Wyznania Łgarza – Philip K. Dick
Spróbuję w tej recenzji nie łgać, choć cała jej treść mogłaby się wydać łgarstwem recenzenta. Mógłbym przecież napisać, że „Wyznania Łgarza” to jeszcze jedno wielkie dzieło fascynującego Philipa K. Dicka, które każdy admirator jego talentu powinien poznać. Tyle że byłoby to łgarstwem, a przynajmniej pierwsza część tego zdania. Nie chcę być jak bohater tej powieści Jack Isidore, ani jak jakakolwiek inna postać „Wyznań Łgarza”, dlatego też będę mocno trzymał się ziemi. Według mnie recenzowana tu powieść jest łgarstwem, które ktoś wyrządził wobec Philipa K. Dicka. Niewiele bowiem wskazuje, że ten pisarz jest autorem owego dzieła, niemającego wiele wspólnego z jego talentem, nieprzewidywalnością i wizjami.
Czytaj dalejDoktor Bluthgeld – Philip K. Dick
Stylizowane na srebro akcenty tytularne na wydanej przez Dom Wydawniczy REBIS powieści Philipa K. Dicka pod polskim tytułem „Doktor Bluthgeld” są pokryte dziwną rdzą. To prawdopodobnie rezultat zbyt długiego przeleżenia na sklepowej półce lub w magazynie. Może nieświadoma kokieteria internetowego sprzedawcy, od którego kupiłem książkę? Czy tak miało być? Odpowiedzi nie znajdę, bo nieczęsto kupuję literaturę przy mojej fizycznej obecności w sklepach. Jako świadomy użytkownik dobrodziejstw XXI wieku, korzystam z sieci, a socjalizuję się tylko wtedy gdy muszę. Rdza w tych pięknych wydaniach powieści Philipa K. Dicka wydała mi się jednak dziwna. To spostrzeżenie przestało być ważne po zapoznaniu się z lekturą tej powieści oryginalnej zatytułowanej „Dr. Bloodmoney”… zresztą wbrew pierwotnym intencjom autora.
Czytaj dalejUbik – Philip K. Dick
…może zażyjesz dawkę rozluźniającej amfetaminy?
To już prawie pięćdziesiąt lat temu ukazała się powieść zatytułowana „Ubik” autorstwa znakomitego Philipa K. Dicka. Każdy do niej powrót wydaje się dziś wstrząsający, a każda celebracja zapisanych tam słów stanowi nasilanie się owych wstrząsów. Raz po razie. Emocja za emocję. Nierzeczywistość za rzeczywistość. To świat, który wystarcza, aby zmieniać dogmaty religijne i rozważać sens własnego istnienia – powiastka filozoficzna, jak mawiają etykiety, a może wciąż aktualna narracja do nieustannej, wszechobecnej (ubiquitous!) i poddawanej pozornym zmianom współczesności.
Czytaj dalejCzłowiek z Wysokiego Zamku – Philip K. Dick
To ja nazywam się Hawthorne Abendsen. To mnie proszę umożliwić projektowanie alternatywnej rzeczywistości. Chcę ten świat, na który patrzę z wysoka, sprowokować i zmusić do refleksji. Świat rozdartej demokracji, wyzysku i nadużyć, gdzie jedyną realną podstawę uwarstwienia stanowi stan posiadania. To świat cynicznych nierówności. Efekt końcowy płukania totalitarnych żołądków. Wolność okupiona za cenę ustanowienia surowego systemu ekonomicznego. Ejże! Przecież gdyby Państwa Osi wygrały II wojnę światową to te niedostatki demokracji byłyby niczym w porównaniu do ideologicznego ucisku. Światem rządziliby narkotyczni blondyni kierowani głosem psychopaty, żółci inteligenci o wyrafinowanych metodach niszczenia tożsamości narodowej, a także leniwi i seksualnie wyuzdani śródziemnomorscy eleganci z nieuleczalną manią wielkości. Tfu!
Czytaj dalejBlade Runner. Czy androidy marzą o elektrycznych owcach? – Philip K. Dick
Dopiero „chwilę temu” przeczytałem najbardziej osławione dzieło Philipa K. Dicka, doprowadzony do poziomu Hollywood geniusz pod tytułem „Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?”…i poczułem się źle. Moja dusza, wyobrażenia i zmysły podniosły rewoltę! Ejże! Wcale nie odmawiam wielkości filmu w reżyserii Ridleya Scotta z 1982 roku. Dziełu znanemu pt. „Blade Runner” – w moim przypadku chyba jedynemu, któremu z czystym sumieniem mogę wystawić najwyższą ocenę – chcę oddać zasłużone honory, ale powieść napisana kilkanaście lat wcześniej przez Philipa K. Dicka to inny wymiar emocji. Rzeczywistość odczuwana pod każdym fragmentem skóry. Nierzeczywistość, która żąda od wyobraźni czytelnika konkretnych odpowiedzi.
Kim jest Philip Kindred Dick nie wiedzą tylko ludzie uwikłani w prozę wymagającej codzienności albo zatwardziali troglodyci strzegący cnoty nowych czasów, niczym straż pożarna w najsłynniejszej powieści Raya Bradbury’ego. Urodzony w Chicago Philip K. Dick nie doczekał oficjalnej premiery filmowej realizacji „Blade Runnera”, ale z obrazem Ridleya Scotta zdążył się zapoznać. O reakcji mistrza amerykańskiego science fiction na owe dzieło nie będziemy tu jednak rozprawiać, choć wątki zawarte w tym filmie powinny być ważne dla osób, które najpierw poznały Ricka Deckarda na dużym ekranie, a dopiero później w słowie pisanym. Dla osób takich, jak autor recenzji, a także tysiącu innych ofiar audiowizualnej rozrywki, które przystępując w odwrotnej kolejności do „Blade Runnera” powinny przedefiniować swoje wyobrażenie na temat rzeczywistości zastanej w post-radioaktywnym świecie zamieszkiwanym przez ludzi i androidy – niech będzie – w 2021 roku.
Czytaj dalej