Dramat

Nostalgia – Władysław Eliasz

Recenzja książki Nostalgia - Władysław Eliasz

Nostalgia
Władysław Eliasz

Każdy człowiek ma w sobie niewyobrażalną ilość wspomnień o rzeczach których doświadczył. Jest w nich w miarę łagodny podział, na te bardziej i mniej przyjemne. W jakiś zagmatwany sposób musimy pamiętać jedno zdarzenie, a zapomnieć o innym i nie ma tutaj jakiegoś konkretnego wzoru, który mógłby zagwarantować nam wybiórczość w decydowaniu o ich zapamiętywaniu. Każdy człowiek pamięta, z reguły, momenty najbardziej ważne z perspektywy jego własnego życia. Nie istnieje w nich podział na lepsze lub gorsze, liczy się to, że w bardzo istotny sposób wpłynęły na nas, jak i na nasze życie. Dlatego też pamiętamy szczęśliwe sytuacje z okresu dzieciństwa, jak i te smutne, czy wręcz przerażające. Z każdym kolejnym rokiem naszego życia ilość tych wspomnień narasta, tworząc powoli to, co nazywamy osobowością. Każde doświadczenie naszego życia ma swoje konsekwencje w tworzeniu nas samych, wszystko co nas spotkało, ma swój finał w teraźniejszości, w tym kim jesteśmy. Każda nasza decyzja ma swoje konsekwencje nie tylko w świecie przez nas samych kreowanym, ale przede wszystkim w tym kim się stajemy podejmując te decyzje. Być może w chwili ich podejmowania nie jesteśmy świadomi konsekwencji, ale możemy być pewnie tego, że dopadną nas prędzej czy później. Książka „Nostalgia” ma tytuł idealnie dobrany do tego typu przemyśleń, ponieważ sama stała się wycieczką w głąb wspomnień, które mogą nękać każdego z nas.

Akampa jest małą miejscowością, o której tak naprawdę nie wiemy nic, poza tym co przekaże nam autor, a robi to zdawkowo. Nie wiemy gdzie się znajduje, kto tak naprawdę ją zamieszkuje, ani czy tak naprawdę w ogóle istnieje. Autor daje czytelnikowi wiele wskazówek, ale żadna z nich nie jest na tyle czytelna, żeby móc zdefiniować istnienie Akampy jednoznacznie. To co jest pewne to, że autor w bardzo jednoznaczny sposób, próbuje pokazać czytelnikowi, czym jest dojrzewanie, o czym sam wspomina we wstępie:

„Gdybym miał wyznać, o czym jest jest ta książka, pewnie zmyśliłbym szczerze, że o dojrzewaniu”.

Można przyczepić się do stwierdzenia „szczerze zmyśliłbym” jednak jest to tylko złudna nadzieja na odszukanie niespójności książki dla zamierzenia autora. Całość książki jest bowiem tak bardzo połączona z doświadczaniem życia, krok po kroku, że nie można odnieść się do niej inaczej jak tylko w kontekście dorastania.

Pierwsza część książki – „Osiem pocztówek z Akampy i jedna” – jest czymś co mogę z ręką na sercu nazwać „hymnem dla młodzieńczej niewinności”. Na samym początku poznajemy chłopca, który postanowił widzieć świat na odwrót. Zwykłem tak nazywać osoby, które znacząco odbiegają od utartego schematu dziecka. Bohater taki widzi otaczający go świat w bardziej złożony sposób, nie unikając przy tym pomyłek młodości – niedoświadczenia. Dotyka świata dziecka w sposób fizyczny, kiedy tak naprawdę, jego umysł jest już dalej, w świecie dorosłych. Główny bohater doświadcza rzeczy, które są przypisane jego wiekowi, ale odbiera je w zupełnie dla dziecka niepodobny sposób. Czasy szkolne są dla niego wycieczką przez świat niezrozumiałych istot i zdarzeń, co jednak może być skutkiem wspominania ich z perspektywy czasu, jako dorosły. Przypadki tragiczne i te zwykłe wydają się być zupełnie inne, jeśli przeanalizuje je pod kątem czasu, który uciekł mu przez palce. Idealizuje swoje własne doświadczenia, szukając w nich czegoś dobrego, jak robi to każdy z nas. Powiedzenie „stare dobre czasy” nie wzięło się znikąd, tak jak nie wzięło się znikąd ludzkie przeświadczenie o tym, że nawet złe wspomnienia, z czasem nabierają pozytywnego wydźwięku. Podróżujemy więc z głównym bohaterem, poprzez jego własne życie, doświadczając rekolekcji naszych własnych. Chyba to jest właśnie esencją „Nostalgii”.

Pan Władysław Eliasz stworzył dzieło wyjątkowo trudne w odbiorze, które zapewne nie trafi do wszystkich. Głównym tego powodem jest wyjątkowo skomplikowany język jakiego użył w tworzeniu swojej książki. Każde zdanie jest jakby pamiątką dawnego języka, którym posługiwali się literaci lat minionych. Przypuszczam, że to za sprawą samego zaistnienia książki w czasie, nie tym wydawniczym, ale samego autora:

„Książkę tę pisałem przez osiemnaście lat, oczywiście z przerwami. Prawie drugie tyle przeleżała w przysłowiowej szufladzie”.

Trzydzieści sześć lat to wyjątkowo długo dla książki, ale również dla języka. Skutkiem tego „Nostalgia” stała się tworem nierealnym do ogarnięcia, przez wielu czytelników. Ciężkość języka tak niedawnego, a jednak naszego własnego, zrobiła swoje, skutkiem czego jest jego niedostępność. Uważam się za człowieka oczytanego, jednak ostatnia moja potyczka z tak wyrafinowanym językiem pisania miała miejsce w przypadku „Głosu Pana” Stanisława Lema, w czasach licealnych. Dlatego też zakochałem się w „Nostalgii” upatrując w niej powrotu literatury wymagającej, nie tylko zdolności rozumienia „trudnych” słów, ale także czytania między wierszami.

Po raz trzeci zacytuję słowa autora ze wstępu książki:

„Pewien emerytowany profesor literatury po zapoznaniu się z tym opasłym elaboratem orzekł, że zaczyna się Schulzem, kontynuuje Mannem a kończy Gombrowiczem”.

Nie można być bardziej akuratnym w tym stwierdzeniu. Schulz, pisząc swoją prozę umiejscawiał w niej wiele wątków autobiograficznych chcąc dzięki temu nawiązać z czytelnikiem więź, poprzez swoje własne doświadczenia. Mówiąc prościej – zarówno Schulz jak i Eliasz, starają się przekazać swoją historię w warstwie emocjonalnej. Jeśli natomiast chodzi o Manna, osobiście uważam, że twórczość tego pisarza stała się wykładnią mojego ulubionego rozdziału „Nostalgii” Pana Eliasza: „Niedokończona Lekcja Mistrza”. Tak samo jak Mann, Eliasz stara się pokazać odwieczną walkę pomiędzy pięknem sztuki, a realiami świata, który wcale jej nie potrzebuje dla egzystencji. Rodzi to więc wewnętrzną walkę pomiędzy tworzeniem piękna dla piękna, a tworzeniem dla „zysku”. Prościej tłumacząc – moja mama zawsze pochwalała to, że gram na gitarze, ale pod nosem pytała: ale pieniędzy z tego nie masz? Ostatecznym porównaniem z cytatu „profesora” jest porównanie do Gombrowicza, które jest chyba najbardziej trafne. „Nostalgia” jest tak bardzo przesiąknięta groteską, że trudno przejść obok tego faktu obojętnie. Pan Eliasz brzmi w swojej książce, jakby posiadł dar widzenia świata w ten sam sposób, co Pan Gombrowicz. Dramat, sensacja i groteska, zdają się być w pewnych momentach książki jakby nierozerwalnie ze sobą związane. Czyta się to tak wyśmienicie, że po skończonej lekturze, odkładając książkę, ma się wrażenie jakby odbyło się podróż do zupełnie innego świata. Nie takiego fizycznego, ale mentalnego, ponieważ po przeczytaniu „Nostalgii” nic już nie jest takie samo.

Jakiś wyjątkowo zły Bóg musiał przyczynić się do faktu, iż „Nostalgia” przeleżała w szufladzie tyle lat. Książka ta jest, na pewno, jedną z najlepszych jakie miałem okazję przeczytać w swoim życiu. Tuż obok mojego biurka, stoi mały regał na książki na którym znajdują miejsce tylko te naprawdę warte uwagi. Jest na nim jeszcze dużo miejsca i wątpię czy to miejsce szybko się zmniejszy po lekturze „Nostalgii”. Trudno będzie przebić dzieło napisane przez Pana Eliasza, gwarantuję.

Informacje o książce:
Tytuł: Nostalgia
Tytuł oryginału: Nostalgia
Autor: Władysław Eliasz
ISBN: 9788379425686
Wydawca: Novae Res
Rok: 2015

Sklepik Moznaprzeczytac.pl

Serwis recenzencki rozwijany jest przez Fundację Można Przeczytać