Długie, jesienne wieczory sprzyjają spędzaniu czasu z kubkiem gorącego kakao, kocem i dobrą książką. To moja ulubiona pora roku. Większość ludzi narzeka, że wychodzą z domu, gdy jest ciemno, i wracają, gdy już zapada zmrok. A ja w tej jesiennej aurze odnajduję dużo miejsca na literacką ucztę. Czasem wybieram lekkie książki z historią miłosną w tle, czasem trochę bardziej wymagającą lekturę, która zmusza mnie do refleksji. Tym razem padło na książkę K.M. Serafin o tytule „Lokator”. Patrząc teraz na okładkę tej książki, muszę przyznać, że jest trochę myląca. Przedstawia ona drzwi do mieszkania z numerem 9 i kota siedzącego na wycieraczce. Mogłoby to sugerować, że historia będzie się kręcić wokół kota – nic bardziej mylnego. Muszę przyznać, że wielokrotnie w trakcie czytania ryczałam ze śmiechu. W życiu zazwyczaj jest tak, że w najmniej oczekiwanym momencie spotykamy mężczyznę naszych marzeń. Wszystko jest idealne – on niczym spod igły, nienaganny, przystojny, z hollywoodzkim uśmiechem. A my, kobiety… Zazwyczaj wtedy mamy na sobie znoszony dres, którego żal nam wyrzucić. Obowiązkowo brak makijażu, włosy w nieładzie… Jednym słowem, nie przypominamy najlepszej wersji siebie, którą chciałybyśmy w tym wyjątkowym momencie zaprezentować. Tak też było w przypadku Sary i nowego lokatora sąsiedniego mieszkania – zabójczo przystojnego Davida, który postawił uporządkowany świat młodej kobiety na głowie. Gdy David wprowadza się do mieszkania obok, serce Sary zaczyna do niego mocniej bić. Jednocześnie każde ich spotkanie kończy się spektakularną klapą. Sara wielokrotnie zastanawia się, jak ktoś tak zabójczo przystojny może być takim dupkiem. Mimo wszystko kobieta za każdym razem, gdy widzi Davida, czuje motyle, które zaczynają trzepotać skrzydłami. Jednak, gdy David rzuca sarkastyczne uwagi pod jej adresem, motyle zapadają w sen, by zerwać się do lotu, gdy tylko David po raz kolejny pojawi się na horyzoncie. Sara dzieli się ze swoją przyjaciółką Agnes wątpliwościami, gdyż David wysyła jej wiele sprzecznych sygnałów. Co innego mówią jego oczy, co innego wyraża słowami. Wszystko komplikuje się jeszcze bardziej, gdy Sara musi współpracować z Davidem na stopie służbowej. Kiedy ich firmy postanawiają prowadzić wspólnie projekt. Czy ta historia będzie miała happy end? Czy jednak okaże się, że nie wszystko złoto, co się świeci, i nie każdy przystojny facet jest wart zachodu?
Zauroczył mnie pomysł na tę powieść, pozornie zbudowaną wokół relacji sąsiedzkich, które autorka doprawia szczyptą pikanterii. Ilość komicznych sytuacji, które powodują niekontrolowane wybuchy śmiechu, jest ponad przeciętna. Napięcie, które wyczuwa się między bohaterami – balansujące pomiędzy pożądaniem a złością – sprawia, że w pewnym momencie zaczyna się tej parze kibicować. Czytelnik staje się bliskim obserwatorem rodzącego się uczucia, które David stara się trzymać na wodzy. Dlaczego boi się otworzyć serce? Czy Sara pomoże mu przełamać strach i zawalczyć o uczucie? W pewnym momencie ma się ochotę walnąć Davida w głowę i powiedzieć: bądź facetem. Jednak, gdy na jaw wychodzi powód, dla którego mężczyzna starał się trzymać dystans, czytelnika zalewa fala zrozumienia. I nagle historia, która była stosunkowo prosta, staje się intrygująca. Po raz kolejny przeszłość definiuje przyszłość i skutecznie przeszkadza w budowaniu szczęścia. Czasem trudno jest uciec od uczucia, gdy obiekt Twoich westchnień mieszka za ścianą, a każde wyjście na korytarz czy balkon może skutkować spotkaniem. Gdy wszystko wydaje się zmierzać w złym kierunku, unikanie „sąsiada” staje się ekstremalnie trudne. Autorka zastosowała strategię kotka i myszki, ta zabawa jest dla czytelnika intrygująca i zamienia z pozoru banalną historię miłosną w pełną przyjemnego podniecenia lekturę. Gdy już nam się wydaje, że kot złapał myszkę, ta wymyka mu się, i znowu trzeba ją gonić. Każde spotkanie Davida i Sary to słowna walka Davida z Goliatem – nigdy nie wiadomo, kto wygra i czyj sarkazm doprowadzi nas do śmiechu. Muszę przyznać, że riposty, którymi raczą się bohaterowie, zasługują na najwyższą pochwałę. Prawdziwą sztuką jest dogryzać komuś w sposób inteligentny, a jednocześnie nie raniąc uczuć drugiej strony.
Kończąc, zachęcam Was do przeczytania „Lokatora”. Szczególnie gdy dopadnie Was jesienna chandra. Ta książka pozwoli Wam śmiać się do rozpuku, by do Waszego świata na nowo zawitało słońce. Przyjemnej lektury!