Literatura piękna

Dzieci – Jacek Paśnik

Dzieci - Jacek Paśnik

Dzieci
Jacek Paśnik

Dzieci”, debiutancka powieść Jacka Paśnika, to ze swadą opowiedziane dzieje pokolenia przełomu wieków XX i XXI, pokolenia zwanego, co zrozumiałe, milenialsami, które nie tylko wkroczyło pewnie w erę cyfryzacji, ale też doczekało demokracji po latach zgrzebnej Polski Ludowej.

Nic dziwnego, że tyle tu gadżetów i sytuacji, kojarzących się z tym właśnie okresem, pełniących rolę punktorów, towarzyszących bieżącym wydarzeniom. Narodziny dziecka przy wtórze szemrzącego telewizora, między programem informacyjnym a kolejnymi blokami reklamowymi, otwieranie pizzerii i McDonaldów, wybory, żałoba po śmierci Jana Pawła II, szybko powstające i równie szybko plajtujące biznesy, pochłaniane przez coraz większe firmy i korporacje. Był to czas ekscytacji nowym, czas nadziei, że wszystko musi się udać, błyskawicznie przebiegającej transformacji. Goniliśmy Zachód nie przejmując się zadyszką, potykając się, upadając i podnosząc, by biec radośnie dalej. Nic nie mogło nas zatrzymać. I to się czuje w tej książce.

Przyznam, że dla mnie to trochę taka podróż sentymentalna. Pamiętam doskonale pierwsze wolne wybory i pierwszy komputer, pierwsze wideo i pirackie kasety krążące po rynku, którymi się wymienialiśmy, żenujące pierwsze reklamy i MTV, od którego trudno było się oderwać, choć piosenki regularnie się powtarzały. Wszystko było pierwsze, oszałamiające nowością i wolnością wyboru. Do tego, jako Łodziance, bliskie są mi miejsca, w których umieścił autor akcję swojej powieści, chodziłam tymi ulicami, znam te osiedlowe sklepy i Szpital – Kosmos doskonale.

Dzieci uczyły się wtedy „hymnu Unii Europejskiej i hymnu państwowego” i nie tylko „jedna z Klaudii myliła je zawsze i śmialiśmy się, kiedy w rytm pieśni legionów wyśpiewywała „oradościiskrobogówkwiecieelizejskichpól” – podobnie myliło się wiele innych dzieci.

Ta książeczka pootwierała wiele, zdawałoby się już dawno pozamykanych na głucho szuflad, w których zagrzebałam wspomnienia. Czytając ją, czułam się mniej więcej tak, jak opisywana przez autora postać:

„W mroku poprzeszywanym żółtymi smugami latarni i niebieskim światłem pobliskiego supermarketu wdychaliśmy zapach zimowego osiedla: dymny, przesiąknięty czekoladą z niepozdejmowanych jeszcze świątecznych reklam na billboardach.”

To trzy dekady w pigułce. A nawet więcej. Jak choćby we fragmencie ilustrującym dużo dłuższy okres w historii Polski na przykładzie metamorfoz mody obuwniczej. Pomysł przedni i zupełnie nowy, jak byśmy przechodzili od jednej wystawy sklepowej do drugiej, przenosząc się jednocześnie w czasie.

Świetnie zilustrowano na zaledwie 200 stronach, jak z „postsowiecką szpitalną megastrukturą w tle stawaliśmy się najbardziej amerykańskim społeczeństwem Europy.” Pokolenie internetu, reklam i migających filmików na YouTube, ukazano właśnie w takiej konwencji. Niczym teledysk, rzucający rozbłysk światła na pewne fragmenty życia bohatera, a my czujemy się jak pasażerowie pendolino pędzącego przez kolejne lata i przystającego na moment na ważniejszych stacjach.

Zarazem jest to trudna droga od dzieciństwa do dojrzałości. Bohaterowi, podobnie jak wielu z nas, przydarza się na niej coś, co powoduje, że „dzieciństwo się wtedy skończyło, pozostało tylko ciągłe branie się w garść”. Każdy ma swoje pudełko wspomnień, wypełnione pamiątkami przeszłości. I, jak tutaj, figurki z kiosku, kartridż z gorylem, parasolka z bibuły łączą się z konkretnymi przeżyciami, tak i my wyciągamy z pudełka swoje wycinanki, laurki, lalkę bez nogi i opakowania z historyjkami po gumie do żucia, a pod powiekami pojawiają się dawno zapomniane miejsca i osoby. Być może mamy też ukryte, zamknięte na klucz „trampki na żółtej podeszwie”, które zaznaczyły grubą kreską jakiś przełomowy moment, który nas bezpowrotnie zmienił. Może kiedyś przyjdzie czas na to, by jednak wyciągnąć je z kąta, starannie odkurzyć i spokojnie odłożyć na miejsce. Ta historia bowiem już się dawno zakończyła.

Język, jakim operuje autor, koresponduje cudownie z całością. Jest zróżnicowany, w zależności od tego, komu w danej chwili autor oddaje głos. Przeważnie są to ludzie młodzi, a nawet bardzo młodzi, co uwidoczniono w sposobie formułowania przez nich myśli. To mnóstwo odniesień do popkultury, internetu, sporo kolokwializmów i skrótów, niedokończonych zdań, gdy jedna myśl zbyt szybko goni drugą. Tak przecież mówimy na co dzień, porozumiewamy się często specyficznym kodem, słowami – hasłami, dla każdej dekady innymi, charakterystycznymi.

Wychwyciłam kilka powiedzonek mnie także znanych z rodzinnego domu, które są chyba z gruntu przynależne rodzicom, niczym znaki szczególne. Jednak w sytuacjach, gdy do głosu dochodzi narrator, słowa zyskują dodatkową głębię, a nawet dojrzały refleksyjny, poetycki szlif. To ważne, by treść i forma powieści pozostawały kompatybilne, a wręcz się uzasadniały i uzupełniały. Nieczęsto zdarza się jednak, by było to tak wyraziste i udane, jak w przypadku „Dzieci”. Biorąc pod uwagę, że jest to debiut Jacka Paśnika, pisarza bardzo młodego i niezwykle obiecującego, pozostaje się tylko cieszyć, że polska młoda literatura jest obecnie w tak kwitnącej formie.

Informacje o książce:
Tytuł: Dzieci
Tytuł oryginału: Dzieci
Autor: Jacek Paśnik
ISBN: 9788328096837
Wydawca: W.A.B.
Rok: 2022

Sklepik Moznaprzeczytac.pl

Serwis recenzencki rozwijany jest przez Fundację Można Przeczytać