To już naprawdę KONIEC. Wraz z trzecim (i oficjalnie ostatnim) tomem trylogii „Driven”, autorstwa K. Bromberg, zakończyła się historia Rylee Thomas i Coltona Donavana. Chociaż do gronach czytelniczek (i fanek) tej serii dołączyłam całkiem niedawno, z pewnym smutkiem sięgałam po tom III – wszak to już naprawdę ostatni (zobacz poprzednie recenzje tomu I – „Driven” oraz tomu II – „Fueled”). Na szczęście – i na osłodę – dodam, iż ten tom liczy sobie najwięcej stron, więc jeśli tylko dacie radę się nim delektować, to przed Wami naprawdę wiele godzin lektury.
Trzymając w ręku „Crashed” (bo taki tytuł nosi tom III), zastanawiam się: Czy będzie to klasyczny happy end w hollywoodzkim stylu (czyli „…i żyli długo i szczęśliwie”)? A może autorka, która przyzwyczaiła już swoje Czytelniczki do nagłych i dramatycznych zwrotów akcji, i tym razem postanowi czymś zaskoczyć, zaszokować? Muszę przyznać, że sięgając po trzeci i ostatni tom, „Crashed”, miałam sprzeczne oczekiwania wobec zakończenia losów tej dwójki głównych bohaterów. Z jednej strony (zapewne jak większość czytelniczek tzw. literatury kobiecej), zwyczajnie lubię (od czasu do czasu) przeczytać jakąś współczesną „baśń o Kopciuszku w wydaniu dla dorosłych”, bo lubię szczęśliwe zakończenia. Takie, które nastrajają pozytywnie i optymistycznie do życia, a w trudniejszych momentach stanowią pewną przeciwwagę dla jego szarości. Czyż nie po to sięgamy właśnie po tego typu książki? Z drugiej zaś strony, naprawdę chciałam zostać przez autorkę w jakiś sposób zaskoczona. Wiecie – to taka cicha nadzieja, że zakończenie nie będzie jednak aż tak słodko-cukierkowe, by zemdlić z nadmiaru tej słodyczy. Muszę przyznać, że stworzenie satysfakcjonującego dla wszystkich zakończenia tej trylogii to z całą pewnością było nie lada wyzwanie.
„Crashed. W zderzeniu z miłością” zaczyna się dokładnie w momencie, w którym przerwana została akcja tomu II („Fueled”). Jestem pewna, że każdy, kto przeczytał tom II, z pewnością długo nie był w stanie zapomnieć dramatycznego zakończenia. Czy Colton przeżyje tragiczny wypadek? A jeśli tak, to czy będzie w pełni sprawny? Czy uczucie, które dopiero się narodziło pomiędzy nim i Rylee, przetrwa, jeśli w wyniku uszkodzenia mózgu, Colton nie będzie pamiętać niczego i nikogo sprzed wypadku? Odpowiedzi na te (między innymi) pytania autorka poświęciła około 150-200 stron ostatniego tomu. Muszę przyznać, że te początkowe rozdziały (a właściwie, około 1/3 książki) wywołały moje znudzenie i… przyniosły rozczarowanie. Szczególnie zaś nie przemówił do mnie wątek z „superbohaterami”, którzy rzekomo przyczynili się do uratowania Coltona (przepraszam, ale zupełnie mi to nie pasuje – do książki, do fabuły). Uważam, że tę cześć (opisującą jego pobyt w szpitalu) należałoby definitywnie skrócić, ponieważ takie rozciągnięcie i rozmycie fabuły nie wyszło jej na dobre. Tak naprawdę, w pewnym momencie miałam ochotę odłożyć tę książkę, ale ciekawość pozostałych 300 stron zwyciężyła (w przeciwnym razie, zapewne nie czytalibyście teraz tej recenzji). Kiedy już wydaje się, że sytuacja zdrowotna Coltona została ustabilizowana, prawdziwa akcja dopiero się zaczyna. W szaleńczym tempie, do którego przyzwyczaiła Czytelników Bromberg, następują kolejne zwroty, jeden po drugim – dramatyczne oczywiście, a jakże. Kiedy jest już po wszystkim i akcja ustaje, bieg rzeczy zaczyna toczyć się jednostajnym tempem ku oczekiwanemu rozwiązaniu. Tak oto rozpoczyna się – mocno rozciągnięte w czasie – zakończenie. Nie zdradzając za dużo, powiem tylko, że… dość przewidywalne. I mocno lukrowane (choć to oczywiście rzecz gustu).
Mimo iż tom „Crashed” utrzymany został w stylistyce i klimacie dwóch poprzednich części, nie sposób nie zauważyć pewnych istotnych zmian. Początkowo to wewnętrzne demony Rylee i Coltona – ich lęki i traumy z przeszłości – są przeszkodami, które uniemożliwiają im nawiązanie bliskiej, szczęśliwej i stabilnej relacji. Z tego powodu tomy I i II to naprawdę genialne „studium przypadku” – genezy zaburzonego związku, w który próbuje wejść mężczyzna z lękiem przed bliskością (a w dodatku uzależniony od seksu) i dziewczyna, która myśli, że go „uratuje” (nawiasem mówiąc, czy Wam to czegoś nie przypomina?). Czytając „Driven” i „Fueled”, byliśmy świadkami zmagań głównych bohaterów z ich wewnętrznymi, psychicznymi przeszkodami, które kładły się cieniem na rodzące się pomiędzy nimi uczucie. Zaś im bliżej ku końcowi, tym bardziej proporcje zostają odwrócone – więcej zewnętrznych przeszkód stanowi wyzwanie na drodze do ich szczęścia. Po drugie, w tomie III, jest – w porównaniu do tomu II – o wiele, wiele mniej seksu. Wynika to oczywiście z pewnej logiki fabuły. Dla przykładu – pierwsze 150-200 stron niemalże w ogóle nie sugeruje, że mamy do czynienia z książką „erotyczną”. Raczej – z typowym melodramatem. Czy to wada, czy zaleta – rzecz gustu.
Podsumowując (i oczywiście upraszczając), „Crashed” składa się z 3 części: słabego i przydługiego początku; zawrotnej akcji pełnej dramatycznych zwrotów oraz rozciągniętego równie jak początek zakończenia – niestety dość przewidywalnego i niestety (jednak) przesłodzonego. Według mnie, gdyby ten tom liczył sobie nie 500, a 250-300 stron, zyskałby na wartości. Czasem mniej naprawdę znaczy lepiej, mam jednak wrażenie, że autorka wybrała strategię ilości stron. Przyznaję, kilka rozwiązań w fabule mnie zaskoczyło, jednakże nie było to w stanie zmienić ogólnego wrażenia, czyli znudzenia i zmęczenia wszystkim po trosze – i stylistyką autorki, i postaciami bohaterów. Szczególnie zaś rozczarowałam się postacią Rylee, która do samego końca okazała się przewidywalna, chociaż miałam cichą nadzieję, że pokaże swój „pazur” i da się poznać od innej strony.
Z ciekawości zapoznałam się z opiniami innych Czytelniczek na temat tego tomu – większości z nich niemalże zabrakło „ochów” i „achów”, by oddać swój nabożny zachwyt. Cóż, z przykrością stwierdzam, że ja się do tego grona nie zaliczam. Moim faworytem z całej serii „Driven” pozostanie tom II.
Informacje o książce:
Tytuł: Crashed. W zderzeniu z miłością
Tytuł oryginału: Crashed (The Driven Trilogy #3)
Autor: K. Bromberg
ISBN: 9788324696949
Wydawca: Helion
Rok: 2015