„Kamień mocy to najpotężniejszy z kamieni światła o najsilniejszym polu magnetycznym. Kamień ów ma moc wnikania w tkanki i symbiozy z organizmem, ponieważ bez najmniejszego problemu zmienia stan stały w stan ciekły i odwrotnie. Leczy rany, zakażenia i złamania. Świat spotykał udokumentowane przypadki przywrócenia umierających do dawnego zdrowia poprzez zadziałanie skraplających się wilgotnych wyziewów kryształu. Z powodu specyficznych zdolności i aby zachował swoją pełną moc kamień powinien być przechowywany w odpowiednim, nienarażonym na suszę środowisku. Po wyschnięciu i wyparowaniu zewnętrznej powłoki wydziela trującą wydzielinę, która w dziejach historii została niejednokrotnie użyta jako śmiertelna toksyna”
Autorka Beata Marczyńska, pisząc swoją książkę „Ciemnoskóry czarnoksiężnik i śmiertelny jad” miała świetną wizję przedstawienia świata fantasy. Niestety nie wszystko poszło w dobrą stronę. Powyższy cytat może być tego delikatnym przykładem. To jeden z lepszych opisów, jaki udało mi się znaleźć w tej powieści. I jak widać, nie jest doskonały. I choć zamiary na pewno były dobre to zabrakło tutaj wielu elementów, które mogłyby pomóc, żeby książka stała się chociaż przeciętna. Sięgnęłam po tę pozycję niesamowicie zaciekawiona. Skusił mnie interesujący opis i przepiękna okładka. Chociaż, moim zdaniem, tytuł nie jest zachęcający, to nie nim się kierowałam. Na okładce bowiem napisane zostało, że główny bohater trafia do szkoły dla czarnoksiężników. Takie historie zawsze przyciągają moją uwagę. Tutaj niestety nie był to strzał w dziesiątkę.
Historia opowiada o losach Aidena Lowe, który jest nękany przez społeczeństwo ze względu na kolor skóry i blizny na ciele. Jednak dosyć szybko akcja się rozwija i bohatera atakuje nieznana istota. Ten ledwo uchodzi z życiem. Od tamtego wydarzenia zmienia się wszystko. I okazuje się, że Aiden będzie musiał sprostać wielu zadaniom. Zapowiadało się naprawdę ciekawie, niestety już od samego początku coś było nie tak. Historia jest nielogiczna i niepoukładana. Autorka nie poświęciła czasu na rozwinięcie głównego wątku. Nie wiadomo dlaczego bohater zmaga się z różnymi sytuacjami. Również kluczowe kwestie nie zostały rozwinięte. Atak Homorte, przybliżenie postaci, wyjaśnienie skąd się wziął, dlaczego ściga bohatera? Wszystko to zdawkowe informacje, które czytelnik musi sam sobie poskładać, a i tak nie otrzyma pełnego obrazu tego wątku. Przyznam, że było to nieco irytujące. Postacie nie zostały dobrze wykreowane, są płytkie i niewyraziste. Aiden jest dziwny i zachowuje się bardzo często w nieracjonalny sposób. Gdy dowiedział się o istnieniu innego świata, nie zauważyłam w nim zbytniego zdziwienia. Gdy pierwszy raz został przeniesiony do świata czarnoksiężników również wydawał się obojętny na sytuację. Mimo że osoba dowodząca szkołą nie była człowiekiem. Dodatkowo nie ma płynności w przechodzeniu pomiędzy wątkami. Często jest wiele niedopowiedzeń, występują błędy myślowe i konstrukcyjne. Momentami byłam zmuszona wracać do poprzednich stron, z przekonaniem, że coś ominęłam. Za każdym razem okazywało się, że pewnych informacji po prostu nie ma i historia posiada luki.
Na początku autorka wprowadza pomiędzy tekst „żarty” rasistowskie, które najprawdopodobniej miały pokazać, z czym zmaga się bohater. Niestety ten zabieg powodował u mnie niesamowite rozstrojenie i niezadowolenie. Jedyny plus jaki płynie z tej historii jest taki, że krytyka ze strony ludzi nigdy nas nie określa. To bardzo ważne przesłanie i za to książka, choć trochę, zyskała w moich oczach. Uważam, że nie został wykorzystany tutaj potencjał i możliwości. Zamiast rozbudowanych i nielogicznych opisów wystarczyłoby dopracować główny wątek i już byłoby dużo lepiej. Sam zamysł fabularny jest naprawdę ciekawy i szkoda, że został wykorzystany w taki sposób. Na największe uznanie z mojej strony zasłużyła okładka. Skradła moje serce. Przepiękny smok w odcieniach granatu zwraca na siebie uwagę. Wszystko wygląda jakby było pomalowane farbą. Z pewnością do tej książki nie wrócę, ale ze względu na okładkę otrzymała honorowe miejsce na półce, by móc na nią patrzeć.
Czy polecam „Ciemnoskóry czarnoksiężnik i śmiertelny jad”? Nie. Jeśli jednak ktoś chciałby zaryzykować i zmierzyć się z tą historią to może odnajdzie w niej coś, czego mi nie udało się znaleźć.