Odkąd pamiętam, wiersze były dla mnie, niczym więcej, aniżeli przykrym obowiązkiem szkolnym. Wykuwanie na pamięć inwokacji z „Pana Tadeusza” oraz wiele innych pozostawało w mojej głowie tylko do momentu „zaliczenia”. System edukacji wymuszał we mnie, i wielu mi podobnych, adorację „klasyków”. Szedłem więc za resztą stada, któremu mówiono co jest poezją dobrą, a co jest poezją złą. Trudno w ogóle powiedzieć, po latach, co w systemie edukacji pozostało z tych założeń. W jaki sposób można określić co jest poezją wartościową, a co wymuszoną adoracją? Osobiście uważam, że wtłaczanie na siłę literatury i poezji, to najlepszy sposób na zniechęcenie do nich ludzi. Miałem szczęście, że moja matka uważała tak samo i zaznajomiła mnie z czymś więcej. Ale prawda jest taka, że większość ludzi nie ma zielonego pojęcia o prawdziwej poezji. Wiersze były, są i będą podstawą wyrażania naszych uczuć, niezależnie od tego w jakich czasach i z jakich przyczyn będą pisane. To co dzieli prawdziwy zachwyt poezją z tą szkolną adoracją, to nasze własne przeżycia. Nic nie poruszy naszej emocjonalnej strony w wierszu bardziej, aniżeli utożsamienie się z jego przesłaniem.
Nauka mówi, że to co czyni nas człowiekiem to możliwość tworzenia sztuki i postrzegania jej w sposób emocjonalny. Ale co znaczy postrzeganie emocjonalne? Czy to jest zwykłe współczucie dla cierpienia bliźniego? Czy to jest pomoc kiedy inny człowiek jej potrzebuje? Czy jest to po prostu bycie z kimś, kto cierpi w duszy? Jak nazwać współczucie? Czy jedni mają go więcej a inni mniej? Czemu bohaterami nazywamy wojowników, a nie poetów? Czemu miecz kreśli swój los wyraźniej, aniżeli słowo? Czemu Ja doświadczam właśnie tego, a Ty tamtego? Gdzie jest klucz? A może wcale go nie ma?
Mateusz Sidorek w swoim tomiku poezji próbuje odpowiedzieć na zadane wyżej pytania, pomimo tego, że wie jak jest to trudne. Stara się skupić na świecie nam obecnym, który zmusza nas do poświęceń, i zrozumienia, że przyszłość nie ofiaruje nam więcej aniżeli kolejne pytania o istotę naszych uczuć. Słowa nie rodzą się z niczego, i każde wypowiedziane przez nas zdanie ma głębszy, emocjonalny sens. Pan Sidorek postrzega świat w sposób wielorakiej walki z naszym własnym sumieniem, co wyraźnie można odczuć w jego wierszach. Co najbardziej mnie w jego twórczości urzekło, to prostota przekazywanych myśli i uczuć. Autor nie bawi się w dopieszczone poematy, nie próbuje głębi własnych słów, nie używa metafor, które trzeba by analizować miesiącami. W wierszach Sidorka czuć naturalną prostotę wyrażania własnych potrzeb emocjonalnych, fizycznych, ale nie obywa się bez zagadek, które tworzą słowne puzzle dla tych bardziej zaawansowanych.
Niestety ale uważam, że Pan Sidorek nie odniesie większego sukcesu w swoim pisarstwie. Nie dlatego, że jest złe, wręcz przeciwnie – jest zbyt dobre i zbyt szczerze pisane. Już od pierwszej strony jego tomiku, zauważyłem, że nie są to wiersze głaskane miesiącami, ale pisane pod wpływem emocji. Wiele z nich pozostanie znaczeniowo jasne tylko dla samego autora, ale właśnie to jest w nich piękne. W jaki sposób można przekazać swoje emocje innym ludziom, jeśli jesteśmy tak różni? Pan Sidorek zrobił to w sposób wręcz wywrotowy, ponieważ odpuścił sobie jakiekolwiek próby tłumaczenia się czytelnikowi. Postawił na ładunek emocjonalny, który jest tym, co według mnie, powinien posiadać dobry wiersz. Nie czyta się wierszy dla rymów, ładnie poukładanych wersetów, czyta się go dla emocji, które autor chce nam przekazać i w tym konkretnym przypadku, wyszło to bardzo dobrze.
Dwa wiersze początkowe mogą czytelnika pozostawić w bardzo mrocznym klimacie. Brzmią jak hymn za utraconymi kobietami, by w trzecim wierszu ukazać się jako syn, który stracił wszystko. Ewidentnie wskazuje to na młodzieńczy wiek autora, kiedy je pisał, a który nie wie jak sobie poradzić z rozłamem w rodzinie. Niemal podręcznikowo, następnym etapem pojawia się idealizacja miłości, która stara się zaspokoić własne potrzeby. Wtedy też pojawiają się wiersze bardziej głębokie, traktujące o życiu w sposób bardziej liryczny. Wyjątkowo głęboko wbił mi się w myśl wiersz „Odzież Markowa”, który wyśmienicie oddał komercjalny styl życia.
Pan Sidorek, swoją książką „21” pokazał środkowy palec całej kulturze zachodniej, a zrobił to za sprawą swoich limeryków. Nie trzeba się doszukiwać w jego dziele czegoś wzniosłego w rymach, do których tak przywykliśmy. Tutaj trzeba szukać małych, ale mądrych słów (poniższa pisownia w oryginale):
rośliny
nie obchodzą urodzinzwierzęta
nie cofają zegarkówwszystko to wymyśliliśmy sami
próbując podporządkować sobie
rzeczywistość
Nie można w tym przypadku nie odnieść wrażenia, że jest to prztyczek w nos dla bałwochwalczej istoty człowieka. Pan Sidorek w kilku prostych stwierdzeniach, określa całość naszej egzystencji. Jest w tym zawarta nasza ignorancja dla natury i chełpienie się naszą urojoną wyższością, ale jest też element anty-utopijny wskazujący na naszą niemoc wobec życia. Wołanie o pomoc, kiedy siedzimy w domu, który sami podpaliliśmy.
Pan Sidorek zawarł w swojej książce o wiele więcej prawd oczywistych, ujętych właśnie w taki sposób. Autor robi to tak zgrabnie, że czytelnik, naprawdę ma możliwość rzeczowej interakcji z tym co czyta, jeśli tylko posiada w sobie chociaż trochę empatii. Tomik wierszy „21” jest wyśmienity, ale pozostawię jego dalszą eksplorację w waszych rękach.
Informacje o książce:
Tytuł: 21
Tytuł oryginału: 21
Autor: Mateusz Sidorek
ISBN: 9788365131201
Wydawca: Imago Montage
Rok: 2015