Biorąc do ręki książkę „Władca piasków”, spodziewałam się, że na ponad 400 stronach zastanę przygodę, pogoń, niespotykane wydarzenia, jednym słowem historię, która sprawi, że kartki książki będą przebiegać przez moje palce z szybkością piaskowej burzy. Niestety… książka okazała się być bardziej jak wędrówka po pustyni, męcząca i bez końca.
„Władca piasków” może wzbudzić zainteresowanie swoim wyglądem i „apetycznym” opisem fabuły. Ładne, ciepłe kolory przeważające na okładce, przedstawiają bezkres pustyni i znak anch. Opis na okładce zapowiada niezwykłą przygodę, w którą wplątana ma zostać zwykła/niezwykła nastolatka z Polski i tajemniczy chłopak. I to się zgadza, poznajemy Sonię nastolatkę z Polski, która za swoje dobre wyniki w nauce, dostaje możliwość uczestniczenia w międzynarodowym obozie, który ma na celu odkrywanie tajemnic i historię Egiptu. Zanim dziewczyna dociera na miejsce, poznaje inną uczestniczkę obozu Esterę, bohaterki zaprzyjaźniają się od razu. Potem następuje zwiedzanie ośrodka, poznawanie pozostałych uczestników, przydzielanie do grup i wreszcie pierwsza wycieczka do miasta. Jednak podczas zwiedzania muzeum, a zwłaszcza podczas oglądania podobizny Izydy, ma miejsce pewne niewytłumaczalne i niezwykłe zdarzenie… W tle przewija się również postać tajemniczego i zbuntowanego chłopaka imieniem Oliver, który kryje w sobie wiele tajemnic.
Już od pierwszych stron książki, zaczyna się coś, co zawsze razi mnie w oczy (zwłaszcza, kiedy tego brak w powieści), logika! Sonia (zwykła, normalna nastolatka), wcale nie miała ochoty wybierać się na ten obóz, gdyż wolała spędzić czas na wakacjach z rodzicami (!). Ok, może nie każda nastolatka, chce spędzać czas w gronie nowych ludzi w jej wieku, w egzotycznym kraju, ale wakacje z rodzicami w tym wieku nie są raczej wymarzoną formą spędzania wolnego czasu. Druga sprawa, jeżeli Sonia dostała się tam za wybitne osiągnięcia w nauce, zastanawiam się co robiła w tym obozie cała reszta? Bohaterowie stanowią kompletne tło dla Sonii i łatwo można ich „zaszufladkować”. Wszystkie dziewczyny (oczywiście oprócz Sonii i Estery), to plastikowe panienki, myślące tylko o make-upie i przystojniakach (nie wiem w jakiej szkole zdobyły one najwyższe wyniki… I nie chcę się domyślać). Cała reszta jest albo dziwna, albo… Dziwna i na tym koniec. Nie wykazują się jakąś szczególną inteligencją czy zdolnościami. Przez całą powieść miałam wrażenie, że są tam, bo musi być jakieś tło.
Również fakt iż jest to debiut autorki, wcale nie pomaga książce. Od razu widać jej niedoświadczenie w pisaniu, słaby styl i nieumiejętność kreowania postaci. Niestety, nawet o samej głównej bohaterce nie potrafię wiele powiedzieć, nie wspominając już o reszcie. Sonia jest chaotyczna i trochę nijaka. Ot takie dziewcze, które zostało skrzywdzone przez los, bo przecież mała spędzić wakacje z rodzicami, a tu proszę, „przymusowa” wycieczka do Egiptu. Poza tym jest… Nudno! Choć Eliza Drogosz nie rozwodzi się wielce nad egipskimi widokami, ani nie poświęca wiele rozwlekłym opisom, to książka się nudzi. Niewiele się dzieje, a jak już coś się dzieje, to nie wiem, ale nie potrafiło mnie to zainteresować. Może to styl, prosty i nieskomplikowany? Może wydarzenia, które nie wnoszą nic nowego?
Za plus książki mogę uznać popularyzowanie wiedzy na temat starożytnego Egiptu. Miałam jednak wrażenie, że wiedza ta za daleko poza szkolę, nie wybiega. Ale być może to dlatego iż sama amatorsko interesuję się historią. Mamy jednak pobieżne przedstawienie najważniejszych bóstw Egiptu, trochę historii i starych legend. I w tym również mogę doszukiwać się plusów, gdyż nie mamy w powieści kolejnych wampirów i wilkołaków. Innym plusem powieści, jest jej naprawdę ładne wydanie. Książka wygląda elegancko i z klasą. Ładna okładka przyjemny papier…
Ciekawa wydaje się postać Oliviera i to chyba on „trzymał mnie” przez cały czas przy książce. Ten wycofany, trochę arogancki chłopak, pokazuje czasami charakter.
Ja niestety nie znalazłam w tej książce tego czego szukałam. Choć wiem iż jest to debiut literacki młodej nastolatki i takie osoby powinny być aktywizowane, wspierane w swoich działaniach, aby takie staruchy jak ja nie narzekały na „tę dzisiejszą młodzież”, to jednak literatura powinna trzymać swój poziom. Zawsze gdy mam do czynienia z tego typu książką, wspominam wspaniałą historię napisaną przez Stuarta Hill’a „Krzyk Icemarku”, tam znalazłam całkiem sporą dawkę przygody!
Zainteresowanych książka i osoby, które chcą przeczytać fragment „Władcy piasków„, odsyłam do strony: http://wladcapiaskow.pl/
Informacje o książce:
Tytuł: Władca piasków
Tytuł oryginału: Władca piasków
Autor: Eliza Drogosz
ISBN: 9788378562498
Wydawca: Poligraf
Rok: 2015