Odkąd tylko pamiętam, poszukuję autentycznych historii mówiących o tym, jak prawdziwym ludziom udało się odnaleźć sens w dramatycznych doświadczeniach, z którymi przyszło im się zmierzyć – poważnej chorobie, niepełnosprawności, traumie bycia ofiarą przemocy etc. Jako psycholog, chciałabym wniknąć w ich umysły, by poznać ten unikatowy sposób percepcji i interpretacji wydarzeń, przeżywane emocje oraz indywidualny styl radzenia sobie w sytuacjach granicznych. Wszystko to po to, aby odnaleźć czynniki, które decydują o tym, kogo cierpienie „uszlachetni”, a kogo przygniecie, załamie. By móc odpowiedzieć na pytanie: co sprawia, że niektórzy są w stanie na tyle przetransformować swój ból, by mogło zajść to, co psychologia nazywa „wzrostem post-traumatycznym”?
A czyż jest – poza autentycznym kontaktem z drugim człowiekiem – lepsza ku temu możliwość niż lektura powieści autobiograficznej, której nieuleczalnie chory autor poszukuje sensu swojej choroby?
Oprócz owej ciekawości poznawczej, do sięgnięcia po „Sensu sens” skłoniły mnie słowa pani Agnieszki Holland, będące zapowiedzią lektury nietuzinkowej:
„Uważam «Sensu sens» Marka Adamika za książkę wybitną. Udało mu się w wyjątkowo osobisty, oryginalny sposób przetworzyć literacko własne bolesne doświadczenie nieuleczalnej choroby, tak żeby nie usentymentalnić go, ale zuniwersalizować (…)” /z okładki/
Zapoznawszy się z tematyką książki oraz informacjami od wydawcy zawartymi na okładce, spodziewałam się lektury na poziomie, niebanalnej oraz zapewne – niełatwej emocjonalnie. I dokładnie taka jest autobiograficzna książka „Sensu sens”, literacki debiut Marka Adamika.
Autor jest absolwentem Wydziału Grafiki Akademii Sztuk Pięknych, grafikiem, ilustratorem i malarzem. I co ważne – artystą niezwykle cenionym. W swoim zawodzie odniósł sukces, na jaki liczyć może zapewne niewielu. Lecz przyszło mu za to zapłacić wysoką cenę – siły życiowe organizmu zostały wyczerpane. Przyszła diagnoza – nieuleczalna choroba. Rozpoczyna się etap walki – tej, która dzieje się na zewnątrz (o życie, zdrowie i sprawność) i tej wewnętrznej – z sobą samym i swoimi demonami, obudzonymi przez chorobę.
Adamik nie boi się podejmować tematów trudnych, zahaczających o społeczne tabu. Nieuleczalna choroba jest tylko jednym z nich (chociaż osiowym); mówienie (i pisanie o niej) – kolejnym, o czym świadczą słowa autora: „Zabroniono mi pisania o tym dla własnego dobra. Łudzę się, że nie dotyczyło to pisania jako takiego. Myślę, że chodziło o niewłaściwie rozłożone emocje” (s. 9). W tej pozycji ważne miejsce zajmują także kwestie pracoholizmu, toksycznego oblicza sukcesu, wypalenia zawodowego – ukazane jako przyczyny załamania stanu zdrowia. Nie mniej uwagi autor poświęcił ponadto temu, co można by nazwać „aurą” choroby, czyli reakcji otoczenia na diagnozę, wykluczeniu ze środowiska zawodowego czy karygodnej postawie polskiego personelu medycznego. Otwarcie poruszył nawet społecznie nieaprobowaną kwestię korzystania z medycyny niekonwencjonalnej, w tym pomoc znachorów czy wróżek.
Ale „Sensu sens” to przede wszystkim książka o tym, co diagnoza nieuleczalnej choroby i wszelkie jej konsekwencje czynią z człowiekiem. Co MOGĄ mu uczynić, co odebrać. A mogą odebrać wszystko – sprawność fizyczną, dobre samopoczucie, pracę, przyjaciół, talent… Przygnębiająca wizja? Niekoniecznie, jeśli pojawia się to, co Frankl mógłby nazwać „wolą sensu”. To też doskonała droga do transformacji osobowości poprzez „obdzieranie” jej z wszelkich warstw po to, by dotrzeć do samej głębi człowieczeństwa. Doskonale oddają to poniższe cytaty:
„Walka. Zaczynam chyba rozumieć pewien mechanizm. Lecz wciąż walczę. Walka z chorobą. Walka z życiem. Powinienem zaakceptować. I żyć świadomie. Zaakceptować. W ten sposób docieram do istoty siebie” (s. D464).
„Odczuwanie więzi ze światem. Nigdy dotychczas nie byłem taki szczęśliwy. To bierze się z czystego faktu, że żyję. Żyję chwilą, bez obaw. Nie wiadomo, ile zostało mi jeszcze czasu. Bez pragmatyzmu i zamartwiania. Przestałem walczyć z losem, jakikolwiek by nie był. To przełomowy moment. Być otwartym. Z walki w akceptację. Do niedawna przezwyciężałem chorobę, walczyłem z nią. Lecz już nie. Akceptacja nie oznacza wcale pasywności czy bezczynności. Tylko elastyczność. To tu jest klucz” (s. D667).
„Sensu sens” Adamika to lektura wymagająca. Nie tylko – co oczywiste – ze względu na egzystencjalną wagę podejmowanej tematyki, ale także – ze względu na niekonwencjonalny sposób konstrukcji oraz stylistkę. Chociaż trudno o jednoznaczną klasyfikację tej pozycji, mnie osobiście kojarzy się ona ze współczesną poezją, a z całą pewnością przypomina prozę poetycką. Podobieństwo to można dostrzec w stylu i języku, stosowanych środkach stylistycznych, układzie graficznym tekstu. Jestem przekonana, że z tych powodów recenzowana pozycja trafi w gusta miłośników poezji, natomiast dla osób preferujących bardziej konwencjonalny styl narracji może okazać się zbyt trudna w odbiorze.
Lektura tej powieści to dla Czytelnika prawdziwe wyzwanie – zarówno emocjonalne, jak i intelektualne. Bowiem niełatwo odnaleźć się w świecie bohatera-narratora, a jeszcze trudniej – nie zagubić w nim. W rzeczywistości wykreowanej przez autora – a może raczej przez ciężką chorobę i jej neurologiczne objawy – czas jest względny, jawa miesza się ze snem, a różne stany świadomości przeplatają ze sobą. Nawet strony mają swoją własną, niecodzienną numerację.
Dopełnienie warstwy słów stanowi – ważna na równi – warstwa artystyczna, w postaci przeplatanych z tekstem rysunków, szkiców, obrazów, symboli oraz innego typu grafiki. Autor z niezwykłą lekkością bawi się formą – zarówno tekstu, jak i obrazu, tworząc całość spójną, intrygującą, momentami niepokojąco psychodeliczną. Tutaj nawet puste kartki mówią – kolorem. A mówią czasem więcej niż słowa. „Sensu sens” Adamika to nie zwykła powieść – to nowoczesne dzieło sztuki, stworzone ze słów, obrazów i pustki. Każda kropka, przecinek, spacja i kreska wydają się tutaj mieć swoje specjalne miejsce i przeznaczenie. Odnoszę wrażenie, jakby to, co na pozór wydaje się przypadkowe i chaotyczne, było starannie zaplanowane. Pod tym względem „Sensu sens” wywiera na mnie ogromne wrażenie.
Po lekturze książki Adamika odczuwam sprzeczne emocje, z powodu których nie jestem w stanie jednoznacznie jej ocenić. Mimo pozytywnego wydźwięku, całość wydaje mi się ciężka, przygnębiająca, przytłaczająca. Jakby słowa świadczące o transformacji nie niosły z sobą nowej, lekkiej i świeżej energii. Chociaż byłam świadoma emocjonalnego ciężaru podejmowanego tematu i przygotowana na prozę wymagającą, ta przerosła moje czytelnicze możliwości. I, o dziwo, pod względem formy, która okazała się dla mnie trudna do strawienia, nie zaś samego przekazu. Mimo iż „Sensu sens” to z pewnością pozycja intrygująca i oryginalna, polecałabym ją z dozą ostrożności. Jest zdecydowanie dla wąskiego grona koneserów tego typu literatury i stylistyki. Ja najprawdopodobniej – przy pierwszym z nią spotkaniu – nie odkryłam jeszcze całego drzemiącego w niej potencjału.
I jeszcze cytat na koniec:
„Ciężka choroba zdaje mi się najlepszą wskazówką, skłania do zastanowień i stwarza szanse spojrzenia na świat szerzej. Z takim nastawieniem nie jest złem koniecznym, tylko wystawieniem pozytywnego znaku” (s. 125).
Informacje o książce:
Tytuł: Sensu sens
Tytuł oryginału: Sensu sens
Autor: Marek Adamik
ISBN: 9788324693269
Wydawca: Helion
Rok: 2015