Polski film międzywojenny nigdy jakoś specjalnie mnie nie interesował. Nie mam sentymentalnych skojarzeń z żadnym z ówczesnych tytułów, aktorów czy reżyserów. Tak po prawdzie sądzę, że to już dawno przebrzmiała przeszłość. Jednak postać Igo Syma, aktora filmowego, teatralnego i kabaretowego nie może nie wzbudzić ciekawości i dreszczu emocji. Właśnie mija 80 lat od jego śmierci z rąk polskiego podziemia. Wtedy to wykonano na nim wyrok.
Igo, Karol czy Julian? Hetero, homo czy biseksualista? Aktor, kolaborant, zdrajca. Polak Austriak, folksdojcz. Postać nawet nie kontrowersyjna, ale jednoznacznie negatywna. Istnieją dowody jego haniebnego zachowania względem przyjaciół aktorów. Namawiając ich do zagrania w filmie nie tylko antypolskim, ale, jak wyraził się ktoś, „polskożerczym”, posługiwał się groźbą i niewybrednym szantażem, wykorzystując przy tym swoją wiedzę na temat ich sytuacji rodzinnej, żydowskich korzeni i innych faktów mogących im zaszkodzić. Wiedzę tę posiadł przyjaźniąc się z nimi, albo udając przyjaźń, dzięki sympatii i zaufaniu, jakim go darzyli. Mówiono wszak o nim: „Igo Sym jest morowym chłopem”, „Imponujący jako człowiek i jako artysta”. Czy tyle osób mogło się tak bardzo pomylić?
Grał z większością gwiazd ówczesnego kina, pił z nimi wódkę, podróżował. Gościł w ich domach, a oni bywali u niego. Jak więc mógł ich, Polaków, zmuszać do zagrania w filmie, którego pomysłodawcą był nikt inny, tylko Goebbels. W filmie, który
„pokazywał, jak w małej wsi na Wołyniu w marcu 1939 roku Polacy brutalnie znęcają się nad mniejszością niemiecką, w szczególności zaś nad niemieckimi kobietami i dziećmi. Miał on być prezentowany mieszkającej na ziemiach polskich ludności niemieckiej, aby podsycać jej nienawiść do Polaków”.
Kilku aktorów udało mu się złamać, jednak większość albo wprost, albo stosując różnego rodzaju wybiegi, odmówiła, jak choćby Junosza – Stępowski, który z oburzeniem zaripostował: „za udział w tym filmie powinien Polakowi każdy napluć w oczy”.
Tyle w nim sprzeczności, że nie mogłam odmówić sobie przyjemności zapoznania się z wynikami autorskiego śledztwa Marka Telera, który dotarł nie tylko do wielu oryginalnych dokumentów, ale też zapisów rozmów z osobami znającymi Igo Syma oraz z tymi, którzy byli z nim rodzinnie powiązani. Odkłamał też liczne plotki, jakie narosły przez lata i były powtarzane nawet w monografiach poświęconych aktorowi.
Właściwie wszystko, co dotyczy jego osoby budzi wątpliwości. Począwszy od pochodzenia i tego, kim się czuł naprawdę. Korzenie rodzinne miał niezwykle rozgałęzione, w domu mówiono po polsku i po niemiecku. Matka, Austriaczka, starała się zachować neutralność, szczególnie po wybuchu wojny. Pomagała też polskim sąsiadom. Bracia zaś to polscy patrioci, odznaczeni, zasłużeni. A Igo kto? Zdrajca? Wydaje się, że był jednak uczuciowo związany z Polską, że tęsknił, gdy kręcił filmy za granicą. Sam o sobie mówił:
„Tu w Polsce czuję się najlepiej, bo jestem u siebie (…). Życzeniem moim jest, by powrócić choć na parę dni do ojczyzny, za którą bardzo się stęskniłem.”
Na krótko przed wybuchem wojny jego berlińska kariera znów rozkwitła. Z pewnością miał wówczas wiele okazji, by obserwować nastroje w Niemczech i to, jak funkcjonuje nazistowski system i propaganda. Był wszak człowiekiem o dużej inteligencji, a jako dobry aktor zapewne również bystrym obserwatorem. Przytoczę w tym miejscu słowa Tadeusza Wittlina:
„Sym po paru wódkach z oburzeniem opowiada o buńczucznym nastroju Niemców i klnie na Hitlera”
Po paru wódkach jest się zwykle szczerym do bólu. Skąd więc to rozdwojenie jaźni? Skąd jego współpraca z niemieckim wywiadem, robienie kariery pod niemieckim szyldem, częste kontakty towarzyskie z członkami NSDAP w Klubie Niemieckim i w końcu to najgorsze – zastraszanie i szantażowanie dawnych przyjaciół, odmawianie im pomocy.
Trudno stwierdzić, co w zachowaniu Igo Syma było kamuflażem, a co szczerą prawdą, co było wypowiadane jedynie dla pozoru, w celu osiągnięcia konkretnej korzyści, a w co rzeczywiście wierzył. Po prostu człowiek – zagadka. Patrząc na fotografie, na widniejącą na nich miłą, przystojną twarz Igo Syma, trudno sobie wyobrazić, ile zła może mieścić się w sercu człowieka o tak ciepłym uśmiechu i pogodnych oczach. To oblicze wzbudzające zaufanie. Miał wszystko, kochającą rodzinę, kobiety u swoich stóp, status materialny, podziw, legendarną sławę i tłum przyjaciół. I wszystko zaprzepaścił. Być może w imię kontynuowania kariery, bez filmu bowiem nie wyobrażał sobie życia. Może też dla korzyści majątkowych, pochlebstw, wygody albo poczucia bezpieczeństwa. A jeśli rzeczywiście uwierzył w „ciemną stronę mocy” czyli ideologię nazistowską? Nie, to wydaje się za bardzo naciągane. Pozostaje nam tylko snuć domysły, co skłoniło go do takiego a nie innego działania, można też zadać pytanie, czy było warto, Przecież w rezultacie nie tylko nie osiągnął nic, ale jeszcze zabił swoją własną legendę.
Uwagę zwraca też bardzo ładne, staranne wydanie książki, które zawdzięczamy wydawnictwu Skarpa Warszawska. Twarda, porządna oprawa, stonowana, szlachetna kolorystyka – czerń i biel zdjęć przełamana żółtymi elementami tła i grzbietu. W środku spory wybór zdjęć. Fotografii Igo Syma i powiązanych z nim rodzinnie lub zawodowo osób oraz dokumentów, zapisów tekstów piosenek, plakatów filmowych. W literaturze faktu zdjęcia stanowią interesujące i bardzo pożądane uzupełnienie. Im ich więcej, tym lepiej.
Trzeba przyznać, że wślizgnięcie się, drogą wytyczoną przez autora, do wnętrza umysłu tak zagadkowego i pokrętnego, jak w przypadku Igo Syma, okazało się interesującą przygodą, doświadczeniem z pogranicza poszukiwań detektywistycznych i badań profilera psychologicznego. Była to zarazem również bardzo przyjemna lektura.
Informacje o książce:
Tytuł: Upadły amant. Historia Igo Syma
Tytuł oryginału: Upadły amant. Historia Igo Syma
Autor: Marek Teler
ISBN: 9788366939547
Wydawca: Skarpa Warszawska
Rok: 2021