Nadzieje wiecznotrwałe – Stanisław Beniowski
Lekturę tej dziwnej opowieści mogę przyrównać do spadania wraz z potokiem błotnej lawiny - tempo jest zawrotne, nie bardzo wiadomo, dokąd ona nas zaprowadzi i - najważniejsze - kiedy się skończy. Nie ma tu też mowy o uchwyceniu się czegoś, co by spowolniło tę budzącą grozę podróż. Co więcej - czułem wręcz fizyczny ból w okolicach płatu czołowego mojego mózgu wywołany nieudanymi próbami zrozumienia tego, co czytam i odnalezienia w tym głębszego sensu.