Bieszczady są pociągające dla wielu z nas, bo przez lata zostały otoczone legendami o niekończących się ścieżkach leśnych, malowniczych górskich szlakach czy połoninach, aż po horyzont. Ta książka to dowód, że można o Bieszczadach napisać w sposób niebanalny, dogłębny i zaciekawiając czytelnika, potwierdzając, iż Bieszczady to bezkresne piękno i wiele tajemnic.
Autor Adrian Markowski nie jest mieszkańcem Bieszczad, ale zdarł tu już wiele par butów przemierzając kolejne szlaki i ścieżki. Jak pisze, w Bieszczady wraca wiosną, wczesnym latem i jesienią, starając się omijać wakacyjne tłumy.
Opowieści autora są jak dobra gawęda, niespieszne, rozwijające jakiś wątek i nie dające odpowiedzi na rodzące się pytania. Są raczej dobrym przyczynkiem do naszych własnych rozważań w tematach, które autor porusza i opowieściach, które przytacza.
Każdy rozdział ma swoją wagę i pokazuje, jak wyglądało życie w Bieszczadach kiedyś, a jak wygląda teraz. Jak pisze autor „Wędrówka to przeżycie. A przeżycia nie można znaleźć w górskim krajobrazie ani w szumie morza. Można je odkryć tylko w sobie.”
Adrian Markowski wciąga nas w opowieści, których nie da się „wygooglać” w pięć minut i poczuć, że mamy załatwiony temat przygotowania do spotkania z Bieszczadami. Pierwsza niespodzianka to opowieść o odkryciach archeologów i kulturze pucharów lejkowatych. Absolutne zdziwienie, dla mnie, jak i najprawdopodobniej dla wielu innych czytelników, bo to pierwsze spotkanie z taką nazwą. Autor jednak pięknie nas prowadzi, tłumacząc skąd o tym wie, opisując bardzo krótko co to była za kultura, pozostawiając wciąż sporo miejsca na „doczytanie” tematu.
Niesamowicie ciekawa jest opowieść o Lutku Pińczuku, Gospodarzu Chatki Puchatka, który przez kilkadziesiąt lat własnymi rękami ją przebudowywał, utrzymywał, naprawiał i udzielał gościny. Schronisko przy żółtym szlaku na Wetlińską, jest jednym z najczęściej uczęszczanych, gdyż jak pisze autor, szlak jest dobry dla tych, którzy mają lat siedem i siedemdziesiąt siedem. I znów zostajemy w niedosycie i z pytaniami w głowie – czy Chatka Puchatka wciąż istnieje czy już została zastąpiona nowoczesnym schroniskiem na miarę XXI wieku?
Opowieści o historii Bieszczad są nienatarczywe i starają się jak najbardziej obiektywnie przedstawić fakty dotyczące śmierci generała Karola Świerczewskiego i znaczenia tego faktu dla mieszkańców Bieszczad, pomnika na jego cześć, który już nie istnieje czy akcji Wisła, która nastąpiła chwilę później. Jest też opowieść poświęcona Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) i jej zbrojnej formacji Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA). Wszystko bardzo wyważone, z jednej strony definiujące wpływ na historię tego miejsca, z drug
ej pozostawiające ogromny niedosyt odnośnie szczegółów tej historii i zachęcenia czytelników do samodzielnego poszukiwania kolejnych faktów w tym zakresie.
Opowieść o Władku i o tym dlaczego zapala świeczki na cmentarzu w Wołosatem, jest moim zdaniem „duszą” tej książki. Uważam, że jest najpiękniejszą gawędą o Bieszczadach, jaką do tej pory było mi dane przeczytać lub usłyszeć.
Adrian Markowski z wdziękiem i umiarem wprowadza nas w historię wsi Łopienka, jej cerkwi pod wezwaniem Świętej Męczennicy Paraskewy i cudownej ikony Matki Bożej Łopieńskiej, która w dziewiętnastym wieku przyciągała tysiące pielgrzymów. Przytoczony za Zygmuntem Kaczkowskim dość dokładny opis odpustów, które miały wtedy miejsce jest zaskakujący, bo pokazuje jak w jednej małej bieszczadzkiej wsi kiedyś mieszały się narody połowy Europy
„(…) przypatrzyć się tłumom odpustowego ludu, to mogłeś dojrzeć miru ruskiego kilka tysięcy i Mazurów aż zza Wisłoki i zza Rzeszowa i Ślązaków zza Andrychowa i Żydów od Krakowa i Węgrów od Unghwaru i Szinny (…)”.
Książka jest idealnym połączeniem kilkunastu wątków, które dają wgląd w „ciało i duszę” Bieszczad. Jest zasadniczo, gdy słuchamy opowieści o wymagających górskich szlakach i zmiennej pogodzie, jest poetycko, gdy autor wspomina piosenki zespołów Wolna Grupa Bukowina czy Stare Dobre Małżeństwo, jest tajemniczo, gdy odwiedza przycerkiewne cmentarze lub wprowadza nas w swojskie klimaty jedząc proziaki.
Książkę polecam wszystkim zakochanym w Bieszczadach jak i tym, którzy planują dopiero swój pierwszy wypad. Naprawdę warto!
Informacje o książce:
Tytuł: Bieszczady dla tych, którzy lubią chodzić własnymi drogami
Tytuł oryginału: Bieszczady dla tych, którzy lubią chodzić własnymi drogami
Autor: Adrian Markowski
ISBN: 9788382341447
Wydawca: Prószyński i S-ka
Rok: 2021