Chyba nie ma chłopca który by nie bawił się nigdy w wojsko. Ideał twardego faceta, z poświęceniem wykonującego niebezpieczną pracę nie mija z wiekiem. Wciąż gdzieś tam w nas, mężczyznach, tkwi kult siły, którego ucieleśnieniem jest żołnierz. Dlatego tak popularne wśród męskiej części społeczeństwa są książki i filmy o wojownikach, szczególnie tych z XX-XXI wieku. Specjalne miejsce zajmują dzieła, które przedstawiają elitę wojska zwaną jednostkami specjalnymi. Obecnie przekaz o nich jest zdominowany przez amerykańską narrację. Mówi ona, że żołnierz tych sił, w imię szczytnych ideałów (wolność i demokracja – oczywiście „made in USA”), w imię braterstwa z kolegami, jest w stanie zabić każdego, i nawet „żałuje, że nie zabił więcej wrogów” ponieważ „świat jest lepszy bez tych dzikusów”. Jego powodem do dumy są właśnie ciała przeciwników, owych dzikusów.
Tak przynajmniej wynika ze słów amerykańskiego snajpera, Chrisa Kyle’a, znajdujących się w książce „Zło na celowniku”. Przytacza je Tomasz Marzec w swojej książce „Tajne akcje snajperów Grom”, nie dlatego, by jego praca mogła się wpisać w ten nurt narracji, lecz by pokazać inne spojrzenie, odmienną mentalność. Dla „polskiego twardziela”, to ile osób zabił wcale nie jest powodem do chwały.
„To nie jest tak jak w filmach i telewizji. (…)Powodem do dumy może być, że służyłem w takiej jednostce (…)” [s. 207]
„Zabijanie ludzi to nie jest sport lub gra (…) Z myślami wywołanymi momentem, w którym pociągasz za spust, zostajesz po akcji zawsze sam” [s. 11]
mówili Tomaszowi Marcowi bohaterowie książki.
I wystarczałby tylko taki opis, by zachęcić wszystkich zainteresowanych wojskiem do sięgnięcie po tę książkę. Autor, reporter radiowy i telewizyjny bez przechwałek opisuje działania elity elit polskich jednostek specjalnych – snajperów, poczynając od szkolenia, a kończąc na najbardziej spektakularnych akcjach, o których mogliśmy usłyszeć w mediach. Obraz, jaki wyłania się z jej kart jest o wiele głębszy niż ten w amerykańskich książkach. Żaden operator Grom nie walczy za „pokój i demokrację” [s. 206] ponieważ każdy z nich „ma maturę, zna trochę historii, wie, w jakim świecie żyje, gdzie i po co jedzie. I co ma robić.” [s. 207]. Napiszę jednak kilka słów o książce.
Tomasz Marzec nie tylko przebrną przez publikacje prasowe, książki, reportaże dotyczące jednostki Grom. Odbył również szereg rozmów z jej byłymi i obecnymi żołnierzami oraz dowódcami. Dzięki temu powstał obraz jednostki widziany oczami jej żołnierzy: poczynając od spotkania z „kupcami” oferujących pracę w nowej jednostce, poprzez pierwsze treningi sprawnościowe, szkolenie strzeleckie, a na akcji na Haiti czy w Afganistanie kończąc. To właśnie dzięki nim, polscy komandosi zyskali opinię jednej na najlepszych jednostek specjalnych na świecie. Nie było łatwo. Problemy kadrowe, logistyczne, techniczne, finansowe, z jakimi na początku borykała się nowa jednostka, przy niezrozumieniu czy też niechęci dowództwa, używanie jednostki do gier politycznych (o czym również możemy przeczytać) powodowało, że przed założycielem jednostki i jej pierwszym dowódcą gen. Sławomirem Petelickim stanęło nie lada wyzwanie. Osobowość generała, jego determinacja i wpływ jaki miał na podkomendnych spowodowały, że wspólnym wysiłkiem udało się zbudować jednostkę dorównującą światowej elicie. Jest on również cichym bohaterem książki, ponieważ swoją postawą zyskał szacunek i miłość żołnierzy GROM (w odróżnieniu od innych dowódców jednostki, o których byli podwładni mówią bez ogródek). Z kart książki możemy wyczytać o rodowodzie pierwszych operatorów, ich fizycznym szkoleniu w Bieszczadach, szkoleniu strzeleckim wszystkimi niemal pistoletami i karabinami używanymi na świecie, morale w jednostce, obawom przed zadaniami bojowymi, wreszcie o samych zadaniach i emocjach, jakie towarzyszyły komandosom.
Książka pełna jest z pozoru zabawnych (a w rzeczywistości mrożących krew w żyłach) wydarzeń, jak chociażby szkolenie strzeleckie do poruszających się celów. Jak one wyglądało w pierwszych latach jednostki?
„Prowadzący zajęcia brał kukłę, szedł na pole tarczowe i kładł się z nią na ziemi. Zastępując dostępne dziś na strzelnicach urządzenia, podnosił i chował kukłę tak, żeby najbardziej wiernie symulowała na przykład kryjący się za przeszkodą cel” [s. 64].
A przecież w szkoleniu używano ostrą amunicje….
Wyszkolenie, umiejętności i odwaga zostały zauważone przez nowych, zachodnich sojuszników już w pierwszej zagranicznej misji na Haiti (w kraju wzięli udział w nocy teczek, o czym również wspomniał Tomasz Marzec). Jako jedyni żołnierze z wielonarodowego kontyngentu „Partnerstwa dla Pokoju” nie nosili kamizelek kuloodpornych. Ten akt odwagi zjednał im przychylność miejscowej ludności w ogarniętym zamieszkami kraju. Dalej jest Slawonia, Irak, Afganistan. W tle tych wydarzeń odbywają się targi polityczne, przenoszenie jednostki w ramach różnych ministerstw, zmiany w dowództwie, pierwsze odejścia i nowe nabory. Mimo tych wszystkich zawirowań jednostka utrzymała zwartość i zdolność bojową.
Książkę kończy rozdział dotyczący rzekomo samobójczej śmierci gen. Sławomira Petelickiego. Wszyscy, którzy go znali nie wierzą w to wyjaśnienie. Autor, pod wpływem wspomnień operatorów GROM o swoim byłym dowódcy, przejawia te same uczucia do Petelickiego co jego podwładni. Widać to w tekście. Wpływ bohaterów książki na jej autora widać i w antypatii. Kto podpadł GROM-owcom nie spotyka się w tekście z ciepłym komentarzem (Kwaśniewski, Polko). Jest to jedyne zastrzeżenie jakie mam do książki. Podsumowuje ona wszystko co do tej pory wiemy o tej jednostce, a przy tym nie koloryzuje ani kozaczy (jak ma to miejsce w amerykańskich publikacjach). Choć autor ostatecznie poddaje się i powiela emocje jej bohaterów, to jednak można mu to wybaczyć. Każdy z nas marzył kiedyś by stać się prawdziwym „twardzielem”. A oni niewątpliwie nimi są. I walczą w imię Polski.
Informacje o książce:
Tytuł: Tajne akcje snajperów GROM
Tytuł oryginału: Tajne akcje snajperów GROM
Autor: Tomasz Marzec
ISBN: 9788361808527
Wydawca: The Facto
Rok: 2014