Wydawałoby się, że w odniesieniu do historii można wysunąć dwa, z pozoru niekontrowersyjne twierdzenia. Po pierwsze, dotyczy ona zdarzeń, które minęły i które bezpośrednio nie mają wpływu na hic et nunc. Po drugie, w takim wypadku przeszłość jawi się jako obiektywna, niezmienna i ustalona raz na zawsze. O tym, jak naiwne są te przekonania przekonujemy się po lekturze książki Mirosława Tomaszewskiego, Marynarka. Po ostatniej stronie wiemy na pewno, że historia jest rzeczą niekończącej się oceny, zaś przez sam fakt ciągłego stawania się, potrafi ona wpłynąć na nasze życie w najmniej spodziewanym momencie.
Głównym bohaterem powieści jest Adam – cyniczny samotnik, który niczego od życia nie oczekuje i niczego nie dostaje. W młodości wokalista punk rockowego zespołu Amnezja, zwany przez swoje usposobienie Smutnym, teraz, niecałe ćwierć wieku później, porzuciwszy buntownicze ideały prowadzi egzystencję pozbawioną celu. Tak jest przynajmniej do chwili, kiedy spotyka na swej drodze Karola, biznesmena i filantropa, którego najnowszym pomysłem jest otwarcie biznesu, związanego z wydarzeniami Grudnia ‘70. Historia okazuje się wyjątkowo żywa – nie tylko dlatego, że Adam jest z nią związany osobiście, lecz również z tego względu, iż trzydzieści pięć lat po wybuchu krwawo stłumionych zamieszek, znowu zaczynają ginąć ludzie.
Tomaszewski dotyka tematu, który – choć pozornie obecny w świadomości Polaków – okazuje się dla wielu jedynie kolejnym wydarzeniem z lekcji historii, ujętym pod ogólny nagłówek „strajków robotniczych przeciwko władzy ludowej”. Dla tych, którzy mają mniej niż trzydzieści pięć lat wystąpienia stoczniowców kojarzyć się mogą co najwyżej z patriotyczną laurką, kwiatami pod pomnikiem poległych i banałami o poświęceniu dla Ojczyzny. Autor Marynarki całkowicie unika takiego patetycznego tonu. Protesty, owszem, były, ale nie dlatego, że robotnicy walczyli o demokrację i kapitalizm, lecz dlatego, że na święta drastycznie wzrosły ceny podstawowych produktów spożywczych. Ci, którzy zginęli to nie męczennicy „za wolność naszą i waszą”, ale przypadkowe ofiary, które często nieświadomie znalazły się w samym centrum tragicznych wydarzeń. Dla Tomaszewskiego Grudzień ’70 to historia: wprawdzie żywa, ale odbrązowiona, niemająca nic wspólnego z apelem poległych czy szkolną akademią, gdzie jedyną słuszną podstawą jest stanie na baczność z ręką na piersi.
Autor Marynarki nie osądza, lecz jedynie pokazuje postawy. Swoista, historyczna uczciwość każe mu przywołać również tych, którzy w pamiętny Czarny Czwartek, 17 grudnia, stali po drugiej stronie barykady. Młodzi poborowi, którzy zaledwie kilka tygodni wcześniej recytowali „Ja, obywatel Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, stając w szeregach Wojska Polskiego przysięgam…” musieli bez wątpienia czuć tragizm tych słów, wciąż mając w pamięci dalszą część roty: „…bronić niezłomnie praw ludu pracującego, zawarowanych w Konstytucji, stać nieugięcie na straży władzy ludowej…”, wieńczonej słowami „…mężnie walczyć w obronie Ojczyzny, o świętą sprawę niepodległości, wolności i szczęścia ludu”. Tragiczny los sprawił, że naprzeciw siebie stanęli rówieśnicy; nieszczęście jednych polegało na tym, że w nieodpowiednim czasie otrzymali kartę powołania i w zimne, grudniowe dni stali z bronią w ręku, czekając na rozkaz, a drugich, że po tym, gdy rozkaz już padł, znaleźli się pod gradem kul. Nic nie było wówczas czarno-białe, mówi Tomaszewski, i udowadnia to tak przekonywająco, że Czytelnik mu wierzy.
Czarno-białe i skrajnie symplifikujące jest natomiast podejście tych, którzy w pewnym momencie zaczynają ferować w Marynarce wyroki. W jednej ze scen młodzież, która Grudzień ’70 może wiązać jedynie z monochromatycznym zdjęciem niesionego na drzwiach ciała Zbyszka Godlewskiego, reaguje tak, jak gdyby były wojskowy zabił kogoś, kogo bezpośrednio znają. Tomaszewski świetnie oddaje fanatyzm, który towarzyszy wielu sporom historycznym, dzieląc Polaków na „zdrajców” i „prawdziwych patriotów”. Sam autor maluje natomiast historię z subtelnością, nie upraszczając i nie kategoryzując. To sprawia, że historia jest historią: zapisem wydarzeń, których bohaterowie to ludzie tacy jak my.
Poszukuję w Marynarce wyższego uzasadnienia, lecz zupełnie niepotrzebnie, bo książka broni się sama. Tematyka zmusiła mnie, bym wskazał, jak umiarkowany jest w swych ocenach Tomaszewski, lecz siła jego powieści tkwi zupełnie gdzie indziej. Otóż Marynarka to po prostu rewelacyjna powieść z wyraźnie zarysowanym wątkiem sensacyjnym. Świetny pomysł to jedno, ale na szczególną uwagę zasługuje jego bezbłędne wykonanie. Autor umiejętnie buduje intrygę, wciąga w nią coraz bardziej, co i rusz zaskakuje; w rezultacie po prawie 450 stronach Czytelnik ma ochotę na więcej. Duża w tym zasługa perfekcyjnie skrojonych postaci, z których każda jest oryginalna, a przez to łatwa do zapamiętania. Nawet postaci drugoplanowe są ludźmi z krwi i kości, budząc autentyczną sympatię (lub wrogość). Zarówno Gdynia, jak i jej mieszkańcy oddani są z charakterem i w taki sposób, że nie można wątpić, iż – jeżeli przedstawione zdarzenia nie rozegrały się naprawdę – to na pewno mogłyby się wydarzyć. Dodajmy do tego perfekcyjny styl i otrzymamy książkę, od której trudno się oderwać.
Marynarka to, w rzeczy samej, dwie powieści. Jedna z nich ma w sobie coś z klasycznej literatury sensacyjnej, zarysowanej na historycznym tle. Jednakże tło to jest tak wyraźne i tak dobrze skonstruowane, że stanowi ono powieść per se – inspirującą, a nade wszystko: prawdziwą. Obie książki, ujęte pod jednym tytułem, są warte polecenia. To doskonała literatura rozrywkowa, która zarazem chce powiedzieć coś więcej. Sukces na obu tych polach daje rezultat w postaci wyśmienitej prozy.
Informacje o książce:
Tytuł: Marynarka
Tytuł oryginału: Marynarka
Autor: Mirosław Tomaszewski
ISBN: 9788377479742
Wydawca: W.A.B.
Rok: 2013