Powieści historyczne

Rosyjski Robin Hood – Walerij Paniuszkin

Recenzja książki Rosyjski Robin Hood - Walerij Paniuszkin

Rosyjski Robin Hood
Walerij Paniuszkin

Robin Hood czyli ananasy i szampan w Rosji. O reportażach można powiedzieć bardzo wiele. Mogą stanowić okno na świat dla nas niedostępny, mogą być okazją do posmakowania na nowo swojego własnego kraju, do spojrzenia na niego z innej perspektywy, dają okazję do skonfrontowania się z inną opinią, oraz u mnie często prowadzą do konkluzji: „że ja tego wcześniej nie dostrzegałam!”. Ten typ literacki ma wielu zwolenników, od momentu lektury „Rosyjskiego Robin Hood’a”, ja także mogę się do nich zaliczyć.

Autor książki, Walerij Paniuszkin, odkrywa przed nami życiorys człowieka, którego określa wiele mówiącym tytułem – Robin Hood. Jako czytelniczka, spodziewałam się wspaniałej postaci, o szczerym sercu i czystych intencjach, którą od pierwszych chwil polubię i będę się z nią solidaryzować. Naiwność zawsze musi się spotkać z rzeczywistością, tak i tutaj zimny prysznic pojawia się już na początku. Jewgienij Rojzman, tytułowy Robin Hood, w moim mniemaniu nie przypomina słynnego rzezimieszka z angielskich legend. Nie możemy jednak sobie pozwolić na pozorny komfort zaszufladkowania bohatera od samego początku. Autor budując stopniowo życiorys Rojzmana, pokazuje nam prawdziwego człowieka, z jego wadami, z szemranymi znajomymi oraz z jego hojnością i bezinteresownością.

Paniuszkin zabiera nas w samo serce Uralu, do Jekatynburga, gdzie przede wszystkim dzieje się akcja reportażu. Już dla samych opisów tamtejszych ludzi i ich mentalności, warto poświęcić kilka chwil na lekturę.

Ural w mojej wyobraźni jawił się zawsze jako nieprzyjazna kraina, zamieszkała przez twardych ludzi. Paniuszkin ubogacił moje skromne wyobrażenie. Mieszkańcy tych terenów, oprócz tak charakterystycznego rysu niezłomności, posiadają niesamowitą wolę walki. Cytując za autorem jest to: „połączenie zuchwałości z żyłką poszukiwacza skarbów”. Pachnie przygodą, prawda? I tak brzmi historia Jewgienija Rozjmana, jak z opowieści o dobrym rzezimieszku i złym szeryfie.

Jewgienij Rojzman – działacz społeczny, polityk, znawca i miłośnik ikon, pisarz, rajdowiec, mąż i ojciec. Człowiek mówiący, że „więzienie to ważny etap w wychowaniu ruskiego człowieka”, etap który sam przeszedł. Człowiek, który jednocześnie uważa, że w Rosji są tylko dwie drogi do wolności: rozbój albo pisanie. Wydaje mi się, że jemu udało się znaleźć ścieżkę pośrodku.
Rojzman ma jedną bardzo ważną cechę, wie jak pociągnąć i zainspirować ludzi do działania, jak nadać im wspólny cel.

„Ludzi nie można naprawić i nie można ich zmusić do tego, żeby poczuli, że ich życie ma sens. Ale można ich zafascynować”.

Toteż gdy pod koniec lat 90’, styka się osobiście z ogromną skalą problemu narkotyków i uzależnień w Jekatynburgu, od razu zaczyna działać. Wraz z grupą przyjaciół tworzy fundację Miasto Bez Narkotyków. Jej koleje losu będą bardzo burzliwe. Wielokrotnie Rojzman będzie musiał się tłumaczyć z metod stosowanych wobec narkomanów, w ośrodkach fundacji oraz wielokrotnie bronić idei, która zapoczątkowała powstanie Miasta Bez Narkotyków. Jest dużo sprzecznych doniesień i niejasnych okoliczności, które sprawiają, że trudno czytelnikowi ocenić na ile oskarżenia o przemoc i przymusowe przetrzymywanie uzależnionych są prawdziwe, a na ile stanowią pomówienia i oszczerstwa oponentów politycznych. Jak twierdzi sam bohater „najtrudniej jest udowodnić oczywistość”.

Rojzman widząc jak wiele możliwości otwierają mu znajomości w różnych kręgach, nawiązuje kontakty z uralską mafią (Uralmasz). W późniejszym czasie, jego przeciwnicy polityczni wykorzystają ten fakt jako dowód, że Rozjman należy do świata przestępczego.

Mimo całej rzeszy przeciwników, tytułowy Robin Hood nie rezygnuje z działalności publicznej, wręcz przeciwnie kandyduje na deputowanego Dumy Federacji Rosyjskiej i udaje mu się zdobyć mandat. Po skończonej kadencji opuszcza Moskwę i ponownie wraca w rodzinne strony, gdzie wygrywa wybory i zostaje merem Jektynburga.

Człowiek o energii, którą potrafił ukierunkować tak by działać na rzecz społeczności, mąż stanu, pełen pasji i inspirujący, niestrudzony. Przy tym wszystkim człowiek, który w młodości siedział w więzieniu za kradzież, oszustwo i usiłowanie ucieczki, człowiek który nie wahał się współpracować z mafią w rozbijaniu gangów narkotykowych, założyciel fundacji Miasto Bez Narkotyków, która wielokrotnie była oskarżana o stosowanie przez pracowników przemocy wobec podopiecznych… Rosyjski Robin Hood.

Na koniec jeszcze wyjaśnienie tytułowych „szampana i ananasów”. Symbole te pochodzą z wiersza Igora Siewierianina, i reprezentują słodycz i beztroskę życia. Rojzman, gdy po raz pierwszy trafia na cygańskie osiedle handlarzy narkotyków w Jekatynburgu, to właśnie zapamiętuje najlepiej: stary milicyjny łaz, a na nim pokrojony ananas i butelka szampana, w tle zaś dilerzy sprzedający swój towar. Kontrast tego co zobaczył, staje się przyczyną do rozpoczęcia wojny z narkotykami. Wojny jakże słusznej, jednak na końcu w głowie pojawiają mi się słowa: czy to, że walka jest w słusznej sprawie, usprawiedliwia i powoduje, że wszystkie chwyty są dozwolone?

Informacje o książce:
Tytuł: Rosyjski Robin Hood
Tytuł oryginału: Rosyjski Robin Hood
Autor: Walerij Paniuszkin
ISBN: 9788326823060
Wydawca: Agora
Rok: 2015

Sklepik Moznaprzeczytac.pl

Serwis recenzencki rozwijany jest przez Fundację Można Przeczytać