Anty-recenzja

Arcanus Arctica – Dariusz Pawłowski

Recenzja książki Arcanus Arctica

Arcanus Arctica
Dariusz Pawłowski

Koło podbiegunowe to bez wątpienia jedno z najmniej przyjaznych miejsc na Ziemi. Siarczyste mrozy, huraganowe wiatry, poczucie izolacji od świata… W takich warunkach ludzkie emocje – gniew, strach czy rozpacz – okazują się znacznie silniejsze niż w dających poczucie bezpieczeństwa granicach cywilizacji. Niestety, pomysł, by osadzić akcję kryminału w takim miejscu, choć wydaje się co najmniej frapujący, w przypadku debiutu Dariusza Pawłowskiego okazał się niewystarczający, by móc mówić o sukcesie.

W położonej na Arktyce stacji badawczej dochodzi do morderstwa. Szef placówki, Henryk Arctowski oraz lekarz Mirosław Garlicki, bezskutecznie próbują wykryć winnego. Lista potencjalnych sprawców jest ograniczona, stąd wiadomo, że zabójcą jest człowiek, którego doskonale znają i widują na co dzień. Tymczasem w Polsce ogłoszono właśnie stan wojenny. Grupa wysokich rangą wojskowych organizuje wywiadowczo-polityczny spisek, który ma na celu zapobieżenie wkroczeniu obcych wojsk do kraju, co mogłoby zdestabilizować Europę Wschodnią i doprowadzić do III Wojny Światowej. Globalne wydarzenia będą miały niepośledni wpływ na życie osób, uwięzionych na odciętej od świata placówce.

Zarys fabuły sugeruje, że książka Pawłowskiego to kolejna sensacyjna publikacja, której akcję osadzono w ostępach Arktyki. W rzeczy samej, Arcanus Arctica znajduje się w połowie drogi między brawurowymi thrillerami politycznymi (Piekło Arktyki J. Cobba), a rozgrywającymi się w podobnej scenerii klasycznymi książkami sensacyjnymi (W okowach lodu D. Koontza) czy kryminałami, gdzie liczba podejrzanych jest ograniczona, a kolejne morderstwa wydają się nieuchronne (Dziesięciu Murzynków A. Christie). Decydując się na taką lokację, autor ma, przynajmniej w teorii, ułatwione zadanie – nastrój osamotnienia i bezradności pojawia się praktycznie sam, zaś cała sztuka polega jedynie na ukazaniu, jak w ekstremalnej sytuacji zachowają się jednostki.

Mimo pozornie interesującej historii, Arcanus Arctica nie jest aż tak dobrą książką, zaś kluczowy zarzut można wyeksplikować następująco: choć autor robi, co może, by sprawnie poprowadzić intrygę, fabuła grzęźnie w zalewie zupełnie niepotrzebnych dygresji. Praktycznie od pierwszej strony na Czytelnika spada ogrom retrospekcji, które całkowicie odciągają uwagę od wydarzeń, rozgrywających się na pierwszym planie. Poszczególne casusy dostarczają przeglądu podręcznikowych wręcz błędów w prowadzeniu akcji. Prosta scena, w której jedna z postaci wychodzi z laboratorium, idzie zapalić, a następnie karmi psy, zostaje wzbogacona o informacje na temat budowy igloo i zgubnym nałogu palenia tytoniu, retrospekcje z oświadczyn oraz refleksje nad istnieniem życia pozaziemskiego. W następnym rozdziale autor, zamiast skupić się na napięciu związanym z zaginięciem jednego z członków ekspedycji, oddaje się uwagom dotyczącym… Maszyny do odśnieżania. Znalezione chwilę później zwłoki dostarczają zaś doskonałego pretekstu do rozmyślań na temat głodu nikotynowego.

W książce znajdują się również pomniejsze błędy. Zaliczyć do nich można niezręczne sformułowania, powtórzenia, brak przecinków i kropek, literówki oraz bardziej rażące błędy językowe („nie trudno”, s. 57). Pawłowski z całkowitą powagą podąża za mordercą, który „zarzucił sobie trupa na plecy i pogrążył się w prastarym mroku nocy” (s. 17), a w dalszej części stosuje zabiegi iście turpistyczne i jawnie sprzeniewierza się zasadzie decorum, pisząc: „białe płatki śniegu, zmieszane z brudnym ulicznym błotem. Dobro i zło ściśnięte ze sobą w odwiecznych śmiertelnych (sic!) zapasach” (s. 58).

Całe szczęście Czytelnik może odnieść wrażenie, że od drugiej połowy Pawłowski zaczyna pisać lepiej. Być może przebrnąwszy przez okres fabularnego przygotowania pisarz poczuł się swobodniej, przechodząc do meritum, czyli pełnokrwistego kryminału z elementami dobrego political fiction. Arcanus Arctica okazuje się szczególnie interesująca w momencie, gdy śledzimy spotkanie amerykańskiej generalicji, omawiającej sytuację w Europie Wschodniej. Świetnie skrojone dialogi i odpowiedni klimat sprawiają, że scena ta, choć krótka, jest jedną z najbardziej zapamiętywalnych. Niestety, jak gdyby dla kontrastu, następujący wkrótce finał okazuje się nielogiczny, absurdalny i nie udziela niemal żadnych odpowiedzi, mnożąc za to pytania.

Arcanus Arctica byłaby dobrą powieścią, gdyby w którymkolwiek miejscu wyszła poza stadium szkicu. Pozbycie się dłużyzn i dygresji, obcięcie wątków pobocznych oraz zmiana zakończenia, będącego jawnym deus ex machina, bez wątpienia wyszłyby powieści na dobre. Niestety, stało się inaczej. Dlatego nie mogę polecić tej książki, zwłaszcza, że podobnej tematycznie, lecz zwyczajnie lepszej literatury jest na rynku bardzo dużo. I choć sam pomysł Pawłowskiego był dobry, należy mu się doszlifowanie.

Informacje o książce:
Tytuł: Arcanus Arctica
Tytuł oryginału: Arcanus Arctica
Autor: Dariusz Pawłowski
ISBN: 9788379420315
Wydawca: Novae Res
Rok: 2013

Sklepik Moznaprzeczytac.pl

Serwis recenzencki rozwijany jest przez Fundację Można Przeczytać