Literatura obyczajowa

Taniec na pustym moście – Elżbieta Zdrojowa-Krawiec

Taniec na pustym moście - Elżbieta Zdrojowa-Krawiec

Taniec na pustym moście
Elżbieta Zdrojowa-Krawiec

„Teraz pojadę i zrobię pierwszą próbę wyjścia do ludzi – dodawałam sobie otuchy w myślach. Mniejsze kroku już zaliczyłam – złożenie życzeń urodzinowych Bożenie, zakupy w markecie, spacer po parku, wizyta u kosmetyczni i zrobienie paznokci lakierem hybrydowym […] Zdałam test z wtórnego uspołecznienia”.

Czy można wyjść z depresji? Czym charakteryzuje się ta choroba? Czy dojrzałe osoby mogą popaść w stan melancholii i zagubienia? Tego wszystkiego możemy dowiedzieć się z książki Elżbiety Zdrojowej-Krawiec. „Taniec na pustym moście” to kontynuacja „Nie machaj do mnie czerwoną chorągiewką”. Dowiedziałam się o tym w trakcie lektury. Jednak nie przeszkodziło mi to w dalszym czytaniu. Odniosłam wrażenie, że mogłaby być to autonomiczna historia. Gdybym, przez przypadek, nie natknęła się na informację o wcześniejszej części, nie domyśliłabym się, że było coś wcześniej.

Muszę przyznać, że mam bardzo mieszane uczucia po przeczytaniu. Z jednej strony książka porusza bardzo poważne problemy i pokazuje ile wysiłku trzeba włożyć podczas leczenia depresji. A z drugiej strony wiele jest wewnątrz poezji, dygresji czy wymiany maili, co moim zdaniem powoduje ogromny chaos. Ale od początku. O czym jest ta historia? Ewa – główna bohaterka, zmaga się z depresją i odczuwa ją na każdym kroku. Na wsi stara się stworzyć swój azyl. Codziennie przekonuje się o pozytywnych aspektach życia i szuka dowodów, że warto żyć. Będzie stawiać sobie misje, które zmuszać ją będą do wyjścia ze strefy komfortu, np.: pójście na spotkanie klasowe. Dodatkowym utrudnieniem jest postawa męża bohaterki. Większość czasu spędza na wyjazdach pracowniczych. Nie wspiera i negatywnie odbiera chorobę Ewy. Główna bohaterka, mimo to, jest postacią silną. Jej postawa i chęć wyzdrowienia jest siłą napędową tej książki. Chodzi na terapię. Choć niektóre rozmowy lekarza z pacjentką są specyficzne, bohaterka uważa, że sesje jej pomagają.

„- To uzależnienie. – Terapeuta oznajmił to z dumą, a ja chciałam wykrzyczeć mu, że nie ma pojęcia o miłości, nigdy nie kochał tak jak ja i ma się wypchać. Nic nie wie o moim szczęściu. – Z niczego nie może pani zrezygnować […].
-Mogę, ale nie chcę. Na razie nic złego się nie dzieje.
-Ustalmy, z czego może pani zrezygnować. – Naczelny stracił swoją przymilność i zaczął być stanowczy. – Proszę pisać. – Nie dawał za wygraną.
-Ale ja nie chcę – odpowiedziałam płaczliwie. – Nie chcę. Ja czekam na niego. Tęsknię. Jeśli już miałoby się coś zmienić, to tak naturalnie, wypływać z nas […] Zostaniemy przyjaciółmi albo ograniczymy te kontakty. Wiem, że to wariactwo.
-Po co?”

Podejście terapeuty jest co najmniej dziwne. Wprowadza czytelnika w niepożądaną niechęć. Mnie opisy sesji do siebie nie przekonały. Lekarz uważa, że zawsze ma rację. Nie pozwala na spojrzenie pacjenta. Takie przynajmniej odniosłam wrażenie.

Osoby cierpiące na depresję zmuszone są do wielu wyrzeczeń, by wrócić do zdrowia. Ciało fizycznie i psychicznie odmawia posłuszeństwa. Cała powieść wydaje mi się bardzo prawdziwa. Autorka wie, o czym pisze. Ta szczerość i autentyzm, który przepełnia tę historię, zasługuje na ogromne uznanie.

Niestety muszę tutaj wspomnieć także, że mimo wielu plusów, książka nie przekonała mnie do siebie. I nie chodzi tutaj o samą fabułę, ale o nastrojowość i kompozycję. Po pierwsze, nie przepadam za poezją, nie jestem również zwolennikiem wplatania różnych form do książek. M.in. wymiana maili, listów między bohaterami, ale także znajdują się tam wiersze i opisy sesji terapeutycznych. Każdy element jest uwydatniony w inny sposób. Sesje opisywane są kursywą – co chwilę kilka stron przechylonego tekstu, wiersze i listy znajdują się w szarych ramkach. Wprowadza to ogromny miszmasz. Poza tym, mimo że temat bardzo poważny, emocje, które towarzyszyły mi, nie są pozytywne. Uczucie przygnębienia i melancholii nie odchodziło. Nie jest to książka obyczajowa, przy której można się zrelaksować ani też nie jest to dramat przy którym można popłakać. To historia opleciona niepewnością i strachem. Nic przyjemnego. Nic co zapada w pamięć na dłużej.

Pewnie myślicie, że książki nie polecam. Ale nic bardziej mylnego. Polecam, abyście przeczytali, bo mimo wszystko przy tej pozycji osobiste zdanie liczy się najbardziej. Każdy ma inne spojrzenie na trudne tematy i niektórzy lubią poezję i przeplatanie różnych form wypowiedzi. Większość elementów, które mnie zniechęcają do powrotu do tej książki, to przede wszystkim jej struktura. Na pewno znajdą się czytelnicy, którym ta historia zapadnie w pamięć. Dlatego polecam.

Informacje o książce:
Tytuł: Taniec na pustym moście
Tytuł oryginału: Taniec na pustym moście
Autor: Elżbieta Zdrojowa-Krawiec
ISBN: 9788382195729
Wydawca: Novae Res
Rok: 2021

Sklepik Moznaprzeczytac.pl

Serwis recenzencki rozwijany jest przez Fundację Można Przeczytać