jedna ważna osoba – pięć lat młodsza siostra, Livy. I właśnie przez wzgląd na nią, Kacey opracowuje plan ucieczki z domu wujostwa, które przygarnęło dziewczyny po wypadku. Mają zacząć do nowa, tylko one we dwie, w Miami. Młoda kobieta przyjmuje na siebie obowiązki opiekuna Livy, staje na uszach, by dziewczyna w nowym miejscu dała sobie radę. Wbrew pozorom twardości, Kace nie poradziła sobie z wypadkiem. Wciąż nosi w sobie wiele emocji, które opuszczają ją tylko podczas walki. Niemal od razu okazuje się, że w budynku, w którym mieszkają dziewczyny jest więcej zbłąkanych dusz. Sąsiadka, Storm, to młoda kobieta z małą córeczką, która uciekła od męża. Sąsiad, Trent… właśnie. Ten facet jest interesujący. Nie tylko z wyglądu, jak się okazuje, ale też ma w sobie 'coś’ takiego, że Kace dopuszcza go do siebie. Jednak blizny na jej duszy wciąż są tak wyraźne, jak na jej ciele. Młoda kobieta nie wybaczyła sprawcom wypadku – jeden z nich, Cole, wciąż gdzieś tam żyje.
Czy Trent będzie umiał pomóc Kace? Jej demony są na tyle silne, że dziewczyna po prostu nie radzi sobie z nimi na dłuższą metę. Co przystojny sąsiad ma wspólnego z wypadkiem? Co chowa wśród niedomówień? Czy Kacey da radę się pozbierać? Co musi się stać, by przejrzała na oczy i chciała poddać się leczeniu?
Zaczynam się zastanawiać, czy ja mam jeszcze cierpliwość do 'łatwych’ książek. Ostatnio każda z tych, które mnie znajdują, jest trudna, bolesna i wyciska łzy. Pozostawia coś po sobie. Z tą historią nie jest inaczej. Jest zagmatwana – to fakt. Ale pokochałam ją od pierwszych stron. Cudownie napisana. Wielkie brawa, bo bardzo rzadko ostatnio mi się zdarza, żeby książka wciągnęła mnie od pierwszych słów. Tu przyszło to naturalnie. Historia Kacey jest pełna sprzeczności. Dziewczyna jednocześnie jest niebywale silna i krucha. Nie mówię tu tylko o sile fizycznej, bo uciekając przed swoimi demonami dziewczyna dorobiła się niezłych mięśni ćwicząc jedną z odmian boksu. Mówię o tej sile psychicznej, niekoniecznie nawet dobrej. Nauczyła się stawiać mury wokół siebie. Odstraszać ludzi ciętym językiem i złośliwością – tak, wtedy dają spokój. Ale czy o to właśnie chodzi? Kace się stara dla Livy być 'normalna’, jednak wypadek zjada ją od środka. Zespół stresu pourazowego – to naukowa nazwa jej choroby. To się leczy, jednak dziewczyna nie przyjmuje do siebie tego, że może być chora. Nie chce pomocy. Jednak właśnie czasami tego trzeba. Kopa w tyłek, nakierowania na właściwą ścieżkę, poprowadzenia za rękę – zależy od charakteru. Historia Kacey i Livy jest trudna, to nie ulega wątpliwości, ale niesie ze sobą jakieś światełko. Nie ma sytuacji bez wyjścia. Wszystko da się przezwyciężyć. Czasami tylko potrzeba kogoś, kto da impuls.
Polecam. Historia trudna, wymagająca, ale warta zachodu. Warta uwagi. Warta Twojego czasu. Nie wyjaśniłam oddechów, Watsonie? Cicho, nie chcę dawać spoilera. Dojdziecie do tego sami. Ja się nieodwołanie w niej zakochałam. Teraz Wasza kolej.
Informacje o książce:
Tytuł: Dziesięć płytkich oddechów
Tytuł oryginału: Ten Tiny Breaths
Autor: K.A. Tucker
ISBN: 9788379881321
Wydawca: Filia
Rok: 2014