Syberia. Chociaż ta kraina leży daleko w głębi Rosji, to jednak słowo to ma dla każdego Polaka znaczenie szczególne. Od bardzo dawna bowiem Syberia dla wielu Polaków była po prostu synonimem więzienia, cierpienia i śmierci jednocześnie. Było to więzienie jedyne w swoim rodzaju. Niezwykle rozległe, z panującymi tam nieludzkimi warunkami pogodowymi. Wszak to właśnie „na Sybir” byli przez cara wysyłani Polacy po klęsce kolejnych powstań – listopadowego, styczniowego. Również komuniści, gdy przejęli władzę w Rosji szybko dostrzegli „zalety” tej krainy. Przekonali się, że Syberia to doskonałe miejsce zsyłek. Ludzie stamtąd nie uciekali – po prostu nie mieli dokąd. Bardzo niskie temperatury zimą, a wysokie latem, bezkresne połacie tajgi, grasujące dzikie zwierzęta. Wyczerpany i wygłodniały więzień nie miał w starciu z tymi przeciwnikami żadnych szans. Właśnie w takich straszliwych warunkach musieli pracować zesłańcy. Wyszarpywali ziemi naturalne skarby, płacąc za nie własnym życiem.
Do tej niezwykłej krainy udał się w podróż wraz z ekipą Telewizji Polskiej Stanisław Kalisz. Efektem tych wyjazdów – było ich bowiem wiele – jest książka pod tytułem: „Syberyjski trans. Część 1. Mój tatuś kat i inne reportaże”. Pozycja wydana nakładem wydawnictwa Bernardinum jest zbiorem reportaży. Reportaży niezwykłych, bo i Syberia nie jest zwykłą krainą o czym wielokrotnie przypomina nam autor. Zdaje on sobie sprawę z tego, że:
„w Rosji nic nie ma początku ani końca, wyraźnego kresu. Trochę tak jak z matrioszkami: myślisz, że to już ostatnia, a tam jeszcze jedna i jeszcze następna. Naprawdę nie wiadomo, ile ich jeszcze odkryjesz. Poznawanie Rosji to w gruncie rzeczy początek długiej wędrówki, tylko bez wyraźnego celu. Dlatego z Rosją trzeba ostrożnie”.
Już po wylądowaniu w Moskwie ekipa odczuła, że znalazła się w innym świecie. Od początku podróżnicy wykorzystywali więc każdą chwilę do obserwacji ludzi, przyrody, otoczenia. Bez wątpienia to właśnie ludzie są głównymi bohaterami tej książki. Na kanwie opowieści o losach osób, spotkany w trakcie podróży autor przybliża nam przyrodę i historię Syberii, krainy kilkukrotnie większej od Polski. Bardzo często dziwi się temu, w jak prosty sposób ludzie opisują swoje – niejednokrotnie bardzo trudne – życie.
„Jak się znalazła na końcu świata? Normalno – po studiach, pod koniec lat siedemdziesiątych dali nakaz pracy i nie było gadania. Ale człowiek, a zwłaszcza człowiek radziecki zniesie wszystko, każde trudy, po jakimś czasie nawet się przyzwyczai. Ileż to razy zagadywaliśmy później napotkanych ludzi o warunki życia na Syberii. Wszyscy, jak jeden mąż odpowiadali: Nu, kakaja żyzyń, choroszo, my uże priwykli” (no, jakie życie, dobre, myśmy się już przyzwyczaili).
Można powiedzieć, że tacy ludzie to jedna grupa mieszkańców Syberii. Dostali nakaz pracy, który musieli przyjąć i ułożyli sobie życie w nowym miejscu. Drugą grupę stanowią potomkowie zesłańców oraz żyjący jeszcze więźniowie łagrów. W żyłach wielu z nich płynie polska krew. Opowiadają oni o niewolniczej pracy. O głodzie i przeraźliwym mrozie (temperatura spadała poniżej -50°C). O tym, jak komunizm okradł ich nie tylko z wolności, ale przede wszystkim z ludzkiej godności. Wielu z nich do dzisiaj żyje w lęku. To także trwała pamiątka po przebytych łagrach. Doświadczenie to zmieniło ich na zawsze. Czytając tekst o Kołymie, prawdziwym „piekle na ziemi” dziwimy się, że człowiek był w stanie to wszystko przeżyć. Wyniszczony fizycznie i psychicznie musiał wykonywać niewolniczą pracę, bardzo często będąc głodnym. Ze smutkiem zauważa autor, że Stalin stworzył nowy typ niewolników – takich, którzy „nie potrzebowali jeść”. Zmarłymi przy pracy nikt się nie przejmował. Dosłownie na trupach powstawały kolejne drogi, trakty. Teoretycznie wiemy o tych tragicznych wydarzeniach z lekcji historii. Czytając jednak reportaże Stanisława Kalisza uświadamiamy sobie, że to dotyczyło konkretnych ludzi. Wielu z nich przeżyło i dzieli się teraz historią swojego pobytu w syberyjskim piekle.
Niewątpliwą zaletą książki jest fakt, że autor w swojej podróży nie zatrzymał się tylko na miastach. Dotarł do najodleglejszych zakątków Syberii, gdzie kończą się już bite trakty. Rozmawiał z poszukiwaczami złota przeczesującymi kopalnie pozostałe po ZSRR. Jeździł na polowania. Przemierzył wraz z ekipą setki tysięcy kilometrów, pijąc przy tym hektolitry czaju. W biednych osadach jadł kawior łyżkami wprost ze słoika. Obserwował niezwykłe połowy łososi, których najpierw dokonują niedźwiedzie a potem ludzie. Odwiedził mieszkania, w których nadal wiszą portrety Stalina. Rozmawiał z córką Nikołaja Jeżowa, stojącego w latach trzydziestych na czele NKWD. Szokującym dla nas jest fakt, że podejmowała ona oficjalne próby zrehabilitowania swojego „tatusia”.
Reasumując, „Syberyjski trans” to bardzo ciekawy reportaż o niezwykłym miejscu, jakim bez wątpienia jest Syberia. Stanisław Kalisz stara się jak najwierniej oddać realia opisywanej krainy i zrozumieć ludzi, którzy ją zamieszkują. Książka z całą pewnością zasługuje na naszą uwagę. Osobiście z wielką niecierpliwością czekam na drugą część.
Informacje o książce:
Tytuł: Syberyjski trans. Część 1. Mój tatuś kat i inne reportaże
Tytuł oryginału: Syberyjski trans. Część 1. Mój tatuś kat i inne reportaże
Autor: Stanisław Kalisz
ISBN: 9788378239864
Wydawca: Bernardinum
Rok: 2017