Książki podróżnicze to ten szczególny rodzaj literatury, który pozwala nam poczuć odległe miejsca i kultury, nawet jeśli na ich odwiedzenie nie starcza nam odwagi, czasu lub pieniędzy. Jeśli czytanie każdej książki jest swego rodzaju kognitywną podróżą, to czytanie książki podróżniczej jest podróżą w szczególnym sensie – przybliża nam, ludziom zachodu, inność trudną do ujęcia w sieć słów. Jest jeden warunek, aby dobrze nam się podróżowało w tej literaturze musimy polubić autora i sposób w jaki filtruje on nowy, napotkany świat. W końcu spędzimy z nim kilkaset stron.
Weronika Mliczewska, antropolożka, reżyserka i fotografka, autorka książki „Na początku jest koniec. Na szlakach duchowości Majów„, dała się polubić już od pierwszych stron tej trzystustronicowej podróży. Zdaje się, że w swej odważnej do szaleństwa podróży w poszukiwaniu ostatnich potomków Majów nie odwiedza ona miejsc, ale właśnie ludzi. To sprawia, że całość jej bogatych doświadczeń zostaje przepuszczona przez specyficzny filtr wrażliwy na najdrobniejsze reakcje i emocje rozmówców. Jej skłonność do skupiania się na detalach sprawia, że w czasie jej przygód czujemy atmosferę biegających dookoła stołu dzieci, widzimy zmarszczki rozmówców i czujemy smród dusznych od emocji wnętrz. Dodając do tego klimatyczne fotografie i subtelne acz trafne poczucie humoru autorki, otrzymujemy przepis na pełną wrażeń i wzbogacającą wycieczkę na jaką zbiera nas ta lektura.
Dlaczego ta podróż jest odważna do szaleństwa? Cóż, z mojej perspektywy prawdopodobnie dlatego, że ja sam nigdy bym się na nią nie odważył. Jednak, przyglądając się nieco bardziej obiektywnie poczynaniom autorki, która by dotrzeć do celu swej wyprawy i spotkać się z szamanami dzikich plemion zamieszkujących dżunglę musiała się tam zwyczajnie dostać, widzimy jak wiele miała okazji by stracić życie lub zdrowie w gwatemalskich realiach, w których nie funkcjonuje żadne prawo, choroby spokojnie sobie hulają przez brak higieny, a krzywe spojrzenie może być przyczynkiem do strzelaniny. I o ile podróż dla kobiet może być często drogą do uwolnienia z ograniczeń kulturowych i obyczajów, o tyle jest to trudne gdy, podobnie jak Weronika Mliczewska, podróżuje się do skrajnie patriarchalnego społeczeństwa. Niebezpieczeństwa z tym związane? Autorka określa je jako mity i rozwiewa:
„Po pierwsze, nigdy nie jesteś sama, zawsze spotkasz przychylnych ludzi po drodze. Po drugie, wszystkie kobiety dookoła chcą się tobą opiekować, a mężczyźni szanują cię na tyle, na ile im na to pozwalasz. Chyba że są pijani, czyli jak każdego popołudnia w Todos Santos.”
Autorka jest doświadczoną podróżniczką, odbyła wiele wypraw do Ameryki Południowej obcując z Inkami, Indianami Shipibo, Huicholi. Zwiedziła również Afrykę żyjąc wśród jamajskich Rastafarian, czy szamanów Sangoma w RPA. Te doświadczenia z pewnością wpłynęły na jej dojrzałość jako podróżnika, jednak to co szczególnie rzuca się w oczy na stronach książki i dodaje nową ciekawą perspektywę to to, że Weronika Milczewska z wykształcenia i powołania jest antropolożką. W totalną odmienność kultury południowo-amerykańskiej wchodzi nie tylko jako człowiek przygody, którym bez wątpienia jest, ale przede wszystkim jako badacz. Studia odbyte w Warszawie, Londynie i Los Angeles nie poszły na marne, a lekcje jakie z nich wyciągnęła wykorzystuje w swych podróżach w błyskotliwy sposób. Urocza jest scena, w której zgodnie z radą wykładowców na spotkanie z szamanem, dla którego korzenie i przodkowie są niezwykle ważni, zabrała swoich rodziców. Niestety wykładowcy dający tak trafne rady nie mogli przewidzieć, że tata Weroniki złamie niemal wszelkie możliwe święte szamańskie tabu i zasady panujące podczas rytuałów jakimi zostali przywitani. To popycha autorkę i jej rodziców w nie lada tarapaty rodzące przygodę, jakimi książka jest naszpikowana.
Czytałem ją z niekrytym podziwem dla autorki, często z zapartym tchem. Ta książka była dla mnie chwilowym oknem na świat, którego prawdopodobnie nigdy nie odważę się zobaczyć. Jeśli Weronika Mliczewska zdecyduje się spisać swoje kolejne przygody, z pewnością po nie sięgnę, a „Na początku jest koniec” polecam wszystkim – i tym, którzy przygotowując się do odwiedzenia Ameryki Południowej szukają praktycznych wskazówek jak obcować z tamtejszą ludnością, i tym którzy, podobnie jak ja, lubią w domowym zaciszu poczuć zapach przerażająco odległych miejsc.
Informacje o książce:
Tytuł: Na początku jest koniec
Tytuł oryginału: Na początku jest koniec
Autor: Weronika Mliczewska
ISBN: 9788328705036
Wydawca: Muza
Rok: 2017